Reforma edukacji traci poparcie w ministerstwach? Zalewska odpowiada na zarzuty
Ministerstwo Cyfryzacji dopatrzyło się poważnych uchybień w podstawie programowej przygotowanej przez MEN. Chodzi przede wszystkim o wymiar godzin przeznaczonych na zajęcia z programowania w najmłodszych klasach oraz samo podejście resortu edukacji do zajęć jako inwestycji w lepszą przyszłość uczniów. Sposób przeprowadzania reformy minister Zalewskiej, na poziomie szczegółów zaczyna wzbudzać coraz większe wątpliwości nie tylko wśród rodziców i nauczycieli, ale także wśród zainteresowanych ministerstw.
Do konsultacji publicznych Anna Zalewska przekazała niemal 300 stron projektu rozporządzenia dotyczącego podstaw programowych. Wyznaczone podmioty dostały zaledwie 22 dni na przekazanie ewentualnych uwag. Ministerstwa czasu miały jeszcze mniej. O ile MEN konsultacje społeczne zamknie 30 stycznia, czas na zgłaszanie zastrzeżeń przez inne resorty minął 10 stycznia. Wiadomo jaką opinię wydało Ministerstwo Cyfryzacji, które współpracuje z MEN w zakresie cyfryzacji szkół. Próżno doszukiwać się w niej pochwał.
Chybiona wizja lekcji z programowania
Resortowi cyfryzacji nie podoba się między innymi podejście MEN do lekcji programowania w najmłodszych klasach. Według minister Anny Zalewskiej takie zajęcia powinny rozwijać "umiejętności tworzenia prostych rysunków posługując się dostępnymi narzędziami, w tym również kształtami i paletą kolorów". Tymczasem obsługa Paint'a nijak się ma do nabywania podstawowych umiejętności programowania. - Nie mam w tym temacie nic więcej do dodania - mówi Wirtualnej Polsce wiceminister cyfryzacji Piotr Woźny.
Według fachowców dzieci już od 6 roku życia są w stanie samodzielnie tworzyć proste gry, animacje czy programy. Zatem wszystko wskazuje na to, że Anna Zalewska zlekceważyła opinie ekspertów. Tworząc własną, według resortu cyfryzacji chybioną wizję zajęć z programowania, MEN ewidentnie zlekceważyło potencjał przedmiotu, który mógłby być znaczącą inwestycją w przyszłość dziecka.
MEN składa obietnicę
Resort cyfryzacji wysłał do MEN swoją rekomendację. Zapytaliśmy resort edukacji o to, czy uwzględni przesłane uwagi. - Wszystkie sugestie ze strony Ministerstwa Cyfryzacji będą szczegółowo przeanalizowane przez zespół do spraw podstawy programowej z informatyki - poinformowała Wirtualną Polskę Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN. - Zapewniamy, że będzie nauka programowania od I klasy szkoły podstawowej. Takie były nasze deklaracje i ich dotrzymamy - dodała. Pytanie tylko, jaką jakość będą prezentować lekcje zaproponowane przez ministerstwo.
- Co do tego, że uda nam się osiągnąć kompromis, nie mam żadnych wątpliwości - komentuje zapewnienia MEN wiceminister Woźny. Wydaje się jednak, że, gdy chodzi o edukację przyszłych pokoleń, na kompromis miejsca być nie powinno. Głosem najważniejszym powinny być zatem opinie ekspertów, które w temacie podstawy programowej, na ministerstwie edukacji nie pozostawiają suchej nitki.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się Wirtualna Polska, podstawy programowe, a w zasadzie ich szkice, dwa wydawnictwa dostały już podczas prekonsultacji w listopadzie, "pod stołem". Zatem bazą dla nowych podręczników są nieoficjalne i niezaakceptowane jeszcze dokumenty. Wszystko więc wskazuje na to, że wyniki oficjalnych już konsultacji, które minister edukacji ogłosi na początku lutego, nie będą miały żadnego wpływu na zawartość podręczników.
Ich tworzenie, w ekspresowym tempie, zajmuje przynajmniej rok. Anna Zalewska dała wydawcom połowę tego czasu. Możemy się jedynie domyślać, że, by nie burzyć konstrukcji podręczników tworzonych na podstawie szkiców podstaw, minister nie przychyli się do zgłaszanych przez konsultantów uwag.
Ministerstwo Cyfryzacji nie jest jedynym, które pozwoliło sobie na krytykę podstawy programowej zreformowanego szkolnictwa. Swoje zastrzeżenia przedstawiły także resorty rozwoju i sportu.