Rafał Trzaskowski. Nadzieja opozycji po największym kryzysie. Mówi o problemach w PO

Rafał Trzaskowski. Nadzieja opozycji po największym kryzysie. Mówi o problemach w PO

Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy
Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy
Źródło zdjęć: © PAP | Mateusz Marek
Magda Mieśnik
14.09.2020 07:06

- Zbieram baty za poprzedników - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Rafał Trzaskowski o awarii Czajki. Zamierza dotrzymać słowa w sprawie nadania warszawskiej ulicy imienia Lecha Kaczyńskiego. Zapowiada, że jego ruch "Nowa Solidarność" wystartuje na początku października. - Mam nadzieję, że PO wyjdzie z kryzysu - dodaje.

Zdarza się panu czasem przekląć?

Czasem tak (śmiech). Jak każdemu.

To ostatnio pewnie dużo częściej z powodu Czajki?

Na pewno ta sprawa może naruszyć nerwy. Zwłaszcza że zbieram baty za zaniechania poprzedników. Odetchnę dopiero, gdy ścieki przestaną płynąć do Wisły, pewnie w ciągu 10 dni, i gdy zostanie zbudowany docelowy przesył.

Ma pan sobie coś do zarzucenia w sprawie awarii?

Odziedziczyłem projekty infrastrukturalny najeżone błędami. Sprzątam po poprzednikach i nie mam poczucia, że można było zrobić coś lepiej. Stanęliśmy na głowie, żeby najpierw naprawić rurociąg, a później zabrać się do pracy nad lepszym docelowym rozwiązaniem.

Pojawiła się teoria, że do awarii mogło dojść przy udziale osób trzecich. Dopuszcza pan taką możliwość, czy wierzy prokuraturze, która temu zaprzecza?

Moim zdaniem przyczyny są inne. Poza tym nie lubię teorii spiskowych, a ta wersja jest najmniej prawdopodobna. Wszystko jednak trzeba wyjaśnić. Jak rozumiem, prokuratura przekazała swoje wstępne stanowisko po pierwszych oględzinach, bez szczegółowej analizy materiału. Skoro już jesteśmy przy działaniach prokuratury - mam nadzieję, że nie wszystkie jej działania będą skrajnie upolitycznione. Mam jednak pewne wątpliwości.

Gdy mamy do czynienia z awariami po stronie rządowej, to nie ma takiej zapalczywości po stronie prokuratury i innych organów państwa. Widać, że awarie w Warszawie są traktowane w sposób wyjątkowy. Ludzie, którzy pracują nad awariami Czajki, są cały czas przesłuchiwani. Od roku. Umówiliśmy się z ministrem na pomoc rządową, a trzy godziny później do urzędu weszła policja i do rana osoby, które następnego dnia miały się spotkać ze stroną rządową, wydawały dokumenty. Trudno się pracuje w takich warunkach, ale chcemy wszelkie błędy wyeliminować raz na zawsze.

Przed nami w szklance stoi warszawska kranówka. Politycy PiS boją się ją pić. TVP pokazuje martwe ryby za Warszawą. Jaka jest skala zanieczyszczenia ściekami?

To czysty absurd. Rząd używa wszystkich swoich instrumentów, by siać panikę. Poziom manipulacji ze strony niektórych polityków PiS jest ogromny. Po pierwsze, każdy przy zdrowych zmysłach wie, że ujęcia wody pitnej są dużo powyżej awarii. Po drugie, niezależne badania pokazują, że już kilkanaście kilometrów za zrzutem ścieków sytuacja nie jest aż tak poważna. Ozonujemy zanieczyszczenia i eliminujemy bakterie. Dodatkowo, dzięki wysokiemu poziomowi wody Wisła oczyszcza się po kilkunastu kilometrach. Miejscami mogą jednak występować zakola, gdzie gromadzą się ścieki.

Powiedział pan, że musi sprzątać po poprzednikach. Do nich należy też Hanna Gronkiewicz-Waltz…

Powołałem specjalną komisję ekspertów. Ona zbada, kto zawinił. Widać jednak, że to zbieg wielu błędów nagromadzonych za czasów wszystkich kolejnych ekip rządzących – koncepcyjnych, projektowych i wykonawczych.

Jako winnego wskazuje pan także Lecha Kaczyńskiego. Jeszcze niedawno, w czasie kampanii zapowiadał pan, że w Warszawie będzie ulica jego imienia. Dotrzyma pan słowa?

