Świadkowie szczepień w Rzeszowie: podawano się za mundurowych
Wirtualna Polska dotarła do relacji świadków z ubiegłotygodniowych szczepień przeciw COVID-19 w Rzeszowie. Według nich stojący w kolejkach podawali się za mundurowych albo nauczycieli, a pracownicy punktu szczepień mieli nie weryfikować tych danych. WP ma dowód, że wcześniej mogło dochodzić do szczepień osób bez e-skierowań.
Według zapewnień prezesa zarządu Centrum Medycznego Medyk w Rzeszowie, Stanisława Mazura, wszystko odbyło się w zgodzie z prawem, procedurami i sekwencją Narodowego Programu Szczepień.
Przeczą temu relacje świadków, do których dotarła WP. Wszystkie osoby proszą o zachowanie anonimowości. Rozmówcy mają poniżej 40 lat i formalnie w momencie przyjęcia szczepionki nie mieli uprawnień do jej przyjęcia.
Pan X, 35 lat
Miał dostać sygnał od znajomego, że na szczepienia nie stawili się nauczyciele i w punkcie szczepień mają otwarte dawki. Kiedy zjawił się na miejscu, wypełnił ankietę, której nikt później nie sprawdzał. Otrzymał szczepionkę, nie posiadając skierowania. Miało to miejsce 13 lutego. Wpis z Internetowego Konta Pacjenta, czyli e-skierowanie pojawił się dzień później, 14 lutego.
Jako dowód prezentujemy potwierdzenie otrzymania szczepionki z datą wcześniejszą niż skierowanie na nią.
Pani Y, 35 lat
Według relacji, pani Y stała w ogromnej kolejce do Full Marketu, a w tym czasie pielęgniarki rozdawały ankiety o stanie zdrowia. Pytały o wiek i ewentualne inne wskazanie do szczepienia. W tłumie rozeszła się informacja, aby mówić, że się pracuje w służbach mundurowych albo jest się nauczycielem.
Pani Y zapewniła, że pracuje w policji, co jest nieprawdą. Dostała do wypełnienia ankietę, w której musiała wpisać numer PESEL i odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących stanu zdrowia. Nikt nie sprawdzał, czy naprawdę pracuje w policji. Po około 2 godzinach została zaszczepiona.
Pan Z
Relacjonuje, że do punktu szczepień stała długa kolejka. Był tłok i ścisk. Pan Z chciał zrobić sobie test na obecność koronawirusa. Kolega stojący za nim, który czekał na przyjęcie szczepionki, miał powiedzieć pracownicom punktu medycznego, że jest mundurowym, chociaż nim nie jest.
Pan Z słyszał też, jak ktoś przed nim podawał się za nauczyciela. "Wszystko szło na żywioł. Rozumiem, że chcieli wyszczepić dawki, które były już otwarte, ale pewnie zasady powinny obowiązywać" – mówi pan Z.
NFZ: mogło dochodzić do nieprawidłowości
Jak przyznał we wtorek na konferencji prasowej p.o. prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Filip Nowak, są podejrzenia, że podczas akcji szczepień w Rzeszowie zaszczepiono osoby do tego nieuprawnione. NFZ wszczął w tej sprawie postępowanie wyjaśniające i zwrócił się do podmiotów wykonujących szczepienia o wytłumaczenie zaistniałych sytuacji.
Nowak tłumaczył, że nie poda liczby takich osób, ponieważ cześć z nich mimo braku wieku uprawniającego do szczepień może posiadać inny tytuł do przyjęcia szczepionki. NFZ sprawdza to w tej chwili w bazach danych. Filip Nowak zapewnił, że fundusz może nie zapłacić za zaszczepienie osób nieuprawionych.