Nauczyciele chcą odwołania Dariusza Piontkowskiego. Jest petycja
"Nie ma wakacji od bycia nauczycielem, wychowawcą, człowiekiem" - piszą nauczyciele. Po wypowiedzi ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego dotyczącej Marszu Równości w Białymstoku wystosowali do premiera Mateusza Morawieckiego apel o natychmiastowe odwołanie szefa MEN. - Reakcja na wydarzenia w Białymstoku wprowadziła nas w osłupienie i oburzyła - mówią autorzy listu w rozmowie z WP.
Petycję utworzyła grupa nauczycieli pod szyldem "Protest z Wykrzyknikiem". Zaadresowana jest do premiera Mateusza Morawieckiego.
Nauczyciele wskazują, że to reakcja na słowa szefa MEN po Marszu Równości, który przeszedł ulicami Białegostoku. Dariusz Piontkowski ocenił wówczas, że "warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane. To powoduje zamieszki, może powodować zagrożenie zdrowia wielu przygodnych obywateli i trzeba się poważnie zastanowić, w jaki sposób rozwiązać ten problem".
Później tłumaczył, że jego wypowiedź została źle zrozumiana. - Ja tylko mówiłem o tym, że tego typu manifestacje budzą ogromne emocje. One czasami także doprowadzają do zachowań agresywnych. W Białymstoku mieliśmy do czynienia z taką sytuacją. W związku z tym mówiłem o tym, że warto przygotować się na skutki organizowania takich demonstracji - powiedział Piontkowski.
- Reakcja na wydarzenia w Białymstoku wprowadziła nas w osłupienie i oburzyła - mówią Wirtualnej Polsce twórcy petycji.
"Wychowanie w nienawiści do innych"
"Pan minister rozumie i podziela opór, jaki budzi Marsz Równości, a także ubolewa, że nie został on zakazany. Rozważa możliwość ograniczenia praw obywatelskich, a także - co uważamy za szczególnie bezduszne - doszukuje się winy w ofiarach przemocy i nienawiści" - piszą w petycji.
"Nastoletni uczestnicy i uczestniczki marszu byli opluwani, wyzywani, obrzuceni jajkami i petardami, kopani. Pan minister nie zatroszczył się o ich bezpieczeństwo, nie wyraził troski, wsparcia. Skoro nie są tymi lepszymi, "przygodnymi" obywatelami, skoro poszli na marsz, który budzi podzielany przez ministra opór, to widocznie sami są sobie winni. Tego nie da się usprawiedliwić!” - skomentowali autorzy.
Nauczyciele dodają jeszcze, że na ulicach Białegostoku byli również bardzo młodzi napastnicy, część z nich w wieku szkolnym. "Widzieliśmy nieletnich, a nawet małe dzieci zabrane na manifestację przez rodziców, zachęcane do wykrzykiwania nienawistnych haseł. Ale minister Piontkowski nie zatroszczył się również o nich. Nie dostrzega potrzeby działań wychowawczych?" - pytają nauczyciele.
"Obawiamy się ograniczeń, obawiamy się o swoje bezpieczeństwo"
Zdaniem autorów petycji minister edukacji powinien w tej sytuacji potępić przemoc i zadbać, aby w szkołach prowadzona była edukacja antydyskryminacyjna. "Niestety, wypowiedzi ministra Piontkowskiego pozwalają sądzić, że pod jego kierownictwem możemy się spodziewać ograniczenia edukacji antydyskryminacyjnej. Obawiamy się postępującej ideologizacji szkoły, narzucenia własnej wizji wychowania i ograniczenia nauczycieli w ich autonomii. Obawiamy się również o swoje bezpieczeństwo - może wkrótce zajęcia poświęcone prawom człowieka i równości będą powodem do zwolnienia z pracy?" - piszą autorzy.
Dodają także, że te sygnały mogą sprawić, że nauczyciele nie podejmą w pracy z młodzieżą trudnych zagadnień.
"Zgłaszamy nasze wotum nieufności wobec ministra Dariusza Piontkowskiego i domagamy się jego natychmiastowej dymisji" - podsumowują autorzy.
W rozmowie z WP dodają jeszcze: - Jako nauczyciele patrzymy na to tragiczne zdarzenie w kategorii wyzwania, z którym musimy się zmierzyć we wrześniu, po powrocie do szkół. Dzieci, które w zależności od środowiska w jakim wzrastają, własnej orientacji, poziomu świadomości, muszą odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Traktujemy to jako nasze zadanie.
Nauczyciele: człowiek, który nie akceptuje innych
Petycja powstała we wtorek. Do środowego poranka podpisało się pod nią blisko tysiąc osób. List i link do petycji został do premiera już wysłany. - Szczerze, nie spodziewamy się żadnej reakcji premiera na nasz list. Zdajemy sobie sprawę, że wielu nauczycieli, którzy mentalnie podpisują się pod listem, nie złoży swojego podpisu. Powodów jest kilka i wszystkie smutne: brak wiary w sens działań wobec bezceremonialnego i niespotykanego w skali lekceważenia środowiska nauczycieli - pokazał to czas strajku, brak odpowiedzi premiera na takie listu w przeszłości i wreszcie strach, obawy przed konsekwencjami - mówią nam inicjatorzy.
- List ma wymiar szerszy. Jest okazją do wygłoszenia stanowiska środowiska nauczycieli wobec tragicznych wydarzeń w Białymstoku. Daje też możliwość wybrzmienia głosu podpisujących się pod nim nauczycieli i innych obywateli. Ten cel osiągnęliśmy - dodają.
Ci, którzy są za odwołaniem szefa MEN komentują:
"Uważam, że nie powinien być ministrem edukacji człowiek, który nie akceptuje innych. Akceptacja dla różnorodności i tożsamości jest konieczną podstawą edukacji".
"Nie zgadzam się na to, żeby Minister Edukacji Narodowej popierał mowę nienawiści i brak tolerancji".
"Chcę, aby szkoła była strefą wolną od nienawiści".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl