"Rafał", czyli wymarzony prezent dla Karola Nawrockiego [OPINIA]
Jak nie idzie, to nie idzie. I debata w Końskich, która zakończyła się porażką Rafała Trzaskowskiego, i nowa książka "Rafał", która miała budować wizerunek kandydata - przy bliższym oglądzie wyglądają, jakby zostały zaprojektowane w sztabie wyborczym Karola Nawrockiego - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Są takie powiedzenia, które przechodzą do historii. Jednym z nich jest słynna ocena szans Bronisława Komorowskiego na reelekcję. "Komorowski przegra wybory tylko, jeśli pijany przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży" - powiedział w 2015 roku Adam Michnik. I okazało się, że Komorowski wybory przegrał. Wielu sądziło, szczególnie po wyborze drewnianego i pozbawionego charyzmy Karola Nawrockiego na kandydata obywatelskiego ze wsparciem PiS, że obecnie w podobnej sytuacji niekwestionowanego zwycięzcy jest Rafał Trzaskowski, ale… jego sztab i on sam - robią wiele, żeby historia z roku 2015 roku się powtórzyła.
"Rafał" - książka wyborcza Trzaskowskiego to świetny przykład tego procesu. Jej przekaz świetnie wpisuje się bowiem w strategię, tyle że nie Trzaskowskiego, a Karola Nawrockiego i PiS. Opozycja dostałą do rąk argument, że naprzeciw swojskiego chłopaka, jakim jest prezes IPN, stoi chłopak z elit, który o zwykłym życiu wie niewiele, i który nigdy nie został przez nie przeczołgany i wszystko dostał na tacy. Trudno być zatem zaskoczonym faktem, że politycy PiS na portalu X z lubością cytują, co smaczniejsze fragmenty z tej książki. A jest ich, trzeba to jasno przyznać, niemało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kampania Nawrockiego. Cały czas milczą o kosztach
I sam już nie wiem, czy ciekawsze są wspomnienia zwykłego chłopaka z warszawskiej starówki, który dzieciństwo spędził na kolanach Kaliny Jędrusik, wakacje spędzał z czołówką polskich muzyków i aktorów, a także pisarzy; czy przekonywanie, że matura zdana w USA to absolutny standard, i że nie miała ona nic wspólnego z faktem, że "zwykły chłopak ze Starówki" pochodził jednak z elit, których start - z samej definicji - był łatwiejszy niż rzesza jego rówieśników.
"Rafał" - najlepsze kawałki
W ścisłej czołówce najlepszych dla Karola Nawrockiego fragmentów tej książki sytuują się, cytowane przez Krzysztofa Stanowskiego, rozmyślania na temat nurkowania z rekinami.
"A rekiny? To chyba też hardcore?" - pytała prowadząca wywiad. A Rafał Trzaskowski wszedł w tę rozmowę jak w masło. "No tak, bo jak się widzi dwadzieścia rekinów wokół siebie, niektóre pływają pół metra od nas, ocierają się, to robi wrażenie. Ale trzeba myśleć zdroworozsądkowo, rekiny dwu- czy trzymetrowe nie atakują ludzi, chyba że się pomylą. Raz wpadłem w stres, bo zjadały przy mnie rybę, sporego groupera, pojawiła się krew, zaczęła się szamotanina i trzeba było szybko się oddalić, a nie było to takie łatwe, bo nurkowałem w miejscu wulkanicznym, z silnymi prądami. A kiedyś, jak zszedłem na 30 metrów przy wraku koło chorwackiej wyspy Vis, okręcił mi się koło szyi konger, rodzaj węgorza morskiego – w końcu go odwinąłem, ale że był gruby jak ramię, to też najadłem się strachu".
Ale nie, to nie jest wcale koniec, bo dziennikarka jest naprawdę dociekliwa. "Po co panu taka adrenalina?". I znowu odpowiedź idealna do darcia łacha. "Ciekawość. Obcowanie z kosmiczną przyrodą. To jest piękne. Zresztą mi się to też przydaje w życiu. W sytuacjach nerwowych niektórzy mają zrzuty adrenaliny, ręce im się trzęsą, a ja sobie wtedy wizualizuję, że siedzę 40 metrów pod wodą – i tam to dopiero jest stres" - mówi kandydat na prezydenta.
