Religia w szkole. Ławki pustoszeją
Czarne serce wymalowane na dwóch stronach rozłożonego zeszytu - taką pracę domową miały do wykonania pierwszaki, które w niedzielę nie zdołały uczestniczyć we mszy świętej. Klasa zaczęła powoli topnieć. Tak dzieje się w wielu szkołach. I niekoniecznie z powodu porażek pedagogicznych czy braku iskry bożej u katechetów. Odchodzenie od religii jest masowe w dużych miastach, wolniej zjawisko postępuje w szkołach wiejskich.
Proporcje odwróciły się w ciągu ostatnich kilku lat. Wcześniej lekcje religii opuszczało w miejskich szkołach kilkoro uczniów, dziś w niektórych placówkach zaledwie kilka osób pozostaje w klasie. Czasem trzeba łączyć klasy, aby katecheta miał z kim pracować, podczas gdy cała uczniowska gromada przeczekuje "okienko" w bibliotece.
Nieco inaczej jest w placówkach oświatowych w małych miejscowościach. Tam do wypisania dziecka z takich zajęć trzeba więcej odwagi. Ale coraz więcej rodziców jest gotowych na taki krok.
Nauczanie religii. Klasa topnieje
Ten proces uruchomiły ubiegłoroczne protesty Strajku Kobiet. Wygenerowały falę opuszczania lekcji religii, szczególnie pełnoletnich licealistów, którzy potrzebowali drobnego impulsu. Swoje zrobiła także pandemia. Podczas zdalnego nauczania rodzice decydowali się na odrzucenie najmniej potrzebnego balastu godzin przed ekranem komputera.
Jaka jest skala tego zjawiska? W wielu miejscach w Polsce to prawie niemożliwe do ustalenia. - Rzetelne dane statystyczne dotyczące zmian w szkolnych statystykach nie tak łatwo uzyskać. W wielu miastach samorządy pytają szkoły, ale nie wszędzie. Ministerstwo nie rejestruje rozmiarów dynamicznych zmian. A że następują, jest dla nas - jako fundacji - jasne. Wiadomo o tym po częstotliwości pobierania dokumentów przygotowanych na naszej stronie, na przykład formularza rezygnacji z religii - mówi Wirtualnej Polsce Dorota Wójcik, prezeska zarządu Fundacji Wolność od Religii.
Dokładną analizę stanu rzeczy dokonała Warszawa. Pierwszy raz ratusz zapytał dyrektorów stołecznych szkół o frekwencję na katechezach już w 2019 roku. Wówczas na te lekcje uczęszczało 78 proc. dzieci ze szkół podstawowych. W tym samym czasie w szkołach ponadpodstawowych na religię zapisanych było 45 proc. uczniów: 44,1 proc. w liceach, 40,9 proc. w technikach.
Drugie badanie przeprowadzono w pierwszych tygodniach roku szkolnego 2021/2022. Przez dwa lata statystyki uległy zmianie. Różnica nie jest aż tak powalająca - wynosi zaledwie kilka procent. Uczestnictwo w katechezie w stolicy deklaruje 72 proc. uczniów. Uderzające są jednak dane dotyczące szkół ponadpodstawowych. Zaledwie 32,8 proc. licealistów i 26,7 uczniów techników nadal chodzi na religię. A to znaczy, że odejście od lekcji religii może być wynikiem wyboru pełnoletnich uczniów.
Być może są wśród nich tacy, którzy "przepisali się" na etykę, ale rezygnacja mogła być definitywna. Nadal są bowiem trzy opcje: katecheza, etyka albo całkowita rezygnacja. Ten ostatni wybór w Warszawie należy do 19,2 proc. uczniów podstawówek, 64,3 proc. licealistów, 72,2 proc. uczniów techników.
Jak będzie w przyszłości - jeszcze nie wiadomo. Minister resortu edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiedział reformę. Za dwa lata obowiązkowe będzie zadeklarowanie się na jeden z tych dwóch przedmiotów szkolnych.
Ale, choć na 218 tysięcy uczniów szkół wszystkich typów w Warszawie, prawie 82 tysiące nie jest zapisanych na lekcje religii, w 2020 roku stołeczny ratusz, jak podaje komunikat służb prasowych, wydał 48 milionów złotych na pensje nauczycieli religii - o 4 miliony więcej niż w 2019 roku. To najwięcej w Polsce.
Religia w szkole. Kto zna prawdziwe statystyki?
