"Putin nie może potępić Stalina, bo się na nim wzoruje"
Rosyjski rząd Władimira Putina dokonał ważnego kroku ku poprawie stosunków z Polską, ale nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za zbrodnię katyńską, ponieważ podstawą jego władzy jest rosyjski nacjonalizm - napisał dziennik "Irish Times".
09.04.2010 12:30
Irlandzkia gazeta w komentarzu redakcyjnym zauważa, że Putin nie tylko przyznał, iż za zbrodnię odpowiada tajna służba jego poprzednika, ale także wziął udział w uroczystych obchodach rocznicowych w Lesie Katyńskim. Nadal jednak nie przeprosił za nią w imieniu władz, ani nie udostępnił w pełni archiwów ZSRR polskim historykom.
"To, że rosyjski rząd nie chce dźwigać na swych barkach odpowiedzialności za zbrodnie stalinizmu jest zrozumiałe, ale słowa Putina wielu Polakom wydadzą się głęboko nieszczere" - napisał dziennik.
Putin zwrócił uwagę, że w Katyniu pochowano ofiary represji stalinowskich z lat 1930., polskich oficerów i podoficerów rozstrzelanych z tajnych rozkazów oraz żołnierzy Armii Czerwonej zabitych przez Niemców. Według niego niedopuszczalne jest przypisywanie Rosjanom zbiorowej odpowiedzialności za zbrodnie tamtego okresu.
"Wskazując na liczne rosyjskie ofiary czystek pochowane na cmentarzu katyńskim, Putin ostrożnie ominął konieczność oficjalnych przeprosin Polaków, które w przekonaniu wielu z nich powinny nastąpić dawno temu" - dodaje dziennik.
"Polityczną bazą Władimira Putina jest silny rosyjski nacjonalizm (którego rzecznikiem był Stalin), bardzo starający się zawłaszczyć 'wspaniałą' historię ZSRR podawaną w wątpliwość przez 'obcych'. W trakcie tego procesu (rewizji historii ZSRR) Putin gra na głęboko dwuznacznym stosunku wielu Rosjan do Stalina - wskazuje gazeta.
"Irish Times" przypomina, iż rząd Rosji jest sponsorem podręczników szkolnych, w których Stalin wysławiany jest jako "najlepszy w historii sowiecki przywódca" i "skuteczny menedżer". Putin przywrócił sowieckie flagi i piosenki, i choć często wyrażał żal z powodu ofiar Stalina, nazwał upadek ZSRR "największą geopolityczną katastrofą XX w.".
Niektórzy historycy widzą w Stalinie wielkoruskiego nacjonalistę. Jemu samemu w czasie konferencji w Poczdamie miało być żal z tego powodu, że Armia Czerwona doszła "tylko do Berlina", podczas gdy wojska Aleksandra I doszły aż do Paryża (w 1814 r.).
"Irish Times" cytuje rosyjskiego historyka Michaiła Geftera, według którego nie można Stalina obciążać odpowiedzialnością za całe zło, skoro jego realna władza i dziedzictwo rządów "tkwią w nas wszystkich". Myśl ta zdaniem "Irish Timesa" stosuje się do Władimira Putina, który współczuje ofiarom, ale nie potępia systemu, który skazał ich na śmierć, ponieważ się od niego nigdy nie odciął.