Innym, też niesamowitym fragmentem, który z całą pewnością będzie szeroko komentowany przez media i innych polityków, jest ten o ulubionej polskiej pieśni. Jaki to utwór? Syn muzyka jazzowego miałby ogromne możliwości, by tu błysnąć, ale nic z tego. Odpowiedź jest prosta: "Boże, coś Polskę" Dlaczego? "Lubiłem, kiedy śpiewało się ją w latach 80. na demonstracjach czy w kościele. Słowa "Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie" zmieniano na "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie" – i mnie to, dzieciaka, wzruszało. Mieszkałem na Starym Mieście, biegaliśmy z kolegami po demonstracjach. Czasami ojciec brał mnie ze sobą na protesty, widziałem te flagi biało-czerwone i ZOMO-wców, którzy ganiali ludzi i walili im w oczy gazem" - wspomina Rafał Trzaskowski.
Wysoko na mojej liście najlepszych fragmentów są też rozważania na temat własnego wzrostu. Rafał Trzaskowski zapewnia wprawdzie, że w ogóle nie przejmował się atakiem na swój wzrost przez PiS, ale sprawie tej poświęca pewien fragment. "… zaczęła się kolejna inba, że mam 168 centymetrów wzrostu - wspomina kampanię 2020 roku. - A niby polityk powinien być wysoki. Pamięta pani? Nie, a ile pan ma? 180. Ale widocznie PiS robił, jak mniemam, analizy i wyszło im, że powinni przedstawiać Andrzeja Dudę jako tego wyższego. Aż wtedy sprawdziłem: Duda jest wyższy ode mnie o jeden centymetr. I jak zadziałała propaganda pisowska? Ktoś napisał prześmiewczy tweet, a TVP go pokazało jako news o tym, że mam 1,68 metra i dlatego chodzę na koturnach, to znaczy martensy to koturny. Ale dzięki temu gdzie nie pojadę, wszyscy się dziwią, żem taki wysoki".
Hagiografia tego, który nie ma sobie nic do zarzucenia
Zostawmy jednak fragmenty, które wykorzystać może, i z pewnością to zrobi, sztab Nawrockiego, bo to wcale nie jest jedyny problem z tą książką, i z wizerunkiem jej bohatera. Jeśli sztabowcy chcieli przybliżyć ludziom postać kandydata, pokazać go jako idealną postać, to zrobili wszystko, by ta "zupa była za słona".
Rafał Trzaskowski to postać - na co zwrócił uwagę w "Newsweeku" Krzysztof Varga - idealna. On nie ma żadnych wad, wszystko mu w życiu wychodzi, ze wszystkiego wyciąga wnioski, miał super rodziców, fantastycznych przyjaciół, idealną żonę i cudowne dzieci. I nigdy nie poniósł klęski (no dobra nie napisał magisterium na anglistyce, ale za to ma doktorat ze stosunków politycznych). Ideał, ale nie Ananiaszek z przygód Mikołajka, bo dodatkowo urwis i normals, który lubi zaszaleć na imprezach, ale w chwilach wolnych uczy się języków. "Rafał" to zatem nie biografia, ale hagiografia, życiorys politycznego świętego, który wyciąga wnioski i idzie do przodu.
I zostawiając już na boku fakt, że od takiej ilości lukru (autolukru) może rozboleć żołądek, bardziej groźne jest to, że z wypowiedzi samego Trzaskowskiego wynika, że nie widzi on żadnych swoich błędów. Przegrana kampania wyborcza w 2020 roku? Wszystko było super. Prezydentura w Warszawie? Żadnych błędów. I nie, nie jestem złośliwy, tego typu opinie naprawdę padają w wywiadzie. Donata Subbotko pyta o poprzednie wybory prezydenckie: "Co pan zrobił źle?", a Rafał Trzaskowski odpowiada: "Nieskromnie powiem, że nie mam sobie nic do zarzucenia, niczego nie schrzaniłem. Wprawdzie nie byłem we wszystkich miejscach, w których chciałbym być, ale nie starczyło czasu. Tylko Końskich wszyscy się uczepili"…
Analogicznej odpowiedzi udziela Rafał Trzaskowski na pytanie, co będzie jego wyrzutem sumienia jako prezydenta Warszawy. "Nie mam wielkich wyrzutów sumienia. Jestem prezydentem Warszawy od 2018 roku i nie ma takiej rzeczy, która by mi się kompletnie nie udała. Konsekwentnie realizowałem swoje plany. Choć oczywiście chciałbym, żeby zmiany postępowały, jak mówię, jeszcze szybciej" - oznajmia. Jednym słowem jest super, a jak ktoś krytykuje, to z pewnością nie wie, ile robi prezydent Warszawy. No jeśli to jest model szukania wsparcia wśród wyborców niezdecydowanych, to z pewnością nie jest udany.
Brudni, głupi, źli… Więc dlaczego przegrał?