Jak wygląda to w innych miastach? Niektóre samorządy przeprowadziły podobne spisy. Wiadomo, że w łódzkich podstawówkach na katechezę uczęszcza 71,5 proc. dzieci, w Katowicach na religię zapisanych jest 86 proc. Znacznie mniej zainteresowanych religią jest w Gdańsku - 66 proc., a ponad 1/4 wszystkich uczniów ma wolną lekcję w czasie, gdy ich koledzy z klasy mają w rozkładzie religię lub etykę. Nadal 91 proc. uczniów chodzi na religię w Lublinie, a aż 99 proc. w Rzeszowie.
W całej Polsce jest jednak dość podobnie. Najwięcej szkolnych apostazji dokonuje się po trzeciej klasie podstawówki, czyli po pierwszej komunii świętej. To takie ważne wydarzenie, że wielu rodziców nie wyobraża sobie, że ich dziecko mogłoby być wykluczone z tego zbiorowego święta dla bliższej i dalszej rodziny.
To wypisanie pociechy po komunii lub w kolejnych klasach wynika z różnych postaw, nie tylko z braku wiary lub z rozczarowania Kościołem w Polsce, uwikłanym w afery pedofilskie, atakującym osoby LGBT, sterującym władzą, która liczyć się musi z coraz większą dezaprobatą obywateli. Czasem chodzi o nudę na katechezach, złą atmosferę, niedobre metody wychowawcze, stratę czasu w zdalnym pandemicznym nauczaniu. Czasem łatwiej dziecko po prostu wypisać, niż toczyć boje o jakość edukacji.
Lekcje religii. Dynamiczne zmiany
Fundacja Wolność od Religii, której przedstawiciele szukają wiedzy o stanie faktycznym nauczania religii w szkołach, to jednak organizacja, która nie walczy z religią w szkole. Interweniuje wtedy, gdy rodzicom lub uczniom zależy na anonimowości w kontaktach z dyrekcją szkoły, najczęściej w mniejszych miejscowościach. Podpowiada, jak przeprowadzić pewne działania naprawcze - zamieszcza zasób wzorów pism i formularzy, które pozwalają załatwić pewne formalności.
- Staramy się pomagać rodzicom lub pełnoletnim uczniom w formalnościach związanych z wypisaniem się z katechezy, jeśli szkoła im to w jakiś sposób utrudnia. Interweniujemy szczególnie wtedy, gdy rodzicom lub uczniom zależy na anonimowości - mówi Dorota Wójcik.
Zniechęceni do Kościoła. "To minie"
Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, zebranych ostatnio (to znaczy w 2019 roku; bardziej aktualnych jeszcze nie ma), na lekcje religii chodziło 87,6 proc. uczniów. Najwięcej w diecezjach pelplińskiej (99,2 proc.), radomskiej i rzeszowskiej (97,9). Najmniej dzieci, według ISKK, korzysta z katechezy w diecezji warmińskiej (70 proc.), warszawskiej (76 proc.) i łódzkiej (76,2 proc.).
Jednak już wiadomo, że to nieaktualne dane. Ale Kościół jest świadom exodusu wiernych - nie może zamykać oczu na statystyki apostazji i znikające klasy na lekcjach religii.
Na początku października biskupi w liście do wiernych napisali: "W obliczu wielu negatywnych głosów, nawet w środowisku Kościoła, stanowczo chcemy podkreślić wartość nauczania religii w szkole, które dzięki Janowi Pawłowi II znalazło na powrót swoje miejsce w placówkach oświatowych w 1990 roku".
Arcybiskup Marek Jędraszewski tak skomentował sytuację w publikacji w "Niedzieli": "Z powodu pandemii wiele więzów zostało naruszonych, m.in. także na skutek katechezy on-line. Myślę, że teraz ci młodzi zatęsknią za swoim katechetą, za swoim kościołem i powrócą".
Wyprowadzić religię ze szkół. Do salek katechetycznych
Projekt ustawy o świeckości państwa Lewica złożyła w Sejmie w 2020 roku. Przewidywał likwidację Funduszu Kościelnego, autonomię państwa i Kościoła oraz wyprowadzenie nauczania religii ze szkół.
Przeniesienia katechezy do przykościelnych salek pragnie coraz więcej osób. W sondażu Ipsos, zleconym przez OKO.press respondenci zdecydowali jasno: za tym, by lekcje religii odbywały się "w parafii" opowiedziało się 68 proc. ankietowanych, a "w szkole" chce takiej edukacji tylko 27 procent pytanych.
