Rakiety to nie wszystko. Dlaczego Strefie Gazy grozi katastrofa
W ostrzeliwanej przez Izrael Strefie Gazy już niedługo może dojść do katastrofy humanitarnej. Już teraz około 10 tysięcy osób znalazło się w pułapce. To wewnętrzni uchodźcy, którzy nie mają gdzie uciec. Na tym ciasnym i wciąż doświadczanym przez konflikt terenie sytuacja z godziny na godzinę staje się coraz bardziej dramatyczna.
Strefa Gazy to wąskie przybrzeżne pasmo ziemi położone nad Morzem Śródziemnym. Ma powierzchnię zaledwie 365 km kwadratowych. Na tak małym obszarze żyją ponad 2 miliony ludzi. Większość z nich to uchodźcy palestyńscy, którzy zostali wyrzuceni ze swoich ziem w 1948 roku. To jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na świecie i zarazem jeden z najbiedniejszych, bo większość mieszkańców balansuje na granicy ubóstwa. To również teren bardzo niestabilny, nazywany często "największym więzieniem świata". Więzieniem, bo Izrael kontroluje wszystko - przejścia graniczne, morze i przestrzeń powietrzną.
Nowoczesna okupacja
- Dla mnie to wciąż jest okupacja - mówi Moustafa Barghouti, palestyński działacz polityczny i lekarz. I dodaje: - To okupacja w nowym znaczeniu, można ją nazwać okupacją cyfrową, nowoczesną.
To również coś, co odróżnia uchodźców ze Strefy Gazy od innych uchodźców i powoduje, że ich sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Drogę ucieczki z Gazy odcina bowiem płot wzdłuż granicy. Bez pozwolenia wydanego przez Izrael lub przez jego południowego sąsiada - Egipt - nie ma możliwości opuszczenia tego obszaru.
- Strefa Gazy jest nieco większa od powierzchni Krakowa. Mieszkańcy Strefy Gazy nie mogą z niej swobodnie wyjechać, jest ona otoczona murem i zasiekami zarówno od strony Izraela, jak i Egiptu. Dlatego też osoby, które uciekają przed bombardowaniami, nie mogą uciec w miejsce, które będzie całkowicie bezpieczne - mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Wilk z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Czego najbardziej brakuje w Gazie?
Mieszkańcy Strefy Gazy mają utrudniony dostęp m.in. do opieki medycznej. Znajdujące się na jej terenie placówki medyczne, w tym szpitale, mierzą się z niedoborami sprzętu i lekarstw. Pandemia koronawirusa jeszcze pogorszyła sytuację. Dodatkowo, w przypadku zaostrzenia konfliktu, także i te obiekty padają ofiarami nalotów. Kilka dni temu w wyniku izraelskiego ostrzału częściowo zniszczony został indonezyjski szpital w Gazie. Nikt nie zginął, ale wielu pacjentów doświadczyło traumy.
Aktualnie, z powodu pogarszającej się sytuacji humanitarnej, szesnaście szkół prowadzonych przez Agencję ONZ ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskich Wschodzie i Robót Publicznych (UNRWA), zostało już tymczasowo przekształconych w schroniska kryzysowe. Ataki komplikują pracę obecnych w Gazie organizacji pomocowych, na których w dużej mierze polega wielu mieszkańców. Według Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) w 2019 roku aż 75 proc. blisko dwumilionowej populacji Gazy było uzależnione od dostaw żywności.
Dodatkowo coraz bardziej deficytowymi towarami są energia elektryczna i woda pitna. Gaza mierzy się z chronicznymi przerwami w dostawie prądu, które są szczególnie dotkliwe w przypadku zaostrzenia konfliktu.
Według Mohammeda Thabeta, rzecznika firmy dostarczającej prąd na terytorium, aż sześć z dziesięciu linii elektrycznych w Gazie nie działa, a dostawy spadły o ponad połowę. - Istnieją obszary przygraniczne całkowicie odcięte od prądu - mówił Thabet w wywiadzie dla "The Guardian". Z powodu ciągłych ataków ekipy naprawcze nie były w stanie naprawić linii elektrycznych.
Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że od 10 maja zamknięte są wszystkie przejścia graniczne z Izraelem, m.in. przejście Kerem Szalom, co oznacza, że do Gazy nie dociera paliwo. Jest ono pilnie potrzebne - m.in. do karetek czy generatorów prądu. Przy granicy, ale po izraelskiej stronie, stoi sznur ciężarówek z niezbędną paszą dla zwierząt - one także nie mogą przekroczyć granicy, a żywieniowe zapasy się kończą.
Kontrowersyjne praktyki Hamasu
Władzę polityczną nad Strefą Gazy de facto sprawuje palestyńska organizacja Hamas, która została uznana przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone za organizację terrorystyczną. Według Izraela celowo integruje ona struktury wojskowe z obiektami cywilnymi tak, aby izraelskie wojsko dwa razy przemyślało atak na taki obiekt.
- Z drugiej strony, rakiety skierowane na Izrael są często wystrzeliwane spomiędzy budynków mieszkalnych, co naraża cywilów na dodatkowe niebezpieczeństwo - zauważa Wojciech Wilk z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Według danych ONZ około 10 tysięcy osób opuściło już swoje domy w obawie przed atakami z powietrza i w perspektywie izraelskiej ofensywy lądowej.
A to dopiero początek, bo jak na razie, mimo starań społeczności międzynarodowej, Izrael nie zamierza wstrzymać nalotów na Gazę. Premier Izraela Benjamin Netanjahu zadeklarował, że kraj będzie "nadal zdecydowanie reagował" na ataki rakietowe Hamasu. Kolejne tysiące mieszkańców Strefy Gazy już szykują się do opuszczenia domów. Nie wiadomo jednak, gdzie znajdą bezpieczne schronienie.