Zapowiadałem, że wystąpię z tą inicjatywą jesienią i tak będzie. Chcę jednak najpierw porozmawiać o tym z radnymi Koalicji Obywatelskiej, bo to nie jest moja decyzja, a Rady Miasta. Muszą być do tego przygotowani, bo dla wielu z nich to kontrowersyjna decyzja. Spotkam się w tej sprawie także z radnymi PiS. Lech Kaczyński zasługuje na upamiętnienie w Warszawie. Jego prezydentury nie oceniam jednoznacznie pozytywnie, ale przy tym, co dziś wyprawia PiS, zmarły prezydent mógłby być wzorem przestrzegania praworządności.

Awaria Czajki pokrzyżowała panu plany i zablokowała start ruchu "Nowa solidarność". Kiedy ruszy pan z nowym projektem?

Zablokowanie to za dużo powiedziane. Po prostu przesunąłem to w czasie.

Na kiedy?

Chcemy wystartować po wcieleniu w życie rozwiązania, które pozwoli zaprzestać zrzutu ścieków do Wisły. Mam nadzieję, że będzie to na początku października. Cały czas nad tym pracujemy. Co nie zmienia faktu, że bardzo trudno zajmować się czymś innym, gdy rządzi się Warszawą. Pokazała to Czajka.

Z tego powodu na początku nie wystartowałem w wyborach prezydenckich. Wiedziałem, że nie dam rady kierować ratuszem i jednocześnie przez pół roku prowadzić intensywnej kampanii wyborczej. Zdecydowałem się dopiero w sytuacji nadzwyczajnej. Uznałem, że przez dwa miesiące pogodzę różne obowiązki, choć było to piekielnie trudne.

Właśnie dlatego zdecydowałem się na formułę ruchu i filozofię długiego marszu. To próba zagospodarowania energii, która powstała w kampanii. Chcemy wyposażyć opozycję w instrumenty, których dziś nie ma – działanie poprzez projekty, zbieranie podpisów pod inicjatywami obywatelskimi, dogłębną analizę problemów Polek i Polaków. Na koniec partiom zawsze na to brakuje czasu i determinacji. Potem zmuszone są robić kampanię w stylu pospolitego ruszenia. A tak się z PiS-em nie wygra.

W pana kampanii zabrakło zwrócenia się w stronę małych miast i wsi. Teraz to się zmieni?

Mam wrażenie, że przez dwa miesiące kampanii zrobiliśmy wszystko, co było można. Nastawiliśmy się na średnie i małe miasta. Odwiedziłem ich ponad sto. Zabrakło czasu, by dotrzeć do wszystkich. Gdybym miał dwa tygodnie więcej, dotarłbym do miejsc, gdzie było więcej sceptyków. Należało ich uspokoić, bo byli strasznie pobudzeni przez propagandę PiS. Zabrakło mi czasu. Właśnie dlatego teraz uruchamiamy ruch, który pracując organicznie, ma odrobić zadanie, na które potem może już nie być czasu.

Gdyby miał pan te dodatkowe dwa tygodnie, wygrałby pan?

Tego nigdy nie będziemy wiedzieć. Wydaje mi się jednak, że gdyby była jeszcze odrobina czasu, wynik wyborów byłby inny. To była fantastyczna kampania obywatelska, ale też w dużej mierze pospolite ruszenie. Pewne jest to, że zabrakło nam prawdziwego przygotowania, zaplecza intelektualnego, internetowego.

To PO ponosi winę za pana przegraną?

Wszyscy ponosimy odpowiedzialność, ale sporo szans zostało zmarnowanych w przeszłości. W wielu miejscach Polski partie opozycyjne mają słabe struktury. Ludzie są gnębieni, jeżeli popierają opozycję. Spotykają ich szykany, przedsiębiorcy muszą się liczyć z dodatkowymi kontrolami. Mamy trzy lata i trzeba się wziąć do roboty. PiS uwłaszczył się na SKOK-ach, dzięki czemu zyskał dziesiątki milionów złotych. Miał środki na budowanie portali internetowych, think tanków, klubów "Gazety Polskiej". Mamy trzy lata, by wykonać podobną pracę i wygrać.

Da się stworzyć taki ruch z obciążeniem partyjnym? Pan jest wiceszefem PO.

Na pewno PO ma sporo pracy przed sobą do tego, by odzyskać wiarygodność. Ruch ma jej w tym pomóc. Zresztą nie tylko jej, wszystkim partiom opozycyjnym. Jeśli ta strona sceny politycznej ma się zmienić, musimy zyskać nowych ludzi i nowe idee. Ruch to sposób na to, żeby zaprosić do polityki ludzi, którzy dziś omijają ją szerokim łukiem i wypracować nowe idee, nowy program i nowy język Tylko w ten sposób uda nam się za trzy lata wygrać.

Ruch nie będzie uczestniczyć w bieżącej polityce. Tym muszą się zająć PO i inne partie zasiadające dziś w Sejmie. Mam nadzieję, że w najbliższych kilku miesiącach PO pokaże, że potrafi wyciągać wnioski i wyjdzie z kryzysu. Że będzie lepiej przygotowana, bardziej nowoczesna, szybciej odpowiadająca na to, co się dzieje na scenie politycznej. Będę ją w tym wspierał.

Czy zmiany w PO wymagają ojcobójstwa i wycięcia starych twarzy, jak Tusk, Schetyna?

Moje niedawne słowa o tym, że Donalda Tuska nie ma w polskiej polityce, zostały przyjęte jako chęć odcięcia się od dorobku PO, a to ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić. Gdybym tak myślał, nie byłoby mnie dziś w partii. Wiem, że naszemu ugrupowaniu udało się bardzo dużo przez osiem lat, ale jest wiele spraw, które mogliśmy zrobić lepiej.

Zresztą to nie tylko moja opinia. Myśli tak większość naszych byłych i obecnych wyborców. Jeśli chcemy utrzymać obecnych, znów przekonać do siebie tych, których straciliśmy, a już na pewno jeśli mamy zyskać nowych, musimy przestać się gniewać na to, że bywają wobec nas krytyczni. Popełniliśmy sporo błędów. Nie adresowaliśmy naszego komunikatu do ludzi, którzy czuli się pozostawieni sami sobie. PiS to dobrze zdiagnozował i wygrał. Trzeba być dumnym z tego, co się udało zrobić, ale umieć się rozliczyć z tego, co się nie udało.

Niektórzy moi starsi koledzy uważają, że za mocno w ich imieniu uderzam się w piersi. Rozumiem ich punkt widzenia, jestem jednak zdania, że żeby wygrać z PiS, musimy w PO dokonać pewnej zmiany myślenia o naszych rządach i o tym, jak i dlaczego Polacy tak je ocenili.

W PO jest sporo obaw przed tym, czym będzie pana ruch. Współpracuje pan z politykami swojej partii przy jego tworzeniu?

Żeby ruch był wiarygodny, nie może być robiony przez polityków. Już to, że ja jestem w PO, powoduje pewną konfuzję. Opieramy się więc na samorządowcach i ludziach spoza partii. Oczywiście swoich kolegów z PO informuję o kolejnych krokach. Także dlatego, że nie chcę, żeby niepotrzebnie obawiali się tego, czym ma być ta inicjatywa. Wyjaśniłem im też, dlaczego w ruchu nie ma miejsca na polityków. To nie ma być inicjatywa, której celem jest stworzenie nowej partii. Jasno deklaruję też, że chcę pomóc Borysowi Budce tak przebudować PO, by więcej osób chciało się do niej zapisać. Na przykład tak zmieniamy statut, by łatwiej i szybciej można było przyjąć nowych członków. Nie wychodzę z PO, pomagam ją naprawić.

Jeśli w PO nie dojdzie do zmian, za którymi się pan opowiada, to wystąpi pan z partii, czy przejmie ją i doprowadzi do rebrandingu?

Tu nie chodzi o rebranding, tylko o prawdziwą zmianę. Nie wystarczy zmiana nazwy. Partia musi być otwarta na innych, na nowe idee, bardziej wyrazista. Wierzę, że prawdziwa przebudowa jest możliwa pod przewodnictwem Borysa Budki. Nie może być tak, że ktoś popełnił jeden błąd i od razu wybieramy nowego przewodniczącego. Apeluję o trochę dojrzałości. W PO jest miejsce dla wszystkich no, chyba że ktoś bardzo źle się tu czuje i przez cały czas próbuje wywoływać konflikt. Wtedy droga wolna.

Kogo ma pan na myśli?

Można krytykować działania szefa partii, nie jesteśmy PiS-em, tylko partią demokratyczną, ale krytyka powinna być konstruktywna. Jedno jest pewne - Platforma musi się zmieniać.

Pana żona zyskała duża popularność w czasie kampanii wyborczej. Będzie dla niej miejsce w pana ruchu?

Gośka zakłada swoją fundację i chce kontynuować to, co robiła w kampanii – rozmawiać o problemach z kobietami w całej Polsce. Będziemy się pewnie spotykać we wspólnym działaniu.

Pana ruch ma inicjować projekty obywatelskie. Co chciałby pan przeforsować?

