Niebo zaroiło się od rakiet
- W zasadzie trudno powiedzieć, która część strzelania była najtrudniejsza - mówi plutonowy podchorąży Beata Gronkowska. - Musieliśmy się mocno starać, aby prawidłowo wyliczyć nastawy celownika, gdyż błędy w tym zakresie przekreśliłyby szanse na otwarcie skutecznego ognia. Podobnie miała się sprawa z podawaniem komend do dowódców dział. Przeinaczenie lub niezrozumienie nawet jednego słowa z komendy, mogło całkowicie zmienić jej znaczenie i odnieść niepożądany skutek podczas strzelania.