Niepokojący raport, Pentagon podejmuje kroki. Zastąpią F‑16 i F‑35?

Koszty utrzymania F-35 rosną w zastraszającym tempie. Nawet Amerykanie nie byli na to przygotowani i zastanawiają się, jak sprostać problemom. Pentagon rozważa pozyskanie innego taniego samolotu myśliwskiego, który mógłby zastąpić maszyny.

Myśliwiec F-35 w akcji
Myśliwiec F-35 w akcji
Źródło zdjęć: © East News | Claire Hartley/Bav Media/Shutter

25.05.2024 | aktual.: 25.05.2024 10:16

Biuro ds. Odpowiedzialności rządu USA, które jest amerykańskim odpowiednikiem polskiej Najwyższej Izby Kontroli, opublikowało raport, który nie napawa optymizmem użytkowników wielozadaniowych samolotów F-35 Lightning II.

Kontrolerzy zauważyli, że "przewidywane koszty utrzymania floty F-35 przez Departament Obrony stale rosną - z 1,1 biliona dolarów w 2018 r. do 1,58 biliona dolarów w 2023 r.", czyli o 44 proc. więcej, niż pierwotnie prognozowano w 2018 r. Urzędnicy szacują, że koszty te w najbliższych latach jeszcze wzrosną.

"Urzędnicy Departamentu Obrony zasadniczo zgadzają się, że wysiłki prawdopodobnie nie zmienią zasadniczo szacunkowych kosztów eksploatacji samolotu" - napisali w raporcie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mniej godzin, koszt większy

Kontrolerzy zauważają, że nie pomoże wydłużenie czasu eksploatacji o 11 lat do 2088 r. ani rzadsze wykorzystywanie samolotów. Szwankuje źle skonfigurowany system szkolenia i zabezpieczenia technicznego. Do niesprawnych samolotów brakuje części zamiennych, a naprawy nie są wykonywane w terminie.

Rok temu Pentagon poinformował, że zaledwie 54 proc. F-35A jest zdolna do prowadzenia działań. W tym roku odsetek spadł do 52 proc. Pentagon za akceptowalny uznaje poziom 64 proc. maszyn w gotowości bojowej.

Znacznie też wzrosły koszty utrzymania samolotów, mimo że Pentagon znacznie obniżył roczny nalot. Początkowo zakładano, że wyniesie on 382 tys. godzin, a koszt utrzymania maszyny w tym czasie sięgnie 4,1 mln dolarów. Po sześciu latach nalot zmniejszono i obecnie wynosi 300 tys. godzin, a koszt utrzymania wzrósł do 6,8 mln dolarów za jedną maszynę.

© WP

Więcej czasu w warsztatach

Komisje Kongresu od lat zastanawiają się, jak ograniczyć rosnące w lawinowym tempie koszty użytkowania F-35. Najpierw pojawiły się problemy z silnika Pratt & Whitney F135. Z powodu nieplanowanych wymian turbiny wysokiego ciśnienia, silniki były eksploatowane znacznie krócej, niż zakładano.

W dodatku samoloty częściej bywały w warsztatach i spędzają tam znacznie więcej czasu, niż początkowo zakładano. W corocznych raportach zwracano uwagę, że Pentagon niemal całkowicie uzależnił się od Lockheed Martin, który jest producentem maszyn. Kontrolerzy wezwali do zwiększenia kontroli nad zasadami współpracy, aby armia miała większy wpływ na program.

Ruch Pentagonu

Z tego powodu Pentagon powoli wdraża wnioski ze studium "TacAir", które skupia się nad możliwością pozyskania taniego samolotu myśliwskiego, który mógłby zastąpić F-16, a przede wszystkim F-35, podczas wykonywania najprostszych zadań, które nie wymagają użycia skomplikowanych i drogich maszyn.

Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF) ujawniły, że są zainteresowane taką koncepcją i mogą rozważyć zastąpienie starszych F-16 przez lekkie myśliwce F-7.

Boeing F-7 powstaje w oparciu o szkolny T-7A Red Hawk, który jest wprowadzany do sił powietrznych jako podstawowa maszyna szkolna.

Problem dla Polski?

Polska zapłaciła za 32 samoloty kupione bez przetargu i z minimalnym udziałem polskiego przemysłu obronnego 4,6 mld dolarów, czyli 17,97 mld zł. Jest to o 12 proc. drożej, niż za taką samą maszynę płaci amerykańskie wojsko. Wynika to z tego, że polski rząd kupił samoloty poprzez procedurę Foreign Military Sales, w której pomiędzy producentem, a zamawiającym - Inspektoratem Uzbrojenia MON - pośredniczy Departament Obrony USA, pobierając za każdy samolot dodatkowe 5 mln dolarów prowizji.

Do tego należy doliczyć koszty utrzymania maszyn. Rocznie to minimum 217,6 mln dolarów, czyli 878,9 mln zł. A koszty będą rosły. Amerykańscy kontrolerzy zauważyli, że za większą część wzrostów kosztu utrzymania samolotów odpowiedzialna jest inflacja.

Specjaliści od dawna ostrzegali, że znacznie lepszym rozwiązaniem dla Polski byłby zakup kolejnych F-16 w wersji C/D Block 70, jakie właśnie odbiera Słowacja, a nie F-35. Wówczas rząd Zjednoczonej Prawicy twierdził, że takie rozwiązanie nie jest możliwe, bo na rynku nie ma tych samolotów, a liczy się przede wszystkim czas i F-16 byłyby dostarczone znacznie później.

Słowacy w styczniu odebrali dwa pierwsze F-16C/D Block 70 zamówione latem 2019 r. Polska podpisała umowę na F-35 w styczniu 2020 r. Pierwszy z zamówionych egzemplarzy dopiero stanął na własnych kołach, a do Polski ma trafić w 2026 r. W dodatku Polska nie będzie mogła w pełni wykorzystać jego możliwości, ponieważ jest zbyt zaawansowany technicznie. Czy Prawo i Sprawiedliwość podrzuciło kolejnym rządom kukułcze jajo, które wydrenuje budżet MON?

Zapewne właśnie dlatego PiS postanowił bez przetargu i testów porównawczych kupić FA-50 z Korei Południowej. Chcąc ograniczyć mordercze wręcz koszty utrzymania, zdecydowano się kupić tanie w utrzymaniu samoloty, co - prócz terminu dostaw - było prawdopodobnie główną przyczyną wyboru polskich polityków. W ten sposób jeden błąd starali się zamaskować drugim.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
f-35myśliwiecwojsko
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (395)