Resort Szyszki wprowadza kolejne zmiany. Zabójczy cios w ochronę środowiska?
Ministerstwo Środowiska chce zmienić działanie Generalnej i Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska. Instytucja stoi m.in. na straży obrony obszarów Natura 2000. Po nowelizacji ustawy zatrzymanie topora Szyszki będzie jeszcze trudniejsze. - On chroni przyrodę poprzez eliminację. Jak coś nie działa to trzeba odstrzelić albo wyciąć – twierdzi ekspert.
01.09.2017 | aktual.: 05.09.2017 13:44
Kancelaria Premiera Rady Ministrów poinformowała na swojej stronie, że prowadzi prace, które mają zlikwidować Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska i 16 regionalnych dyrekcji. Na jej miejsce zostanie powołana… Dyrekcja Ochrony Środowiska wraz z regionalnymi oddziałami. Czym się będą różnić? Na to pytanie odpowiadają eksperci w rozmowie z WP.
Ministerstwo Środowiska zapowiada, że zmiany mają na celu "skonsolidowanie w ramach centrali procesów pomocniczych (np. z zakresu obsługi finansowej lub kadrowej), co nie wpłynie na kompetencje GDOŚ i RDOŚ". To ma usprawnić działanie wymienionych organów i w konsekwencji "pozytywnie wpłynąć na poziom ochrony środowiska i przyrody".
Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja uważa, że instytucja nie wymaga poprawy. – To nie będzie dobra zmiana dla środowiska. Wojewódzkie oddziały często stanowiły jedyne wsparcie dla ludzi, którym bliska jest przyroda. Bez nich nic by się nie udało ochronić – wyjaśnia ekolog.
Czy zmiana ma sens?
Suchej nitki na pomyśle nie zostawia Gabriela Lenartowicz z PO, była prezes Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, a także członek Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
- Pozory prowadzonych konsultacji są śmiechu warte. Osoby, które dobierają także. Tłumaczą to pilną potrzebą zmian, ale nie wiadomo, na czym to ma polegać. Przypominam, że dyrekcje powstały na skutek problemów z Rospudą. Minister Ochrony Środowiska jest nim tylko z nazwy – mówi Lenartowicz.
- Wracają wspomnienia z ustawą sądowniczą, którą zawetował prezydent Duda. To ten sam model działania PiS, co wcześniej. Celem jest, aby zostali ci, co mi się podobają i będą słuchać. To swobodne ustawianie pracowników. Odpowiedni człowiek załatwi wszystko – dopowiada polityk Platformy Obywatelskiej.
Instytucja centralnie sterowana
Jednym z pomysłów nowelizacji jest centralizacja organizacji, co wśród specjalistów nie odbiło się pozytywnym echem. – Regionalne oddziały działają na miejscu, przy centralnym ośrodku wszystko się wydłuża i trwa wolniej. W niektórych przypadkach czas jest kluczowy. Przy braku odpowiedniej reakcji jest już po zawodach – twierdzi Bożek.
– Chodzi o ręczne sterowanie ludźmi. Wymogi są na poziomie ogólnym, żeby każdy mógł je spełnić. To będą chłopcy na posyłki, żeby realizować konkretne działania. Oni chronią przyrodę poprzez eliminację. Jak coś nie działa to trzeba odstrzelić albo wyciąć. Mówię brutalnie, ale tu nie ma konkretów – wyjaśnia Lenartowicz.
Odnosząc się do zmiany kadrowej Ministerstwo Środowiska zwraca uwagę, że nowy sposób będzie bardziej skuteczny niż nieefektywna procedura konkursowa. Ponadto "osoby powołane na to stanowisko będą musiały spełnić wysokie wymagania określone w ustawie".
Jak będą wyglądały regionalne ośrodki?
Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska mają także zmienić obszar działania. Dotychczas ich zakres pokrywał się z granicami województw. Teraz będzie wyznaczany w oparciu o terytorium obszarów chronionych. – Wszystko dobrze działało, nie wiem, po co to zmieniać. Jest takie przysłowie, że "lepsze jest wrogiem dobrego" – uważa ekolog.
Dzięki odejściu od powiązania z granicami administracyjnymi, Ministerstwo Środowiska będzie mogło np. "powołać dwóch RDOŚ w województwie, w którym istnieje wiele form ochrony przyrody lub prowadzonych jest wiele przedsięwzięć wymagających przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko". To kolejny element, który ma usprawnić działanie instytucji.
Z kolei polityk PO nie przebiera w słowach. – Zobaczymy jak dużo jest tu determinacji i kogo. Tutaj nie ma wsparcia, bo jak była presja to leciał walec bez konsultacji. Eliminuje się czynnik społeczny, który wpływa na życie publiczne. Dobrowolnie zgodziliśmy się na przyjęcie pewnych zasad. Świadomość ludzi się zmienia – tłumaczy Lenartowicz.
Elementem, w którym RDOŚ dobrze funkcjonował, jest pozyskiwanie funduszy europejskich. Czy to oznaczało kłopoty w ich otrzymywaniu? – W tym momencie nie można ocenić jak to będzie działać. Wszystko okaże się w praniu, nie ma co przesądzać – mówi Bożek.
Unia nałoży na Polskę kolejne kary?
Lenartowicz twierdzi jasno. – W przypadku małych inwestycji nic się nie zmieni. Tutaj ważne będą kompetencje, a nie struktura. Inaczej może być w przypadku tych większych. Jeśli KE uzna, że jesteśmy niewiarygodni to może nam cofnąć pieniądze na projekty. To nie jest zagrożenie hipotetyczne – wyjaśnia polityk PO.
- Działamy w oparciu o przepisy środowiskowe i prawo zamówień publicznych. Unia nakłada na nas korekty systemowe. To pokrywa budżet państwa. Może zdarzyć się tak, że będziemy zmuszeni oddać pieniądze na inwestycje. To nie jest zabawa. Skończy się korespondencja typu "my swoje, oni swoje" – dodaje Lenartowicz.
Pod koniec poprzedniego roku, przy okazji pierwszych wzmianek o przeprowadzanych zmianach, pojawiły się informacje, że nowelizacja będzie ograniczała pozycję lokalnych organizacji ekologicznych. – Rola organizacji słabnie z roku na rok. Jest trudno i będzie gorzej. Polityka zwycięża nad przyrodą, tylko człowiek może ją obronić – kończy prezes Gai.
Aktualizacja: Po kilku dniach otrzymaliśmy odpowiedź na niektóre z zadanych pytań. Tekst został uzupełniony o fragmenty z komunikatu od Ministerstwa Środowiska.
Źródło: Pulshr.pl/WP.