Psychologiczna bitwa o Basrę
Trwa wojna psychologiczna między koalicją antyiracką a obrońcami Basry. Alianci liczą, że uda im się sprowokować w mieście powstanie przeciw rządzącej partii Baas - napisał w sobotę "New York Times".
W nocy z piątku na sobotę do Basry przekradła się grupa brytyjskich żołnierzy i zniszczyła w nim dwa pomniki, najprawdopodobniej przedstawiające Saddama Husajna. Podpalili też pięć czołgów. Jednocześnie amerykańskie samoloty zniszczyły w mieście - używając bomb sterowanych laserami - budynek, w którym odbywało się spotkanie 200 członków partii Baas.
"Te operacje będą się nasilać. Systematycznie będziemy starali się eliminować członków Baas" - powiedział cytowany przez "NYT" generał sił powietrznych USA Victor Renuart. "Chcemy, żeby efektem naszych działań było przekonanie ludzi do powstania przeciw represyjnemu systemowi rządów partii Baas" - przytacza dziennik rzecznika brytyjskiej armii, płk. Chrisa Vernona.
"New York Times" pisze, że brytyjska armia ma dużo większą wprawę niż amerykańska w przejmowaniu kontroli nad miastami, dużo lepiej radzi sobie w terenie miejskim. Przede wszystkim sprawniej umie stosować niekonwencjonalne metody walk. To zasługa doświadczeń zebranych m.in. w Irlandii Północnej. "Amerykanie po doświadczeniach zebranych w Somalii bardzo nie lubią walk w mieście, wolą pozostawać poza nimi" - uważa dowódca oddziału brytyjskich komandosów Buster Howes. "My mamy w tej materii 30 lat doświadczeń" - dodaje Howes.
Basra, drugie co do wielkości miasto Iraku, z 1,5-milionową ludnością, to klucz do kontroli nad południem Iraku.(ck)