Radny oszukiwał na automatach - grozi mu osiem lat
Były radny miejski Kazimierz S. stanie przed sądem. Prokuratura Rejonowa w Bełchatowie ma już gotowy akt oskarżenia w sprawie oszustw na automatach do gry, jakich S. miał się dopuścić.
Sprawa na jaw wyszła w czerwcu 2009 roku, kiedy Kazimierz S. był jeszcze radnym. I choć on sam twierdzi, że odsłaniał kulisy mafii hazardowej, prokurator ma zupełnie inne zdanie. Policjanci przyłapali go na gorącym uczynku, kiedy monetą przywiązaną na sznurku próbował oszukiwać, grając na automatach.
- Będzie oskarżony o kilkakrotne oszustwo - mówi Danuta Grzybowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Bełchatowie. - To pierwsza taka sprawa, bo nie przypominam sobie, aby wcześniej ktoś był u nas sądzony za oszustwa na automatach.
Jak twierdzi prokurator, Kazimierz S. oszukiwał na automatach nie w jednym, a w kilku barach w mieście. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności. - Sąd wyda karę łączną za wszystkie czyny - dodaje Grzybowska.
Kazimierz S. zarzuty w tej sprawie usłyszał, kiedy był jeszcze radnym miejskim. Kwestia trafiła nawet pod obrady tego gremium. Wówczas S. tłumaczył, że policja przeszkodziła mu w jego prywatnym śledztwie, gdy namierzył aferę hazardową. Stwierdził wówczas, że padł ofiarą oszustwa i spisku mafii, kontrolującej proceder gry na automatach. Sugerował nawet, że za całym wydarzeniem może stać ktoś z wymiaru sprawiedliwości, a on jest tylko ofiarą.
W jego historię nie uwierzyli ani koledzy z rady, ani prokurator, który przygotował akt oskarżenia. - Zaczęło się od panienek na czacie, a teraz mamy kolejnego Jamesa Bonda, który próbuje ścigać mafię po Bełchatowie - podsumował aferę hazardową byłego radnego Włodzimierz Kuliński, przewodniczący rady miasta.
Bo nie był to pierwszy raz, gdy Kazimierz S. zasłynął jako bohater historii niekoniecznie związanych z polityką. Stało się o nim głośno, gdy uratował nastolatkę przed popełnieniem samobójstwa podczas rozmowy na młodzieżowym czacie. Później warunkowo umorzono wobec niego postępowanie w sprawie psychicznego znęcania się nad rodziną. Właśnie to orzeczenie oznaczało dla niego pożegnanie się z mandatem radnego. S. odwoływał się od kolejnych postanowień, ale bez skutku.
Kazimierz S. wersję z prywatnym śledztwem, zaprezentowaną na sesji, podtrzymywał też, składając zeznania przed prokuratorem. Tłumaczył się własnym śledztwem przeciwko oszustwom na automatach. W prokuraturze złożył też zawiadomienie w sprawie właścicieli barów. Twierdzi, że to oni, a nie on, dopuszczają się oszustw.
- Oskarżony zażądał wszczęcia śledztwa na podstawie ustawy o grach losowych, bo jak twierdził, wielokrotnie grał i nic nie udało mu się wygrać - mówi prokurator Danuta Grzybowska.