Nie jest także metodą szukania wyborców wśród niezdecydowanych uleganie politycznemu radykalizmowi Donaty Subbotko. Owszem, na jej tle, Trzaskowski wygląda na umiarkowanego, ale… nie służy mu nieustannie powracające w pytaniach określanie jego przeciwników politycznych mianem faszystów. A do tego on sam chętnie wchodzi w dyskurs, z którego wynika, że wśród polityków PiS-u niemal nie ma ludzi uczciwych. "Wśród pisowców są ludzie do spodu źli, frustraci ze złymi emocjami, zakompleksieni. Są też totalni konformiści, cynicy. I jest garstka ludzi, którzy kiedyś byli państwowcami i wcale nie byli najgorsi, tylko się pogubili, znaleźli się po tamtej stronie, bo inna ich nie chciała" - mówi Rafał Trzaskowski, dla którego polityka jest walka dobra ze złem, przy czym dobro prezentuje jego strona, a zło… wiadomo ta druga.
Dobrych słów nie znajduje Rafał Trzaskowski nawet dla Andrzeja Dudy, z którym przegrał. On także jest tak beznadziejny, że w zasadzie nie wiadomo, dlaczego kandydaci PO aż dwukrotnie z nim przegrali. I tu trzeba zacytować cały fragment z pytaniami dziennikarki, bo dopiero w tej formie widać, jak bardzo nie rozumie Rafał Trzaskowski, dlaczego jego formacja przegrała.
"Spotkałem człowieka bardzo, bardzo nerwowego i spiętego pod każdym możliwym względem. Było mi go po ludzku żal" - mówi Trzaskowski. A dziennikarka go podkręca: "Był elementem reżimu PiS, z rozmysłem przyczynił się do upadku znaczenia urzędu prezydenta". I tu prezydent Warszawy zaczyna się tłumaczyć: "Dlatego miałem do siebie pretensje, bo powinny mi towarzyszyć inne odczucia. No ale nie można mu odmówić, że dwa razy wygrał wybory, nawet jeżeli drugi raz nie do końca uczciwie. Ma pewien talent i wyczucie. Umówmy się, Andrzej Duda miał zdolność pokazania się jako swój człowiek. Jak rozumiem, PiS szukał kogoś, kto wygląda jak idealny zięć. Nienarzucający się, w sumie sympatyczny, przystojny… Nie chcę używać dosadniejszych sformułowań" - mówi.
A Donata Subbotko drąży: Jakich? "Powiedzmy delikatnie, że niezbyt asertywny. Robiący złe rzeczy nie dlatego, że jest złym człowiekiem, ale przez słabość charakteru" - odpowiada Trzaskowski, a na pytanie, czy Duda jest skrzywdzony i złamany, odpowiada: "Pewnie takiego PiS potrzebował. Bez własnego zdania. Powiem tyle, że tak sobie patrzyłem na niego i wiedziałem, że on nie ma żadnego pomysłu na sprawowanie urzędu prezydenta"
I zostawiając na boku to, że jest to zwyczajnie niesprawiedliwa ocena, to dowodzi ona przede wszystkim tego, że kandydat na prezydenta w gruncie rzeczy traktuje swoich przeciwników jako niemądrych, złamanych, złych, a w najlepszym razie nieudaczników. Takie oceny sprawiają zaś, że… nie jest w stanie się od nich uczyć. Donald Tusk, cokolwiek by o nim myśleć, jest w stanie to robić, bo on nie traktuje własnej propagandy poważnie, i wie, kiedy z niej zrezygnować. "Rafał" pokazuje, że Rafał Trzaskowski do takiego pragmatycznego podejścia do własnych narracji, nie jest zdolny. A to jest dla polityka słabość, a nie siła.
Sztabowcy Nawrockiego mają lekturę
I właśnie dlatego ta książka jest prezentem dla PiS i Karola Nawrockiego. Nieprzekonanych ona raczej do Trzaskowskiego nie przekona, a przeciwnikom politycznym da masę kontentu do żartowania i wyśmiewania. Analitycy polityczni zaś, szczególnie ci ze sztabów, uważnie przeczytają tę książkę, tak by znaleźć w niej słabe punkty kandydata.
I wbrew pozorom wcale nie mówię o sprawach, których ujawnienie mogłoby zaszkodzić kandydatowi, a które zostały rozbrojone (choć i o nich jest w książce mowa, by znaleźć - bardzo ostrożnie opowiedzianą historię dotyczącą dziecka z wadami letalnymi), ale o cechy charakterologiczne i wizerunek kandydata Trzaskowskiego, które można wykorzystać, by w niego uderzyć. Jestem więc przekonany, że "Rafał" jest teraz najchętniej czytaną książką w otoczeniu Karola Nawrockiego.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".