Gen. Skrzypczak domaga się zmian. Burza po słowach ministra Sikorskiego
Polska powinna zestrzeliwać rosyjskie rakiety nad Ukrainą, zmierzające w stronę Polski - powiedział szef MSZ Radosław Sikorski. Te słowa z zadowoleniem przyjęła część wojskowych, oczekujących zdecydowanych działań w sprawie naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej. Temat powraca, bo Rosja znów wysłała rakiety i drony na cele niedaleko naszej granicy.
04.09.2024 | aktual.: 05.09.2024 08:19
- Bardzo mnie cieszy opinia wypowiadana przez ministra, szefa MSZ. Sądzę, że to pewne przygotowanie polityczne, bo czas podjąć w NATO jednoznaczną decyzję wobec rosyjskich ataków. Dla mnie jako żołnierza sprawa jest prosta: czy wlatuje do nas jedna rakieta, czy sto, strzela się, broniąc życia własnych obywateli - skomentuje dla WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce.
- Kiedy będziemy zestrzeliwać te ruskie pociski lecące w kierunku naszej granicy? Może wtedy, kiedy takie sceny będą w naszych przygranicznych miastach. Rosja boi się tylko tych, którzy nie lękają się używać swojej sprawczej siły - komentuje ppłk Maciej Korowaj, wojskowy analityk.
Nawiązał do środowego ataku rakietowego na Lwów. Zginęło w nim siedem osób, w tym troje dzieci, a prawie 50 osób zostało rannych. Cywilne obiekty zostały obrócone w gruzy.
W środę nad ranem Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, jak zwykle w takiej sytuacji, poderwano samoloty, aby strzec wschodniej granicy. Nie było incydentu z naruszeniem polskiej przestrzeni.
Nadal toczy się dyskusja polityków i ekspertów o to, czy strzelać do obiektów, które podczas zmasowanych ataków Rosji naruszą naszą przestrzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sikorski rozjuszył Rosjan. "Cicho głupcze"
- Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą mają obowiązek zestrzeliwać nadlatujące rosyjskie pociski, zanim wejdą one w ich przestrzeń powietrzną - powiedział niedawno dziennikowi "Financial Times" Radosław Sikorski. Dodał, że byłoby to "uzasadnioną samoobroną".
Przypomnijmy, że na początku lipca Polska i Ukraina podpisały umowę o bezpieczeństwie, chcąc uzgodnić "możliwości ewentualnego przechwycenia w przestrzeni powietrznej Ukrainy pocisków rakietowych i dronów". Wówczas sekretarz NATO Jens Stoltenberg nie zgodził się na takie rozwiązanie, uzasadniając, że Sojusz "stanie się częścią konfliktu". Dlatego i tym razem do wywiadu Sikorskiego odniósł się rzecznik NATO, Oświadczył, że Sojusz "ma obowiązek zapobiec dalszej eskalacji wojny rosyjskiej" oraz "nie jest stroną konfliktu i nie stanie się stroną konfliktu" w Ukrainie.
Mimo to Sikorski wyraźnie zrobił wrażenie w Rosji. We wtorek ministra atakowali z wściekłością rosyjscy propagandyści. - Kierując się tą logiką, powinniśmy zestrzelić wszystkie samoloty wojskowe lecące w kierunku Obwodu Królewieckiego - padło w trakcie programu kremlowskiego propagandysty Władimira Sołowjowa. On sam skomentował, że NATO powiedziało Sikorskiemu: "głupcze, siedź cicho".
Wojskowi potwierdzają konieczność wywoływania presji
- Słuszna jest presja państw frontowych NATO na ustanowienie sojuszniczej wysuniętej obrony powietrznej przed zagrożeniami z teatru wojny w Ukrainie - uważa z kolei gen. Stanisław Koziej (wypowiedź przytacza dziennik "Fakt").
W rozmowie z WP ppłk. Maciej Korowaj przypomniał, że będąca członkiem NATO Turcja w 2015 roku, podczas wojny w domowej Syrii, zestrzeliła rosyjski bombowiec. Maszyna znajdowała się w tureckiej przestrzeni powietrznej. W ten sposób ukrócono prowokacyjne poczynania rosyjskich pilotów zaangażowanych w wojnę. Interesy obu krajów były w tej wojnie sprzeczne. Groźby wypowiadane z tej okazji przez Władimira Putina spełzły na niczym.
Dziś ppłk Korowaj jest zdania, że Polska nie można okazać niezdecydowania, "odczytywanego w Rosji za słabość".
Prawie 59 proc. Polaków uważa, że Polska powinna niszczyć obiekty wlatujące nad nasze terytorium podczas ataków Rosji na Ukrainę, i to nawet jeśli nie ma pewności, co to za obiekty - wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie "Rzeczpospolitej" Przeciwnego zdania jest 22 proc. osób.
"Mieliśmy obiekt na celowniku"
26 sierpnia podczas zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę prawdopodobnie dron typu Geran/Shahed zboczył z kursu, wlatując do Polski. - Obiekt miałem w pełnej kontroli, byłem gotowy do jego zestrzelenia, byłem w kontakcie z ministrem obrony Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem - mówił dziennikarzom generał Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Jak tłumaczył, nie uzyskano potwierdzenia wizualnego obiektu, dlatego nie mogła paść komenda do jego zwalczania. Obiekt przekroczył granicę około na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonohrad i po 25 km lotu w Polsce zniknął z radarów.
Część wojskowych do dziś krytykuje takie konsultacje dowódcy z ministrem. - Tak wygląda skażenie brakiem decyzyjności. To nie jest poker, aby dowódca z politykiem próbowali zgadywać, czy rosyjski dron trafi w coś, czy nie trafi, a może wyleci, a może spadnie. Już naprawdę proszę, aby zakończono tę degrengoladę, zanim dojdzie do tragedii. Jeśli brakuje odpowiednich ludzi, powołajcie na stanowiska emerytów, takich jak ja - oburza się Skrzypczak.
Nawiązał do incydentu w Rumunii z 25 lipca, gdy europejskie media informowały o zestrzeleniu rosyjskich dronów, które zboczyły z kursu ataku na ukraiński port Izmaił. Nieco później resort obrony i premier Rumunii zaprzeczyli zestrzeleniu. - Tak właśnie uczestniczy się w tej grze. Lufa jest gorąca po strzale, ale mówi się, że to nie my - podsumowuje Skrzypczak.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski