Putin zapowiada odwet na Ukrainie. Ekspert mówi o użyciu broni nuklearnej przez Rosję
Donald Trump po rozmowie z Władimirem Putinem przekazał, że Rosja stanowczo odpowie na ukraińską operację "Pajęczyna" i atak na lotniska. Pojawiają się głosy, że Kreml może użyć nawet nuklearnego arsenału. Według Bartłomieja Wypartowicza, eksperta portalu Defence24, rewanż jest rzeczywiście prawdopodobny, ale użycie broni jądrowej już nie.
To była czwarta rozmowa telefoniczna Trumpa z Putinem, od kiedy amerykański prezydent postanowił zaprowadzić pokój w Ukrainie. Po jej zakończeniu prezydent USA postanowił przekazać opinii publicznej na świecie groźbę rosyjskiego dyktatora. Jak poinformował Trump, "prezydent Putin powiedział – i to bardzo stanowczo – że będzie musiał odpowiedzieć na ostatni atak na lotniska".
W wyniku operacji "Pajęczyna" przekazano, że uderzono w 41 samolotów strategicznego lotnictwa Federacji Rosyjskiej, wchodzących w skład nuklearnej triady. Znaczna część maszyn została całkowicie zniszczona. Początkowo mówiono, że liczba uszkodzonych samolotów wyniosła 41, w rzeczywistości ma to być 15. Uszkodzono również linie kolejowe i most Krymski.
Jak może wyglądać odwet Rosjan? "The New York Times" ostrzega, że Putin uderzy w obiekty cywilne i sieć energetyczną za pomocą rakiet balistycznych. Z kolei, "Daily Express" alarmuje o ryzyku użyciu przez Rosjan nuklearnego arsenału.
"Amerykański wywiad nie ustalił jeszcze, jakie ataki szykuje Rosja, ale urzędnicy uważają, że Moskwa może wznowić ataki dronów na cele cywilne, uderzyć w system władzy Ukrainy lub wystrzelić nowe fale pocisków balistycznych średniego zasięgu" – pisze z kolei ukraiński serwis "Unian" powołując się na "New York Times"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Akcja "Pajęczyna" Ukrainy. Nagrania z ataków na lotniska w Rosji
"Pytanie, czy Rosjanie mają ich dużo"
Zdaniem Bartłomieja Wypartowicza, rewanż Rosji jest rzeczywiście prawdopodobny.
- Pojawia się pytanie o skalę odwetu. Jeżeli bierzemy pod uwagę kwestię ataków lotniczych, po ataku ukraińskich dronów Rosjanie ograniczone pole manewru. W ramach operacji "Pajęczyna" zaatakowane zostały bowiem bombowce strategiczne i lotnictwo. Był to duży cios dla Kremla. Tym samym atak z powietrza może być trochę utrudniony – mówi Wirtualnej Polsce Bartłomiej Wypartowicz, ekspert portalu Defence 24.
Ale jak podkreśla, należy pamiętać, że Rosjanie mają inne środki napadu powietrznego.
- M.in. mówimy o wyrzutniach rakiet balistycznych Iskander i rosyjskim "Wunderwaffe" czyli Oreszniku. To rakieta balistyczna średniego zasięgu, zdolna do przenoszenia głowic nuklearnych. Pytanie, czy Rosjanie mają ich wystarczająco dużo. I czy nie służą im jedynie jako straszak. Straszenie jej użyciem miało już miejsce przed paradą zwycięstwa w Moskwie. A użyto jej do tej pory raz, w listopadzie 2024 roku do ataku na zakłady pod miastem Dniepr – przypomina ekspert.
Zdaniem Wypartowicza, w ramach odwetu Putin może chcieć zaatakować ponownie duże miasta w Ukrainie.
- A właściwie już to robi. W nocy mieliśmy ataki dronami na Odessę czy na Chersoń, gdzie spadły bomby lotnicze, uszkadzając budynek administracji obwodu. Jeśli to miałaby być odpowiedź, pytaniem pozostaje, czy to wystraszyłoby Ukrainę. Moim zdaniem: nie. Kolejne ataki na obiekty cywilne tylko rozjuszają Kijów – uważa Bartłomiej Wypartowicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksplozje pod Kurskiem. Ukraina uderzyła bronią z Francji
Natomiast, według eksperta, w kwestii broni jądrowej trzeba patrzeć na doktrynę jej użycia.
- Możemy postrzegać Rosjan czasami jako szaleńców, ale jej użycie przyniosłoby więcej strat aniżeli zysków. Operacja "Pajęczyna" nie była przeprowadzana z użyciem broni jądrowej, więc odpowiedź Moskwy nie będzie jej obejmować. Nawet kiedy ukraińskie wojska wtargnęły do obwodu kurskiego i biełgorodzkiego, Rosja skupiła się na odbiciu tych terytoriów z rąk ukraińskich żołnierzy, a nie do sięgania do arsenału nuklearnego – ocenia ekspert.
Z kolei emerytowany brytyjski generał Richard Kemp uważa, że Władimir Putin jednak mógłby wykorzystać taktyczną broń atomową. Były wojskowy uważa, że celem ataku mogłyby być: ukraińskie siły zbrojne, lotniska, elektrownie atomowe oraz miasta.
"Najbardziej prawdopodobnym celem jest ukraińska koncentracja bojowa czołgów, artylerii i żołnierzy na linii frontu. Ukraina utrzymuje swoje siły tak rozproszone, jak to tylko możliwe, ale nawet na obszarze o niskiej gęstości zaludnienia efekt psychologiczny takiego ataku atomowego byłby ogromny" - napisał Richard Kemp w felietonie dla "Daily Mail"
Po telefonicznej rozmowie z Putinem Trump podkreślał, że "była to dobra rozmowa, ale nie taka, która doprowadzi do natychmiastowego pokoju". Jak się okazało, nie dotyczyła ona postępów negocjacji w Stambule. A obaj prezydenci nie rozmawiali o zawartości "memorandów", jakie przekazały sobie Ukraina i Rosja. W efekcie wygląda na to, że zainicjowane przez Donalda Trumpa "rozmowy pokojowe" z Putinem w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie kończą się najwyraźniej po czterech miesiącach groźbą krwawego odwetu ze strony Rosji na Ukrainie.
W ocenie eksperta portalu Defence 24, de facto nigdy nie było blisko zakończenia wojny, a perspektywa pokoju jest nierealna.
- Putin nadal będzie chciał osiągnąć jak najlepszą pozycję negocjacyjną. Rosja będzie więc dalej próbować przejąć militarną kontrolę nad całym Donbasem i obwodami: charkowskim i chersońskim. Widzą, że Ukrainie zaczyna brakować amerykańskiego wsparcia. Nowych pakietów broni nie ma. Ciężar zaczyna spadać na barki Europy, która niestety dużo mówi, a mało robi – komentuje Wypartowicz.
I jak zauważa, w sytuacji przeciągającego się konfliktu to Rosjanie mają przewagę.
- Na froncie to Moskwa ma terytorialne zyski. A w związku z tym nie spodziewam się żadnego zawieszenia broni. Dodatkowo odkąd Donald Trump został prezydentem USA, ta wiara jest zerowa. To niepoważne, że amerykański prezydent dzwoni do Putina i zabawia się w rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, ogłaszając światu, że Rosja weźmie odwet na Ukrainie. Nawet Kreml tego nie komunikował – podsumowuje Bartłomiej Wypartowicz.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski