Rakotwórcze gazy wywołały alarm w mieście
Obecność w powietrzu dużej ilości rakotwórczych gazów, prawdopodobnie pochodzących z pobliskich zakładów petrochemicznych, wywołała alarm w mieście Panczewo, leżącym około 10 kilometrów na wschód od stolicy Serbii - Belgradu.
W nocy stężenie benzenu i chloru dziesięciokrotnie przekroczyło dopuszczalne normy. W związku z tym syreny w tym 78-tysięcznym mieście wyły przez kilka godzin, nakazując mieszkańcom pozostanie w zamkniętych pomieszczeniach. Gdy rano stan powietrza się unormował, zezwolono ludziom na opuszczenie domów.
Miejsce wypadku natychmiast odwiedził serbski prezydent Boris Tadić. Wezwał do natychmiastowego zamknięcia fabryki, mówiąc, że życie ludzi jest ważniejsze niż produkcja.
Benzen jest wysoce rakotwórczą substancją chemiczną. To nie do przyjęcia - mówił szef miejscowych władz Srdjan Miković. Oskarżył zakłady HIP Petrohemija - największą fabrykę petrochemiczną w kraju - o wyrzucanie trujących substancji do atmosfery.
W 1999 roku zakłady w Panczewie były bombardowane przez siły NATO. Później zostały odbudowane, lecz nie mają nowoczesnych zabezpieczeń przed skażeniem środowiska.