Putin ma plan wobec Łukaszenki. Poniedziałkowa akcja to nie przypadek
Białoruski reżim słowami szefa MON straszy Polskę, Litwę i Ukrainę. Z kolei Łukaszenka i Putin podjęli decyzję o rozmieszczeniu regionalnych oddziałów wojsk na zachodnich granicach. Eksperci nie mają wątpliwości, że te działania mają pozorować uległość Łukaszenki wobec Putina. Ich zdaniem, rosyjski dyktator o tym wie, dlatego wykorzystuje sytuację i wprowadza swój plan.
11.10.2022 11:50
W poniedziałek ministerstwo obrony Białorusi opublikowało nagranie z oświadczeniem Wiktara Chrenina.
- Widzimy, że nasi ukraińscy sąsiedzi są zaniepokojeni możliwymi agresywnymi działaniami ze strony Sił Zbrojnych Republiki Białorusi. Pojawiają się przecieki na temat rzekomych przygotowań do ataku. Na to mamy tylko jedną odpowiedź: nie prowokuj nas, nie zamierzamy z tobą walczyć. Nie chcemy prowadzić wojny ani z Litwinami, ani z Polakami, a tym bardziej z Ukraińcami. Jeśli ty też nie chcesz i jeśli nie podejmiesz złych kroków, nie będzie wojny - stwierdził szef MON.
- Odnoszę wrażenie, że minister obrony narodowej mówi to, co mu każą mówić. Żaden normalny żołnierz nie użyje takich słów. Jeżeli żołnierz straszy, to znaczy, że się boi. Białoruś nie jest dla nas przeciwnikiem. Oni są nieprzygotowani do jakiejkolwiek wojny. Mało tego, Białoruś nie chce się bić. Wojsko nie wykona rozkazu, bo oni nie chcą walczyć ani z Ukrainą, ani tym bardziej z Polską - tak najnowsze doniesienia komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską generał Waldemar Skrzypczak.
Jak dodaje, białoruski reżim próbuje sprawiać wrażenie, że popiera działania Putina. - Łukaszenka razem ze swoją ekipą stoją pod ścianą. Próbują robić dobrą minę do złej gry. Łukaszenka wie, że Putin może go wymienić. Jestem przekonany, że białoruskie wojsko nie jest gotowe do wojny nawet psychicznie. Nikt nie będzie tam chciał umierać za Łukaszenkę albo za Putina. Tym bardziej rzucenie się na NATO byłoby samobójstwem - twierdzi były dowódca wojsk lądowych RP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarz TV Biełsat Siarhiej Pielasa uważa, że z tego powodu Rosja będzie czyniła wszystko, żeby Ukraina zaatakowała teren Białorusi. Na przykład w ramach odwetu.
- Ukraina nie zaatakuje strony białoruskiej bez powodu. Możliwe jest natomiast uderzenie prewencyjne w wojska rosyjskie znajdujące się na terenie tego kraju. Jeżeli Ukraińcy zobaczą przygotowania do ataku na Kijów, to mogą uderzyć. Ale należy pamiętać, że to nie będzie atak na Łukaszenkę albo obywateli Białorusi, tylko na jednostki Putina znajdujące się w obcym kraju. Możliwe jest też, że Putin będzie prowokować i prowadzić kolejne ataki z terytorium Białorusi, żeby zmusić Ukraińców do uderzenia odwetowego. Dla Rosji będzie to idealny moment, żeby powiedzieć: Patrz, Aleksandrze Gregorowiczu, teraz atakują ciebie, musisz przyłączyć się do nas i wkroczyć do wojny - mówi Pielasa.
- Powiedziałem już, że Ukraina nie tylko dyskutuje, ale planuje uderzenia na terytorium Białorusi. Oczywiście, Ukraińcy absolutnie tego nie potrzebują. No cóż, po co inaczej mieliby otworzyć drugi front na naszych południowych granicach? To szaleństwo z punktu widzenia wojska. Ale mimo wszystko proces się rozpoczął. Są popychani przez przywódców do rozpętania wojny z Białorusią, aby nas wciągnąć. Rozprawić się z Rosją i Białorusią w tym samym czasie - stwierdził Łukaszenka.
- Dzisiaj pojawił się komentarz jednego z deputowanych rosyjskiej Dumy, że to Łukaszenka poprosił o pomoc Putina. Mam wrażenie, że on potrzebuje rosyjskich wojsk na terenie Białorusi, bo nie chce samemu wkraczać do wojny w sposób czynny. Trzeba obserwować rozwój sytuacji. Obecnie nie wyobrażam sobie ofensywy na Ukrainę z kierunku Białorusi, ale Rosjanie chcą zgromadzić tam swoje jednostki i za kilka tygodni albo miesięcy będą chcieli ponownie uderzyć na Kijów - prognozuje Pielasa.
I przypomina, że Putin powołał nowego generała, który będzie chciał odzyskać inicjatywę na polu walki i doprowadzić do zmiany sytuacji Rosji.
Generał Skrzypczak uważa z kolei, że Putin świetnie steruje Łukaszenką. - Łukaszenka myśli, że ogrywa Putina, ale jest zupełnie odwrotnie. Konsekwencją obecnych wydarzeń na Białorusi będzie to, że rosyjskie wojsko wygoni wojsko białoruskie z ich własnych koszar. Po co nagle ściągnęli Wagnerowców? Żeby użyć ich we właściwym momencie, wygonić Łukaszenkę, jego wojska i przejąć sprzęt, którego brakuje - twierdzi gen. Skrzypczak.
- Łukaszenka żyje w bańce informacyjnej. Rosjanie mogą specjalnie wysyłać mu sygnały o zagrożeniu ze strony Ukrainy czy Polski. Dlatego jego retoryka się zaostrza - dodaje dziennikarz TV Biełsat.
Jednocześnie Siarhiej Pielasa twierdzi, że mobilizacji na Białorusi nie będzie - Skoro Łukaszenka unika wysłania wojsk, to po co miałby mobilizować ludzi, jeżeli nawet zawodowi żołnierze nie wyszli z koszar? Rosja przeprowadziła mobilizację dopiero po utracie wojsk pierwszego czy drugiego rzutu - podsumowuje.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski