Najpierw "Pajęczyna", teraz Most Krymski. "Putina musiało to zaboleć"
Po weekendowym spektakularnym ataku ukraińskich dronów na rosyjskie lotnictwo Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) uszkodziła most Krymski. To kolejna operacja, która ma na celu osłabienie rosyjskiej infrastruktury wojskowej. – Cała akcja to najwyższy poziom. Putina musiało to zaboleć – mówi WP płk. rez. Piotr Lewandowski.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ogłosiła, że przeprowadziła trzeci atak na most Krymski, który łączy okupowany Krym z kontynentalną częścią Rosji. Atak miał miejsce we wtorek rano i zakończył się uszkodzeniem podwodnych podpór mostu.
Operacja, która trwała kilka miesięcy, była starannie zaplanowana i przeprowadzona bez ofiar wśród ludności cywilnej. SBU poinformowała, że do zniszczenia podpór mostu użyto 1100 kg materiałów wybuchowych w ekwiwalencie trotylowym. Most, który jest kluczowym elementem logistycznym dla Rosji, znajduje się teraz "w stanie awaryjnym".
Generał Wasyl Maluk, szef SBU, podkreślił, że operacja była częścią szerszej strategii, Ukrainy mającej na celu odzyskanie kontroli nad Krymem.
- Putina musiało to zaboleć, bo most Krymski jest jednym z najlepiej chronionych obiektów przez Rosjan. Uszkodzenia może nie są duże, ale przeprowadzenie całej akcji pod wodą musiało wywołać wściekłość na Kremlu. Zapewne polecą też głowy wojskowych odpowiedzialnych za ochronę przeprawy – mówi WP płk. rez. Piotr Lewandowski, były dowódca bazy wojskowej w Redzikowie i wykładowca w ośrodku szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Akcja "Pajęczyna" Ukrainy. Nagrania z ataków na lotniska w Rosji
A przypomnijmy, że w weekend 117 ukraińskich dronów uderzyły w rosyjskie bazy Olenia w obwodzie murmańskim, Diagilewo w obwodzie riazańskim, Iwanowo w obwodzie iwanowskim, a także Biełaja w obwodzie irkuckim. Bezzałogowce zostały potajemnie przetransportowane na terytorium Rosji w specjalnie do tego przygotowanych mobilnych kontenerach (niektóre źródła mówią o drewnianych domkach), zamontowanych na ciężarówkach. Dachy tych kontenerów miały zostać zdalnie otworzone, podobnie jak i zdalnie, z wnętrza pojazdów, uruchomiono drony.
Zdaniem płk. rez. Piotra Lewandowskiego mieliśmy do czynienia ze spektakularną operacją ukraińskich służb.
- Były to niekonwencjonalne działania, biorąc pod uwagę stopień zaawansowania i skomplikowania całej akcji. To najwyższy poziom. Skoordynowano ją z nalotem na Moskwę, z wieloma oddalonymi rosyjskimi obwodami i uderzeniem w most Krymski. Była to operacja o charakterze narastającym, mająca powodować dezorganizację rosyjskiego państwa. W efekcie mieliśmy zakorkowane autostrady, kontrolowane wszystkie TIR-y – komentuje były wojskowy.
W jego ocenie mówimy o "mistrzowskim" poziomie koordynacji.
- Niektóre z zaatakowanych baz były odległe od siebie ponad 5 tysięcy kilometrów. Termin uderzenia był więc ustalony wcześniej – uważa rozmówca Wirtualnej Polski.
Przebieg operacji "Pajęczyna" był osobiście nadzorowany przez prezydenta Ukrainy, a bezpośrednio nad jej realizacją czuwał szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Maluk wraz z zespołem SBU. Zdaniem ukraińskich służb, trafiono łącznie w 34 proc. nosicieli strategicznych pocisków manewrujących na głównych lotniskach w Federacji Rosyjskiej i uszkodzono 41 samolotów lotnictwa strategicznego
- Gdyby zniszczyli faktycznie ponad 40 maszyn, to byłby bardzo poważny cios. Nie tyle dla rosyjskiej triady nuklearnej, ile do zdolności przenoszenia pocisków manewrujących z rodziny H przez rosyjskie bombowce strategiczne. Najboleśniejszą stratą jest zniszczenie przez drony samolotów A50. W mojej opinii te straty były jednak mniejsze i aż tak bardzo nie osłabią rosyjskich możliwości uderzeń w ukraińską infrastrukturę krytyczną. Ale mogę się mylić – ocenia płk. rez. Piotr Lewandowski.
I jak dodaje, to kompromitacja rosyjskich służb.
- Ukraina pokazała natomiast zdolność do stosowania niekonwencjonalnych rozwiązań, chociażby wybudowanie mieszkalnych kontenerów z podwójnymi dachami i użycia rosyjskiej stacji GSM – komentuje rozmówca WP.
I jak podkreśla, operacja wywołała też ogromne poruszenie w obszarze propagandowym.
- Proszę zwrócić uwagę na reakcję amerykańskiej administracji, która zaczęła lamentować, że Ukraina nie chce pokoju i torpeduje rozmowy pokojowe w Stambule. Co znamienne — rosyjskie, wcześniejsze ataki na Kijów jakoś nie torpedowały negocjacji dla Białego Domu. Waszyngton zachodził w głowę, jak takie mocarstwo jak Rosja zostało uderzone w nuklearną triadę. USA zaczęły się zastanawiać czy przypadkiem ktoś nie może im zrobić podobnego – podsumowuje płk. rez. Piotr Lewandowski.
Pierwsza reakcja Putina
Sam Putin po raz pierwszy odniósł się do ataków w środę po południu.
Kto w ogóle prowadzi negocjacje z tymi, którzy stawiają na terror - powiedział Władimir Putin. - Reżim kijowski, który i tak jest nielegalny, przekształca się w organizację terrorystyczną. Ich sponsorami są wspólnicy terrorystów. Dzisiejszy reżim kijowski w ogóle nie potrzebuje pokoju. Pokój oznaczałby dla niego utratę władzy - bredził rosyjski dyktator.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski