Rekord Guinnessa w Lesznie. Mężczyzna przez tydzień przebiegł 823 km
Krzysztof Tumko w ciągu siedmiu dni przebiegł na bieżni mechanicznej w Lesznie ponad 823 km, ustanawiając nowy rekord Guinnessa. - Przez ostatnie 30 godziny biegłem niemal bez przerwy - przyznaje rekordzista w rozmowie z Wirtualną Polską.
20.04.2015 | aktual.: 26.04.2015 10:03
Ile kilometrów da się przebiec w ciągu pełnych siedmiu dni na bieżni mechanicznej? Do tej pory uznawano, że 822 km i 310 m – tyle bowiem wynosił rekord Guinnessa ustanowiony przez Francuza Michela Micalettiego. Od 19 kwietnia już jest to nieaktualne. Tego dnia w jednej z galerii handlowych w Lesznie zakończył swój morderczy bieg Krzysztof Tumko. 37-letni trener fitness, mieszkający w gminie Osieczna w Wielkopolsce, poprawił dotychczasowy rekord o ponad kilometr, pokonując w ciągu tygodnia 823 km i 330 m.
Była to już druga próba pobicia rekordu przez Tumkę. Poprzednia zakończyła się niepowodzeniem – biegacz musiał zrezygnować po przebiegnięciu 744 km z powodu kontuzji.
- W trakcie przygotowań biegałem o różnych porach dniach i nocy od 20 do 60 km. Miałem trochę więcej czasu na przygotowania, gdyż pierwotnie próba bicia rekordu miała się odbyć już w zeszłym roku, ale została przesunięta – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Tumko rozpoczynał bieganie około godz. 10 i biegł z przerwami do późnych godzin nocnych, gdyż jak wyjaśnia, najlepiej mu się spało od godz. 4 do rana. Rekordowe bieganie było dość monotonne, gdyż bieżnia mechaniczna ustawiona w galerii handlowej to jednak nie to samo, co bieganie w plenerze, gdzie co chwilę zmienia się krajobraz.
- Monotonny widok to faktycznie był problem, ale o wiele większym był brak wiatru i świeżego powietrza – przyznaje Krzysztof Tumko. – Bieżnia ma też jednak swoje plusy. W galerii przy okazji odbywały się różne dodatkowe atrakcje jak występy artystyczne. Przychodzili znajomi, z którymi można było porozmawiać, nie przerywając biegu. Co chwilę też ktoś dołączał do mnie, biegnąc lub idąc na bieżni ustawionej obok – dodaje.
Zawodnik planował biegać po ok. 120 km dziennie, ale szybko okazało się to niemożliwe. Pewnego dnia Tumkę dopadł kryzys – zdołał przebiec zaledwie 68 km, przez co w kolejnych dniach musiał nadrabiać stratę, biegając po ponad 130 km.
- Ostatnie 30 km biegłem właściwie niemal non stop. W trakcie przerw nawet nie ściągałem butów, przez co nabawiłem się odparzeń – opowiada.
Na szczęście wszystko się udało. Rekord udało się pobić na 12 minut przed upływem końcowego czasu, a Krzysztof Tumko zdołał go jeszcze podbić o dodatkowy kilometr i 20 metrów.
Celem biegu nie był tylko rekord, ale też pomoc dwójce chorych dzieci – podopiecznych jednej z fundacji. Jedna z firm ubezpieczeniowych przekaże 10 zł za każdy przebiegnięty kilometr, a inny sponsor obiecał przeznaczyć na dzieci 1000 zł.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .