"Putin częściowo odpowiedzialny za tak wielkie ofiary"
Prezydent Rosji Władimir Putin jest co najmniej
częściowo odpowiedzialny za to, że kryzys w Biesłanie, wywołany
wzięciem zakładników przez terrorystów w budynku szkoły, zakończył
się tak wielkim rozlewem krwi - uważa Oleg Gordiejewski, najwyższy
rangą oficer KGB, który współpracował z wywiadem brytyjskim i
zbiegł na Zachód pod koniec lat 80.
05.09.2004 | aktual.: 05.09.2004 15:49
"Rosyjscy negocjatorzy i kilka tysięcy funkcjonariuszy sił specjalnych (specnaz), które otoczyły budynek szkoły, byli zupełnie nieprzygotowani na to, co się stało. Wiedzieli o tym, że terroryści zaminowali szkołę, mają na sobie ładunki wybuchowe i umieścili bomby na dachu. Nie mieli jednak żadnego planu działania na wypadek, gdyby bomby zaczęły wybuchać, jak się faktycznie stało" - napisał Gordiejewski w tygodniku "The Sunday Telegraph".
Były pułkownik KGB zarzuca Rosjanom, że podczas operacji w Biesłanie nie zadbali o otoczenie budynku szkoły, umożliwiając ucieczkę kilku terrorystom, oraz że nie zapewnili pierwszej pomocy lekarskiej.
Według Gordiejewskiego, Putin od początku nosił się z zamiarem odbicia budynku szkoły siłą, bez względu na liczbę ofiar, ale plan ten udaremniły nieoczekiwane wybuchy na terenie szkoły, które skłoniły specnaz do szturmu.
Planując operację odbicia zakładników, Putin "zabezpieczył się" na forum międzynarodowym przekonując Radę Bezpieczeństwa ONZ do potępienia porywaczy, co - jak pisze Gordiejewski - dało mu "carte blanche" do rozwiązania kryzysu tak, jak uzna za stosowne.
"Pomimo sygnałów wysyłanych przez otoczenie Putina sugerujących, że prezydent jest przywódcą budzącym sympatię, Putin jest szokująco nieczuły na śmierć ludzi" - zauważa Gordiejewski przypominając, iż w czasie katastrofy okrętu podwodnego "Kursk" w sierpniu 2000 roku Putin nawet nie przerwał urlopu.
"Putin jest przekonany, że brutalną siłą uda mu się zmusić Czeczenów do posłuchu. Kilkaset zabitych dzieci ze szkoły w Osetii Północnej to za mało, by skłonić go do zmiany obranego kursu" - dodaje.
Zdaniem Gordiejewskiego, Moskwa nie ma powodu, by odmawiać Czeczenii większej autonomii - niewielkie złoża naftowe w republice są bliskie wyczerpania, strategiczne znaczenie republiki nie jest aż tak duże, jak się to przedstawia, Czeczeni nie są muzułmańskimi fanatykami, a Al-Kaida nie jest tam wcale traktowana życzliwie.
Gordiejewski odnosi się też z powątpiewaniem do rosyjskich, oficjalnych twierdzeń, jakoby Al-Kaida miała być zaangażowana w zamach terrorystyczny w Biesłanie.