Ruch opiera się na samorządowcach, a dla nas obecnie bardzo ważne jest finansowanie edukacji i jasnego określenia, na co idzie subwencja i jaki jest podział obowiązków na linii rząd- samorząd. To jedyna szansa na nowoczesną edukację. Chodzi o to, by samorząd mógł dodawać do tego, co jest obowiązkiem rządu, a nie przejmować na siebie obowiązki władzy. Na pewno będziemy jednak także szukać inicjatyw interesujących ludzi, czyli związanych ze służbą zdrowia czy rynkiem pracy. Planujemy też tworzyć platformy internetowe, które gromadzą społeczności i jednocześnie odkłamują manipulacje TVP Info. Ale dziś nie chcę informować o szczegółach.

Skąd chce pan wziąć na to pieniądze?

Na pewno nie z PO. Będziemy się zwracać do ludzi, by nas wspierali. Chcemy także zbudować platformę crowdfundingową. W czasie kampanii otrzymywałem mnóstwo telefonów od osób, które chciały nas wesprzeć dużą sumą lub cyklicznie mniejszymi.

Pana wizja jest dość zbieżna z tą, którą prezentuje Szymon Hołownia. Dopuszcza pan połączenie sił? Niedawno zawarliście pakt o nieagresji.

Rozmawialiśmy po wyborach i stwierdziliśmy, że nie ma sensu rozpamiętywać tego, co było, wzajemnie się atakować. Mamy podobny cel, ale za wcześnie, by mówić o współpracy. Na pewno będziemy chcieli w jakiś sposób połączyć siły, by wygrać wybory. Nie wiadomo tylko, w jakiej formule. Poza tym dyskusja o tym musi się odbywać na partnerskich zasadach. Póki co możemy się spotykać przy konkretnych działaniach czy zbieżnych projektach.

Dzisiaj po stronie opozycji jest bardzo mało zaufania. Chodzi o to, by je odbudować bez ogłaszania kogokolwiek królem opozycji. Niektórzy próbują mnie pchać w tę stronę. Chcę tego uniknąć, bo w takich sytuacjach zaczyna się konflikt. Jeśli za trzy lata wspólne wygramy wybory, to zobaczymy, kto będzie miał największe poparcie. To naturalne, że takie ugrupowanie wybiera premiera i ma najwięcej do powiedzenia. Póki co nie zajmujmy się wzajemnym wbijaniem szpilek, bo to nas oddala od celu.

W czasie, gdy aresztowano Margot, wsparł ją pan w mediach społecznościowych. Nie żałuje pan tych słów po tym, jak nazwała pana ukrytym homofobem i użyła kilku obraźliwych słów?

Nie żałuję. Nie zrobiłem tego, żeby zyskać w oczach Margot tylko dlatego, że tak czułem. Moim celem jest walczyć o wszystkich słabszych. Geje i lesbijki są dziś głównym celem ataku i nieprawdopodobnej homofobii. Nie jestem i nie będę w tej sprawie największym radykałem. Nie zamierzam stawać na każdej barykadzie. Rozumiem, że między innymi dlatego takie osoby jak Margot uważają, że jestem gorszy niż PiS. Trudno. Mają do tego prawo. Ja jednak nie ulegną temu szantażowi. Nie mam problemu z Margot, a z tymi, którzy uznali, że właśnie w ten sposób trzeba bronić praw gejów i lesbijek. Ta droga nie jest właściwa. Nie chodzi o to, by wieszać flagę na figurze Chrystusa, bo to wywołuje wiele kontrowersji. Nic nie da też powieszenie jej na ratuszu. Ostatnio trafił do mnie taki wniosek, tyle że ratusz jest własnością wojewody. Bardziej skuteczna byłaby na przykład walka o zmianę kodeksu karnego, by homofobia była zakazana.

Najprawdopodobniej wkrótce będziemy mieli wybory na Mazowszu. PiS dąży do podziału województwa. PO straci władzę w sejmiku?

To nieprawdopodobna hucpa. PiS bierze samorządy na celownik i według strategii salami najpierw będzie chciało osłabić Mazowsze, później kolejne regiony. Sekret sukcesu Polski to silne samorząd i brak oligarchii gospodarczej. Dziś PiS chce likwidować samorządy i budować oligarchię gospodarczą, czyli próbuje nas prowadzić w stronę państw postsowieckich. Nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia, by dzielić Mazowsze. PiS-owi chodzi jedynie o przejęcie władzy. Czeka nas walka, bo my jej nie oddamy.

Od redakcji: wywiad z Rafałem Trzaskowskim został przeprowadzony w piątek. W niedzielę serwis Pudelek.pl opublikował nagranie z warszawskiego klubu, gdzie bawił się prezydent Warszawy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1138)
Zobacz także