Puls Ziemi, pioruny, telepaci i wariaci
Nie masz czasu? Twoje tempo życia doprowadza cię na skraj wytrzymałości? Wszystkiemu winien rezonans Schumanna.
26.01.2009 | aktual.: 26.01.2009 09:06
W atmosferze Ziemi jak w olbrzymim pudle rezonansowym wzmacniane są fale elektromagnetyczne o określonych częstotliwościach. Podstawowa z nich to 7,8 Hz – zbyt subtelna dla wielu urządzeń pomiarowych. Istnienie tych częstości przewidział w 1952 roku niemiecki fizyk Winfried Otto Schumann, ale mimo wysiłków nie udało mu się ich nigdy zaobserwować.
Blisko 10 lat później, dysponując o niebo doskonalszymi aparatami pomiarowymi, owe subtelne szumy zarejestrowali M. Balser i C.A. Wagner z Lincoln Laboratory w Nowej Anglii. Z uwagi na swą regularność i zależność od rozmiarów planety ochrzczono je romantycznym mianem pulsu Ziemi. I wtedy zaczęła się panika.
Mózgi sterowane tajemnym rytmem
Właściwie to cała afera jest skutkiem rozpowszechnienia się techniki EEG – badania elektrycznej aktywności mózgu. Ktoś zwrócił bowiem uwagę na rzekome podobieństwo rezonansu Schumanna do spektrum fal ludzkiego mózgu badanego za pomocą elektroencefalografu.
„Puls Ziemi wyznacza rytm naszych myśli”, „za pośrednictwem rezonansu Schumanna człowiek wchodzi w rezonans z macierzystą planetą i innymi istotami” – czy można wyobrazić sobie hasła bardziej pobudzające wyobraźnię? A raz rozbudzonej wyobraźni trudno postawić tamę. Pierwsza częstotliwość rezonansowa Schumanna wynosi co prawda 7,83 Hz, ale już ósma równa jest – tak, proszę państwa! – 59,9 Hz, czyli tyle samo, ile częstotliwość naszych fal mózgowych lub... częstotliwość sieci energetycznej według standardów amerykańskich*. To nie może być przypadek – upierali się zwolennicy spiskowej teorii dziejów. Amerykanie przyjęli taki a nie inny standard, by przejąć kontrolę nad naszymi umysłami i odczytywać myśli.
Kiedy wpisać w Google „rezonans Schumanna”, wyskakują strony, na których przeczytamy też o falach radiestezyjnych, cząsteczkach zetta, leczeniu raka, wstrzymaniu rotacji Ziemi, pulsie życia, kalendarzu Majów etc., etc. Zwykle w kontekście alarmującego doniesienia, że i puls Ziemi, który winien wynosić 7,8 Hz (blisko osiem uderzeń na sekundę), zaczyna rosnąć.
W Internecie czytamy więc coraz bardziej alarmujące komunikaty: że przez tysiące lat rezonans Schumanna wynosił 7,83 cyklu na sekundę, a wojsko używało go jako tajnego środka komunikacji; że niestety od 10 lat ta wartość rośnie – serce naszej planety bije coraz bardziej nerwowym rytmem 12 Hz; że to oznacza, iż czas przyspiesza – dzisiejsza doba, mimo iż sami nie dostrzegamy różnicy, dla postronnego obserwatora ma nie więcej niż 16 godzin i jej długość maleje; że z powodu mniejszej ilości czasu gnębią nas alergie, migreny i grypa, bo nasze ciała „na skutek podwyższonych wibracji” stają się nadwrażliwe.
Można się przestraszyć. Czy naszej planecie grozi zawał? Wątpliwe. Po pierwsze, skąd niby wiadomo, że rezonans Schumanna przez tysiąclecia wynosił 7,83, skoro sam Schumann, a zaraz po nim cała ludzkość, dowiedzieli się o rezonansowych ziemskich częstotliwościach zaledwie 50 lat temu? Wykrycie fal o tak niskich częstościach jest niezwykle trudne. Fala o częstości 7 Hz ma blisko 40 tysięcy kilometrów długości. Żeby ją zarejestrować, potrzebna jest antena o zbliżonych rozmiarach. I owszem, wojsko używa fal niskich częstości. Ten rodzaj promieniowania elektromagnetycznego potrafi penetrować wnętrze Ziemi i oceany do głębokości wielu kilometrów, tam gdzie nie docierają inne fale radiowe. Dlatego okręty podwodne ciągną długie, kilkusetmetrowe anteny, by zapewnić sobie komunikację z powierzchnią. Ale z pewnością żadna armia nie prowadzi skomplikowanych technicznie pomiarów rezonansu Schumanna, by „korzystać z równego cyklu 7,83 uderzeń na sekundę jako środka komunikacji”. Taniej i praktyczniej jest posługiwać się
stoperem. Albo zegarkiem. Tym bardziej że do rejestracji fal Schumanna potrzeba ultraczułych urządzeń. Dość wspomnieć, że natężenie ziemskiego rezonansu jest milion razy słabsze niż pole elektromagnetyczne generowane przez działający komputer. Gdzie jest granica między prawdą a blagą?
Ziemska kołysanka
50 kilometrów nad naszymi głowami rozciąga się warstwa jonosfery. Docierające tam promieniowanie kosmiczne i ultrafioletowe światło słoneczne odrywają elektrony z powłok atomowych cząsteczek tlenu i azotu. Taki zjonizowany gaz jest dobrym przewodnikiem elektryczności w przeciwieństwie do powietrza, które nas otacza. Niezłym przewodnikiem elektryczności jest też sama powierzchnia Ziemi.
