Rekrutacja odbija się na dzieciach. "Myślą, że się nie sprawdziły". Nie każde ma wsparcie
Rekrutacja podwójnego rocznika trwa. Część dzieci wciąż żyje w niepewności, martwiąc się o swoją dalszą edukację. - To fatalne dla psychiki dziecka. Widzę to po mojej córce. Mimo że ją na to przygotowywałam - mówi pani Anna, mama i nauczycielka. Nie każde dziecko ma wsparcie rodzica. - Znam takich, którzy swoim dzieciom z czerwonym paskiem mówią: przebimbałeś - wyznaje inna mama.
W całym kraju trwa rekrutacja do szkół średnich. Jest szczególna, bo w tym roku o przyjęcie ubiega się więcej uczniów niż w latach ubiegłych. Wszystko przez podwójny rocznik: rekrutują absolwenci ośmioletnich szkół podstawowych i ostatni rocznik gimnazjów.
Harmonogram rekrutacji jest inny w różnych województwach. Wiadomo natomiast, że zakończył się już pierwszy, zasadniczy etap rekrutacji - kwalifikacja. Jak mówił we wtorek minister edukacji Dariusz Piontkowski, do szkół średnich w całym kraju dostało się 89 proc. uczniów.
Pozostali walczą w rekrutacji uzupełniającej. Szukają miejsc, które błyskawicznie znikają.
Cała ta procedura, od samego początku, odbija się na dzieciach.
Zobacz także: Strajk nauczycieli 1 września? Jacek Sasin o chaosie w szkołach
Oczekiwanie na wyrok
- Dzieci z podwójnego rocznika żyją teraz z niszczącym poczuciem odrzucenia i niepewności - mówi Wirtualnej Polsce nauczycielka. Jest jednocześnie mamą dziewczynki, która rekrutuje obecnie do szkół średnich. W pierwszym etapie rekrutacji nie dostała się do żadnej placówki.
Wyznaje, że to fatalne dla psychiki dziecka w takim wieku. - Widzę to właśnie po mojej córce, a ma ten komfort, że ją przygotowywałam dwa lata na każdą ewentualność i ma maksymalne wsparcie. Staram się umniejszać znaczenie tego, co się dzieje. Wskazywać priorytety. Wzmacniać jej poczucie wartości. A i tak obserwuję, że przeżywa - mówi.
I dodaje: - Ten psychologiczny aspekt, to coś, co najbardziej mnie złościło i martwiło od początku, jak tylko ruszyła reforma. Ten skutek można było przewidzieć z łatwością.
- Dzieci myślą, że się nie sprawdziły. Dodatkowo rodzice suszą im głowę, obciążają winą i często nie przyznają się przed znajomymi, wstydzą, co dodatkowo stygmatyzuje dzieciaki - ocenia mama i nauczycielka.
"Przebimbali"
Syn innej mamy również nigdzie się nie dostał w pierwszym etapie rekrutacji. - Obniżyła mu się samoocena i wiara we własne możliwości. Miał piątki, czwórki, egzaminy zdał dobrze. On zaczął się zastanawiać, czy w ogóle się nadaje do liceum. Skoro mu system powiedział, że nie - wyznaje.
Miał wsparcie rodziny. - Ja do niego nie mam żadnych pretensji. Widziałam, że się stara, uczy - dodaje kobieta.
Jej syn ostatecznie dostał się do szkoły średniej. Do liceum. - My się ucieszyliśmy. I momentalnie kontakt z innymi rodzicami się rozluźnił. Zrobiły się podziały. Mój się dostał, a mój nie. Znam rodziców dzieci, które miały po 170 punktów i mamy są wielce niezadowolone. Czerwony pasek, same piątki i szóstki. Mówią, że przebimbały sobie rok. I nie dostały się do liceów - zdradza mama chłopaka.
"Dorośli wzmacniają presję"
Jak mówiła WP psycholog UW dr Aleksandra Piotrowska, "powinniśmy dbać o nasze dzieci i chronić je przed niepowodzeniami, dopóki są na tyle młode, że nie potrafią dobrze radzić sobie ze stresem".
Psycholog UW jest przekonana, że tegoroczna rekrutacja była czymś zupełnie odwrotnym. - My fundujemy dzieciakom ogromne obciążenie. One wiedzą, że szkoła szkole jest nierówna, jeśli chodzi o szanse na kolejne etapy edukacji. A jeszcze do tego wszystkiego my - dorośli, rodzice, nauczyciele - wzmacniamy presję, podkreślając, jak wielkie znaczenie ma liceum, które się kończy - tłumaczy nam Piotrowska.
Robienie tragedii z tego, że ktoś nie dostał się do szkoły pierwszego wyboru jest krzywdzeniem dziecka. Ekspertka radzi rodzicom wstrzemięźliwość. - Naprawdę często mam ochotę im powiedzieć: nie przesadzajmy, nauka nie jest najważniejsza. To jeden z elementów życia, a nie całe życie - dodaje.
Piętno porażki
Nauczycielka i mama podsumowuje: - Decyzja o tym, do jakiej pójdę szkoły, to często pierwszy samodzielny wybór młodego człowieka. Czas na marzenia o przyszłości. Są bardzo przejęci. Jak pierwszy lot z gniazda - przerażenie, ale jednak świadomość, że za mną stoi dorosły, który złapie tuż przed upadkiem. Tymczasem dorośli zawiedli, poczucie bezpieczeństwa zostało utracone.
- I oto mamy 19 tysięcy młodych ludzi, którzy będą naszą przyszłością, a którzy wchodzą w życie z piętnem porażki. To się odbije w przyszłości, ten czas 2 miesięcy czekania na wyrok - trauma na całe życie. Ogromna grupa młodych ludzi z piętnem porażki będzie nam kiedyś urządzać przyszłość. Smutne bardzo. A można było tak przygotować reformę, żeby do kumulacji nie dopuścić. Można było zrobić ewolucję, a nie rewolucję i nie tratować kilku roczników. To niewybaczalne - ocenia.
Rekrutacja podwójnego rocznika do szkół średnich potrwa do ostatnich dni sierpnia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl