Rekord epidemii o krok. Kolejne dni przyniosą lawinę zakażeń

Pierwszy dzień piątej fali epidemii przyćmił rekordowe dni czwartego rzutu epidemii. A będzie tylko gorzej. W najbliższych dniach nie powinny dziwić kolejne wyniki ponad 30 tys. zakażeń. Ministerstwo Zdrowia przyznaje wprost: tempo epidemii przebiło wstępne prognozy ekspertów.

Adam Niedzielski właśnie ogłosił: V fala epidemii właśnie się zaczyna
Adam Niedzielski właśnie ogłosił: V fala epidemii właśnie się zaczyna
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Mateusz Ratajczak

W poniedziałek wzrost liczby zakażeń o 34 proc. tydzień do tygodnia.

We wtorek o 72 proc. w takim samym czasie.

W środę już 89 proc. Efekt? Ponad 30,5 tys. wykrytych zakażeń w ciągu zaledwie 24 godzin. To najnowsze dane resortu zdrowia. I sygnał, że może być o wiele gorzej. Jeżeli tempo rozwoju epidemii z ostatniej doby się utrzyma, to już w czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformuje o blisko 35 tys. wykrytych infekcji. Byłby to skok o ponad 109 proc. w ciągu zaledwie jednego tygodnia.

I byłby to wynik zbliżony do rekordu wszystkich fal epidemii. Do tej pory tylko dwa dni przyniosły po ponad 35 tys. wykrytych przypadków.

- Jeżeli nadal będziemy obserwować takie przyspieszenie epidemiczne jak w ostatnich dwóch dniach, to jesteśmy na ścieżce czarnego scenariusza - mówi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. I dodaje wprost: najbliższe dni przyniosą wzrosty zakażeń. - Pytanie jest o poziom zakażeń - mówi. A ten może być wysoki.

Alarmujące dane. Tak "rozkręca się" piąta fala

Jak wynika z szacunków Wirtualnej Polski, gdyby kolejne dni wiązały się z identycznym tempem rozwoju epidemii (czyli tygodniowa zmiana zakażeń rosła o 23 proc. tak jak z wtorku na środę), to w ciągu tygodnia przyrosty zakażeń mogłyby wędrować do poziomu nawet 300 proc. A to oznaczałoby, że 15 tys. zakażeń z połowy stycznia zamieniłoby się w 45-50 tys. I takie przewidywania leżą również od dziś na biurku szefa Ministerstwa Zdrowia.

A warto przy tym dodać, że Adam Niedzielski przekonuje, że piąta fala epidemii dopiero się zaczyna. Jak widać na poniższym wykresie, rozkręca się o wiele szybciej niż wszystkie poprzednie. Takich wzrostów i tak blisko skumulowanych jeszcze nie było.

- Dzisiejsze statystyki dotyczące COVID-19 są bardzo poważne. Nie tylko wkroczyliśmy w 5. falę, ale prognozujemy, że będzie ona się bardzo dynamicznie rozwijała - przekonywał podczas konferencji prasowej.

I stąd decyzje: część administracji przechodzi na pracę zdalną, a przejście w ten tryb jest zalecane w każdej firmie. Do końca tygodnia pojawią się cały pakiet przepisów dotyczących testów w aptekach (kilkanaście tysięcy punktów w całym kraju) oraz obowiązkowych badań dla poszczególnych grup wiekowych w miejsce teleporad. Nie będzie jednak lockdownu, bo w całej Europie tej taktyki już nikt nie stosuje.

Jak wynika ze słów Adama Niedzielskiego, tempo epidemii przebiło prognozy ekspertów.

Piąta fala nadchodzi. Kiedy szczyt?

Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego przewiduje, że szczyt epidemii przypadnie mniej więcej na połowę lutego. W zależności od wariantu średnia tygodniowa zakażeń miałaby wtedy wynosić od 73 do 96 tys. Warto dodać, że to średnia z siedmiu dni - a to oznacza, że w prognozowanym okresie mogłyby się trafić dni z wynikiem i ponad 100 tys. infekcji.

Zdaniem resortu szczyt pojawi się już pod koniec stycznia i na początku lutego. A to oznacza zdecydowanie bardziej dynamiczne przyrosty zakażeń w ciągu najbliższych dni.

Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, zdaniem resortu zdrowia liczba osób hospitalizowanych może w Polsce dojść do blisko 50 tys. osób. A warto dodać, że system ma być przygotowany na 60 tys. takich osób. Przy tych wyliczeniach resort opiera się na sytuacji w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

Dlaczego? Bo Polska i USA ma podobny poziom zaszczepienia. W ciągu ostatnich dwóch tygodni liczba osób w szpitalach urosła w tym kraju dwukrotnie - z 65 tys. do blisko 140 tys. I z podobnym trendem możemy mieć do czynienia również my.

Trzeba jednak wyjaśnić, że w tym układzie blisko 1/3 wszystkich łóżek jest poświęcona na chorych z COVID-19. Jednocześnie z tego blisko 60 tys. łóżek to miejsca, których przeznaczenia nie da się zmienić.

Są przystosowane do konkretnych chorób i zajmowane przez chorych, których nie ma gdzie przenieść. A to by oznaczało, że blisko połowa systemu jest zapełniona przez chorych z COVID-19.

W danych dotyczących obłożenia łóżek nie widać jeszcze wzrostów. Te się jednak pojawią.

- Zawsze w ślad za rosnącą liczbą zakażeń podąża rosnąca liczba hospitalizacji. Wcześniej był to odstęp dwóch tygodni, ale już w czwartej fali ten odstęp między falą zakażeń i hospitalizacji to już był tylko tydzień. Tymczasem po czwartej fali nie zdążyliśmy jeszcze zejść z wysokiego pułapu zajętych łóżek. Zagrożenie dla systemu szpitalnego jest więc realne - mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

I dodaje, że resort czeka na dalsze prace nad projektem ustawy ułatwiającej pracodawcom sprawdzanie i testowanie pracowników. - Te narzędzia zdecydowanie ułatwią zarządzanie bieżącą sytuacją epidemiczną - mówi.

"Wariant szwedzki" w Polsce

Prof. Krzysztof Simon w programie "Newsroom" przekonywał, że od długich tygodni strategia Polski w walce z epidemią przypomina wariant szwedzki - tzn. nie obejmuje żadnych nowych działań, a opiera się na budowaniu naturalnej odporności.

- Trzeba było się przygotowywać na to we wrześniu. Żadne nasze zalecenia nie weszły w życie. Gdzie jest paszport covidowy, gdzie ustawa w tej kwestii, gdzie jest przymus noszenia masek w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie jest masowy program szczepień? - dopytywał.

- Ogarnęły nasze otoczenie jakieś szaleńcze ruchy antyszczepionkowe, które nic innego nie proponują. Tylko "nie, nie, nie". Zaproponujcie państwo, co należy zrobić, żeby zahamować epidemię. Ale ja słyszę, że to nieprawda, że chorzy umierają na COVID-19. Kto odpowiada takie idiotyzmy? Nikt nie poniósł za to konsekwencji - podkreślał lekarz.

- Nie pokonamy pandemii poprzez dostawianie łóżek. Personel, ludzie, którzy pracują w szpitalach i poradniach, mimo potężnego wysiłku, staną na wysokości zadania. Wytrzymamy. To jednak nie rozwiązuje problemu - mówił również w programie "Newsroom" prof. Andrzej Fal. Zdaniem lekarza, Polska może przejść piątą falę ciężej niż inne kraje zachodnie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (924)