Dorota Wójcik mówi, że powrót religii do salek to najlepsze wyjście, ale najlepiej byłoby, gdyby zmiany zaczęto od zaprzestania finansowania wynagrodzenia katechetów z budżetu państwa. - Tak, aby nie uczono "wiary" za pieniądze wszystkich podatników. - mówi.
Jarosław Makowski, filozof, teolog i publicysta, autor książek "Kobiety uczą Kościół", "Wariacje Tischnerowskie" oraz "Pobudka, Kościele!", także widziałby religię znów poza szkołą. - Stoję na stanowisku, że katechezy powinny otrzymać inną rangę. Trzeba umożliwić nauczanie religii nie pomiędzy biologią a wuefem, ale w taki sposób, by dla tych osób, dla których to ważny aspekt ich życia wewnętrznego i duchowego, miało ono wyjątkowy charakter. Tak jak wtedy, gdy uczyliśmy się w salkach katechetycznych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Uważa także, że w polskim systemie powinno się rozdzielić naukę religii: z jednej strony na religioznawstwo, czyli naukę o religii, i katechezy formacyjne, a jedno spotkanie w tygodniu poświęcać innym religiom. - Żyjemy w świecie, w którym potrzebna nam jest wiedza o innych ludziach wokół nas. Uprzedzenia wobec religii biorą się z niewiedzy - jeśli poznajesz inne tradycje religijne, oswajasz się z nimi - przekonuje.
I dodaje: - Kościół chciał zaanektować szkoły, kierując się przekonaniem, że jeśli jesteśmy widoczni - w instytucjach państwowych, w szpitalu, w wojsku i w szkole - dominujemy. Nauczanie Jezusa jest czymś innym. Siła nie jest w zdobywaniu instytucji i przywilejów, lecz we wpływaniu na innych ludzi poprzez swoje decyzje i świadectwo życia.
Religia w szkole. Odchodzenie to część "odkościelniania"
Według badań CBOS w latach 1992-2021 nastąpił spadek poziomu deklarowanej wiary religijnej i praktyk religijnych. Najgwałtowniej spada liczba praktykujących osób w wieku 18-24 lata - z 69 proc. do 23 proc. "To 'odkościelnienie', a więc zerwanie łączności z Kościołem w sensie instytucjonalnym, poprzez zaprzestanie lub wyraźne ograniczenie uczestnictwa w praktykach religijnych, jak również jako wyraźne ograniczenie znaczenia religii w życiu społecznym, nie ma wyraźnego zastosowania w Polsce" - podsumowuje opracowujący wyniki CBOS Rafał Boguszewski.
"Powoli rośnie jednak odsetek niewierzących (raczej niewierzących oraz całkowicie niewierzących), który w 2021 roku wyniósł łącznie 12,5 proc." - podaje raport CBOS.
Od wiary odchodzą najczęściej mieszkańcy większych miast i młodzi ludzie w wieku 18-24 lat. To element emancypowania się spod wpływów rodziny.
Aneta Rayzacher-Majewska, konsultor Komisji Wychowania Katolickiego Komisji Episkopatu Polski przyznaje, że informacje na temat rezygnowania młodzieży z lekcji religii są niepokojące, ale wiele publikacji na ten temat jeszcze podgrzewa niesprzyjającą atmosferę. Uważa, że smutne statystyki to efekt działania niektórych samorządów lub znak kryzysu rodzin oraz kryzysu wartości. - Rodzice jakby zapomnieli o swych powinnościach i nierzadko, wskutek braku umiejętności wychowawczych, pozwalają dzieciom, by to one decydowały o wielu sprawach. Niektóre rezygnacje są podyktowane chęcią bycia jak inni - uważa Aneta Rayzacher-Majewska.
Błędów jest więcej. - Dzieci są świetnymi obserwatorami, zatem naśladują potem swych rodziców również w tej obłudzie i traktują Kościół jak hipermarket - ocenia przedstawicielka komisji.
To nie są jedyne problemy, stojące przed katechetami. W Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski i w Biurze Programowania Katechezy trwają prace, które mogą poprawić jakość nauczania - powstają nowe programy i podręczniki. - Będą dostosowane do potrzeb i możliwości dzisiejszych odbiorców - zapewnia ekspertka. - Wskazujemy na potrzebę bardziej ewangelizacyjnego wymiaru lekcji religii, zwłaszcza wobec młodzieży, dążymy do ożywienia katechetycznych działań w parafiach - obiecuje Aneta Rayzacher-Mayewska, zaznaczając, że wybory odchodzących są szanowane, ale szkoda, że nie wszyscy chcą poszerzać swoje horyzonty i zdobywać wiedzę kształtującą poglądy.