Rebelianci coraz bliżej stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej. Obalą prezydenta?
Mieszkańcy Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, z niepokojem wyczekują najbliższych dni. Wszystko z powodu zbliżających się do miasta rebeliantów, grożących obaleniem prezydenta - donosi BBC News.
27.12.2012 | aktual.: 27.12.2012 10:40
Od momentu uzyskania przez Republikę Środkowoafrykańską niepodległości w 1960 roku, krajem regularnie wstrząsają bunty, przewroty i walki na tle etnicznym. Obecnie z rządem centralnym walczy rebeliancka koalicja Seleka, sformowana przez rozłamowe frakcje trzech byłych grup zbrojnych.
Buntownicy zarzucają prezydentowi Francois Bozizemu, że nie przestrzega ustaleń traktatu pokojowego zawartego z buntownikami w 2007 roku. Szef państwa obiecał wtedy, że wypuści na wolność więźniów politycznych i zapłaci partyzantom, którzy złożą broń. Rebelianci twierdzą, że Bozize nie dotrzymał warunków umowy, dlatego grożą, że obalą jego rząd, jeśli nie podejmie z nimi rozmów.
Na początku ubiegłego tygodnia partyzanci opanowali bogaty w diamenty region wokół miejscowości Bria, a w niedzielę zajęli Bambari - trzecie pod względem wielkości miasto kraju. Kontrolują też strategiczną drogę łączącą Republikę Środkowoafrykańską z Kamerunem, Sudanem i Czadem.
Zbuntowani dowódcy oficjalnie zapewniają, że nie będą maszerować na Bangi, ale według niepotwierdzonych źródeł znajdują się zaledwie 75 kilometrów od miasta. Zaniepokojone rozwojem sytuacji ONZ już rozpoczęło ewakuację swojego personelu z kraju, a Waszyngton zalecił swoim obywatelom opuszczenie Republiki Środkowoafrykańskiej.
Z kolei Francja wzmocniła ochronę swej ambasady po tym, jak została zaatakowana przez tłum protestujących, domagających się od Paryża pomocy w stłumieniu rebelii. Demonstranci, którzy obrzucili placówkę kamieniami i spalili przed nią francuską flagę, oskarżyli dawną metropolię o porzucenie ich na pastwę losu.
BBC News przypomina, że w Republice Środkowoafrykańskiej stacjonuje ok. 200 francuskich żołnierzy. Miejscowe władze zaapelowały o wsparcie, jednak Paryż niechętnie miesza się w wewnętrzne sprawy swoich byłych kolonii, a rzecznik francuskiego MSZ zakomunikował, że kryzys powinien zostać zażegnany na drodze dialogu.
Wcześniej Bozize poprosił o pomoc prezydenta Czadu Idrissa Deby'ego. Ten wysłał na odsiecz sąsiadowi 150 żołnierzy, ale najwyraźniej nie udało im się położyć kresu rebelii. Obecna głowa państwa objęła władzę w 2003 roku w wyniku zamachu stanu, właśnie dzięki wsparciu ze strony Czadu. Czadyjskie wojska pomogły mu też w walce z rebelianckimi ugrupowaniami w 2010 roku.