Nieprzewodzące powietrze – izolator – zamknięte między dwoma przewodnikami (Ziemią i jonosferą) to kondensator kulisty. I podobnie jak inne znane elektronikom kondensatory ma swoje częstości rezonansowe.
Przypomina to powstawanie dźwięku w instrumentach. Kiedy dmuchamy w ustnik fletu czy okaryny, słyszymy melodię. Skąd się bierze? Podmuch nie niesie żadnego dźwięku. Daje energię w postaci ruchu powietrza. Natomiast powłoka instrumentu działa jak rezonator, czyli wzmacnia pewne, wybrane częstotliwości. Jakie? To zależy od kształtu. Krótki flet gra wysoko; im jest dłuższy, tym niższe tony potrafi wygrać. A rozmiar tej tuby rezonansowej regulujemy, odsłaniając lub zasłaniając otwory we flecie. Na podobnej zasadzie gra okaryna, a także... przypominająca ją kształtem czasza rezonansowa ziemskiej atmosfery. Ta ostatnia wzmacnia jednak nie drgania powietrza, czyli fale dźwiękowe, ale drgania pól elektrycznych i magnetycznych, czyli fale elektromagnetyczne. A kto dmie w ziemską okarynę? Trzymając się muzycznej analogii – koncertmistrzem jest Zeus gromowładny. Głównym źródłem energii zasilającej rezonans Schumanna są powstające w atmosferze wyładowania elektryczne. W każdej chwili nad naszą planetą szaleje blisko dwa
tysiące burz. Co sekunda uderza 50 błyskawic. I właśnie z uwagi na to pomiary rezonansu Schumanna służą przede wszystkim... monitorowaniu aktywności burzowej na Ziemi, a ta nie jest jednostajna. Zwykle najmocniej grzmi około 9 rano (czasu Greenwich), tuż po obiedzie (godzina 14) i wieczorem (godzina 20). Dlaczego? Bo najsilniejsze burze występują zwykle po południu czasu lokalnego. Poranne maksimum związane jest więc ze szczytem aktywności burzowej nad wschodnią Azją, poobiednie – z nasileniem burz nad Afryką, natomiast wieczorne zawdzięczamy nawałnicom nawiedzającym Amerykę Południową. Puls Ziemi zdradza nie tylko informacje o intensywności wyładowań. Jest też czułym termometrem, bo nawet nieznaczne zmiany średniej temperatury planety bardzo silnie wpływają na liczbę burz. Mierząc natężenie rezonansu Schumanna, można oszacować, ile pary wodnej zawierają górne warstwy atmosfery, czyli jak gruba kołderka z chmur otacza Ziemię. A ostatnio geofizycy pracują nad algorytmem, który pozwoliłby połączyć zmiany
charakteru ziemskiej kołysanki z trzęsieniami Ziemi, co być może pozwoliłoby na ich prognozowanie. Kosmiczne instrumenty
Czy inne planety też wyśpiewują swoje melodie? Niewykluczone. By powstał rezonans Schumanna, wystarczy, by planetę otulała warstwa dobrze przewodzącej jonosfery i by istniało źródło fal elektromagnetycznych. Kandydatką na posiadaczkę wyrazistego pulsu jest Wenus, w której atmosferze radzieckie sondy Wenera zarejestrowały liczne wyładowania. Na Marsie wprawdzie nigdy nie zaobserwowano piorunów, ale to nie znaczy, że ich tam nie ma – tym bardziej że szaleją tam silne burze piaskowe. Imponujące wyładowania rejestruje się nad Jowiszem. Radiowych szumów wykrytych przez sondę Galileo badającą Jowisza posłuchać można na stronie http://solarsystem.nasa.gov/galileo/sounds.cfm, a Saturna na stronie http://www.nasa.gov/mission_pages/cassini/multimedia/pia07966.html.
Z tych nieco psychodelicznych kosmicznych chórków z pewnością uda się wcześniej czy później wyodrębnić podstawową częstość rezonansową Schumanna i określić puls planet olbrzymów. Ich serca powinny bić w rytmie tym wolniejszym, z im większą planetą mamy do czynienia – zupełnie tak, jak serce słonia bije wielokroć wolniej niż serce myszy.
Irena Cieślińska
PS Jakiekolwiek podobieństwo częstotliwości rezonansowych Schumanna do częstotliwości ludzkich fal mózgowych jest całkowicie przypadkowe.
Rezonans Schumanna mierzy się także w Bieszczadach. – Polska Wikipedia przekonuje, że rezonans Schumanna od lat 80. cały czas rośnie. Czy to prawda? – pytam doktora Andrzeja Kułaka, szefa grupy uczonych z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy od blisko 15 lat w stacji koło Zatwarnicy, nad potokiem Hylaty, badają zjawiska geofizyczne, mierząc fale o ekstremalnie niskiej częstości. – W ostatnich latach częstotliwość stale malała – odpowiada badacz. Tyle że ten trend nie utrzyma się długo. Wartość częstości rezonansowej Schumanna jest ściśle powiązana z aktywnością Słońca. W maksimum aktywności jest większa nawet o kilka procent niż w latach słabej aktywności słonecznej. W poprzednim minimum, w 1995 roku, wynosiła 7,80 Hz; a w maksimum w 2001 roku już 8 Hz. Teraz znów Słońce jest w fazie niskiej aktywności, więc częstotliwość fali rezonansowej jest mała. Większe są co najwyżej amplitudy sygnału, dlatego że w minimum aktywności mamy więcej burz. Ostatnio polscy specjaliści od
Schumanna badają wpływ pogody kosmicznej – wiatru słonecznego i aktywności naszej dziennej gwiazdy – na formowanie się prądów atmosferycznych.