"Putin się wścieknie". Rosja się obawia, a Ukraina nie odpuści Krymu
Rosjanie w pośpiechu budują specjalne ogrodzenia mostu Krymskiego, nazywane "barykadami antysabotażowymi". Obawiają się zniszczenia linii kolejowej, zaopatrującej wojska na froncie. Dla Ukrainy półwysep staje się centrum kontrofensywy. Zniszczenie mostu byłoby policzkiem dla Putina.
Kilka dni temu do sieci trafiło zdjęcie przedstawiające dodatkowe umocnienia, jakie Rosjanie budują przy moście Krymskim (nazywanym również Kerczeńskim). Wynika z niego, że próbują zabezpieczyć obiekt przed kolejnymi atakami Ukraińców przy użyciu dronów morskich.
Most Krymski to obiekt o dużym znaczeniu strategicznym. Stanowi jedną z dwóch głównych tras, jakie Rosjanie wykorzystują do przerzucania sprzętu oraz wojsk na Krym, a następnie na południe Ukrainy. Krymskie porty i bazy stanowią dla Południowego Zgrupowania Wojsk, które walczy w Zaporożu, główne zaplecze logistyczne. Tędy przechodzą wszelkie zapasy, amunicja, paliwo i żołnierze. Dodatkowo linia kolejowa, biegnąca mostem, pozwala na dosyć sprawne przerzucanie środków bojowych i zaopatrzenia z terenu Rosji.
Zbudowany w 2018 roku most na Krym łączy okupowany przez Rosję od 2014 roku Półwysep Krymski z rosyjskim Krajem Krasnodarskim. Przeprawę osobiście otwierał Władimir Putin.
Duże zniszczenia, Rosjanie wściekli
Do tej pory Siły Zbrojne Ukrainy dwukrotnie były w stanie dokonać uderzeń na most Krymski. 8 października 2022 r. zniszczona została drogowa część mostu łączącego Krym z Półwyspem Tamańskim. Rosjanom udało się ją odbudować, ale 17 lipca 2023 r. o świcie doszło do drugiego ataku na most Krymski, w wyniku którego uszkodzone zostały filary mostu oraz przylegające do nich przęsło, które osunęło się do wody. Uszkodzenia dotknęły jedną z dwóch jezdni części drogowej mostu, a przebiegająca równolegle linia kolejowa nie ucierpiała. Atak miał zostać przeprowadzony przez powietrzne lub podwodne drony. Do przeprowadzenia uderzeń przyznały się ukraińskie władze.
Z kolei pod koniec lipca armia ukraińska przeprowadziła udany atak na most Czonharski, który łączy obwód chersoński z Półwyspem Krymskim. Do ataku użyto dostarczonych przez Wielką Brytanię rakiet Storm Shadow. Wskutek ataku przeprawa była nieprzejezdna, a kierowcy musieli korzystać z objazdu drogą lądową. Warto dodać, że most Czonharski ma również duże znaczenie dla rosyjskiej armii, która wykorzystuje go do transportowania broni.
W nocy z czwartku na piątek miało dojść także do ostrzału Krymu. Jak podała rosyjska agencja TASS , cytując rosyjskie ministerstwo obrony — państwowa obrona powietrzna miała zestrzelić 10 dronów, a trzy kolejne unicestwić za pomocą elektronicznych środków zaradczych.
"Ukraina zaatakuje linię kolejową"
- Ukraina już w praktyce pokazała jak wyglądają ataki na most Krymski. Rosjanie muszą więc się przed nimi bronić. Tym bardziej, że dla Ukrainy Krym wydaje się być punktem centralnym kontrofensywy. Planują go odciąć, zablokować i utrudnić funkcjonowanie, a później próbować zdobyć. Nieprzypadkowo, Ukraińcy kiedy tylko mogą, starają się atakować półwysep i znajdujące się na nim trasy logistyczno-zaopatrzeniowe – mówi Wirtualnej Polsce gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Jego zdaniem, Krym stał się punktem ciężkości wojny, zarówno w wymiarze militarnym, jak i politycznym. A także w odniesieniu do ewentualnych negocjacji.
- Z kolei ataki na zaplecze, logistykę, transport stały się główną metodą prowadzenia wojny. Podczas tego konfliktu nie ma już szans na realizację dużych natarć pancernych brygad, bowiem na froncie króluje dalekosiężna broń pancerna. W tym przypadku spodziewam się, że Ukraina będzie atakować linię kolejową biegnącą przez most Krymski. Celem będzie zakłócenie w dostawach dla rosyjskich żołnierzy na chersońskim odcinku frontu – ocenia były szef BBN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ocenie wielu analityków wojskowych, most łączący Krym z Rostowem nad Donem jest priorytetowym celem dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Jego zniszczenie, przede wszystkim linii kolejowej, znacząco utrudniłoby podstawowe funkcjonowanie rosyjskich wojsk na kierunku zaporoskim.
"Putin się wścieknie"
- Ukraina uparła się, żeby ten most zniszczyć. I niech go zniszczy. W kategoriach politycznych jego zniszczenie będzie dużym sukcesem. To jednak nie zatrzyma operacji Rosjan na Ukrainie. Ich główny wysiłek transportowy oparty jest jednak na trasie z Rostowa w kierunku Berdiańska i Meilitopola - twierdzi gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce.
W jego ocenie, most jest o tyle symboliczny, że spełnia swoją funkcję logistyczną.
- Ale nie jest już wyjątkowy, bowiem gdyby Rosjanie mieli opierać swoje zaopatrzenie tylko o tę przeprawę, to wojnę już dawno by przegrali. Przepustowość mostu jest bowiem bardzo ograniczona. Kluczem nie jest sam most, tylko jego dobowa wydolność transportowa. W mojej ocenie zapewnia on około 1/8 całkowitych potrzeb walczących na południu Rosjan. Pozostałe zaopatrzenie dostarczane jest do nich wzdłuż brzegu Morza Azowskiego i bezpośrednio z samego morza - komentuje były wojskowy.
Jak podkreśla, całkowite zniszczenie mostu byłoby wielkim policzkiem dla Putina.
- To on zaszczepił wszystkim potrzebę budowy tego mostu. Był głównym mecenasem tej przeprawy i uczestniczył w uroczystym otwarciu. Jak ten most zniknie, to Putin się wścieknie - dodaje gen. Skrzypczak.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski