Psy z przyciętymi i zszytymi uszami. Interweniowali animalsi. "Właścicielka wykonywała zabiegi bez uprawnień"
Przycinanie uszu i zszywanie skóry - takie zabiegi na swoich psach miała wykonywać kobieta z województwa pomorskiego. Później sprzedawała je dalej. Monika, która kupiła od niej psa twierdzi, że był chory i zapchlony, a rodowód miał podrobiony. Sprawą zajęli się inspektorzy z OTOZ Bojano. Postępowanie prowadzi też policja pod nadzorem prokuratury.
O tej kobiecie głośno jest wśród obrońców zwierząt od dłuższego czasu. O tym, co robi, rozpisują się też internauci. Publikują zrzuty ekranu, w których właścicielka pseudohodowli z gminy Pelplin (woj. pomorskie) pokazuje zdjęcia psów. Chwali się, że sama przycina im uszy. A później ma je sprzedawać z podrobionym rodowodem.
Porozmawialiśmy z dziewczyną, która przeprowadzała z nią te rozmowy. Monika Mielcarz opowiada, że poznała Sylwię D. 3 lata temu, kiedy właścicielka pseudohodowli dodała post na Facebooku z informacją: pilnie oddam małego kota. Ktoś miał go kupić, ale zrezygnował. Według relacji Moniki, Sylwia D. twierdziła wówczas, że prowadzi stowarzyszenie i sprzedaje rasowe zwierzęta.
- Napisałam do niej, że wezmę tego kota. Później po kilku miesiącach napisała, czy nie pomogłabym ze znalezieniem domu dla chorej suczki z wadą genetyczną rasy amstaf. Napisała, że jeśli nie znajdzie się dom dla niej, trafi do jej znajomego, który będzie ją regularnie rozmnażał. Sukę z wadą genetyczną... Ręce mi opadły... Wzięłam suczkę do siebie - opowiada Monika. Później Sylwia D. przekazała jej jeszcze dwa psy - w tym kilkudniowego szczeniaka - które przywiozła jej osobiście. - Były zapchlone, brudne. Nawet ten mały. Temu większemu było widać kręgosłup - dodaje Monika.
Przerażające warunki
Przyznaje: - Postanowiłam, że nie zostawię tego tak. Zaczęłam węszyć. A Sylwia pomału do wszystkiego się przyznawała. Okazało się, że nie prowadzi żadnego stowarzyszenia, a psy sprzedaje z fałszywym rodowodem.
- Wpadliśmy z mężem na pomysł, że kupimy od niej psa, pitbulla. Chciała go sprzedać za 1500 zł, ale postawiła warunek: ma kopiowane uszy więc mam go udostępniać jako reproduktora... Pomyślałam, uszy to kolejny dowód, przecież tego nie można robić. A ona sama te uszy ucinała, pokazywała mi zdjęcia - opowiada Monika Mielcarz.
- Pojechaliśmy do niej ten jeden jedyny raz, po tego psa - mówi Monika i przyznaje, że to, co tam, zastała, "to coś okropnego". - Byłam w szoku. Wszędzie odchody psów. Zwierzęta gryzły się nawzajem. Dużych psów było na miejscu czternaście, szczeniąt siedemnaście. Wszędzie okropny brud. Psa dostaliśmy oczywiście z podrobionym rodowodem - dodaje Monika Mielcarz.
CZYTAJ TEŻ: Pseudohodowle nadal bezkarne. "Ustawa o ochronie zwierząt zrobiła więcej złego niż dobrego"
OTOZ trzyma rękę na pulsie
Poinformowała o tym między innymi Towarzystwo Ochrony Zwierząt Bojano. I nie tylko ona, bo jak mówi nam inspektorka Adrianna Meyer, takich zgłoszeń otrzymali kilka. - Inspektorzy OTOZ Animals pod koniec grudnia ubiegłego roku udali się w związku z tym na miejsce w celu przeprowadzenia kontroli warunków bytowych. Właścicielka zwierząt nie chciała nas wpuścić na posesję, więc zadzwoniliśmy po asystę policji i podjęliśmy interwencję. Ze względu na to, że sprawa została nagłośniona, pani Sylwia w obawie przed kontrolą wywiozła resztę psów z posesji - przekazała WP Adrianna Meyer z OTOZ Bojano.
Na miejscu zastali tylko dwa psy, a także konie i kucyki. - Inspektorzy ze względu na przerażające treści, jakie pani D. wysyłała znajomym, podjęli czynności polegające na natychmiastowym odbiorze zwierząt. Sprawczyni w wiadomościach do znajomych wysyłała zdjęcia ukazujące znęcanie się nad zwierzętami. Wysyłała także zdjęcia martwych szczeniaków nie wykazując przy tym żadnej empatii. Właścicielka psów bez żadnych uprawnień wykonywała zabiegi na zwierzętach takie jak przycinanie uszu czy zszywanie skóry. Zwierzęta były przetrzymywane w nieodpowiednich warunkach. Psy przejęto tego samego dnia. Na terenie posesji planowane są dalsze czynności kontrolne - zapowiada inspektorka OTOZ Bojano.
Postępowanie ws. podejrzenia znęcania się nad zwierzętami
Monika Mielcarz sprawę zgłosiła również na policję.
- Tczewscy policjanci prowadzą postępowanie w sprawie podejrzenia znęcania się nad zwierzętami na terenie gminy Pelplin - poinformowała nas asp. Anna Kinder z Komendy Powiatowej Policji w Tczewie. - Czynności prowadzone są pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Tczewie. Postępowanie jest w toku - policjanci ustalają świadków oraz szczegółowo ustalają okoliczności sprawy - dodała.
Sylwia D. nie chciała z nami rozmawiać. Przekierowała nas do swojego adwokata. Adwokat kobiety poinformował nas, że wszelkie wpisy zamieszczone w sieci ws. Sylwii D. będą traktowane jako pomówienie. Co do innych działań nie chciał się na ten moment wypowiadać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl