PSL i Kukiz. Małżeństwo z rozsądku [OPINIA]
Oczekiwany przez publicystów i ekspertów mariaż Polskiego Stronnictwa Ludowego i Kukiz'15 został wreszcie ogłoszony. Poprzedzony był jednak wielotygodniowymi podchodami i obfitował w liczne zwroty akcji. Jaki wpływ będzie miał ten alians na kampanię wyborczą i wyniki wyborów oraz dla kogo będzie bardziej korzystny?
Liderzy obydwu ugrupowań jasno wyłożyli powody takiego postępowania. Chodzi w uproszczeniu o zwiększenie szans na przekroczenie progu wyborczego. W ogólnych wypowiedziach o tworzeniu bloku centrowego, szansie oraz o dobrym dniu dla nich i dla polskiej demokracji można było odnaleźć również prozaiczne powody stworzenia Koalicji Polskiej. Przede wszystkim dla Pawła Kukiza i jego partii ważne są dwa powody: struktury i pieniądze, które posiada PSL. Przez 4 lata istnienia ruchu Kukiz'15 w Sejmie jego lider i działacze nie byli w stanie zbudować silnych struktur, które mogłyby skutecznie poprowadzić kampanię wyborczą.
Ze względu na ideologicznie i programowo motywowaną decyzję o niepobieraniu subwencji dla partii politycznych z budżetu państwa, Kukiz'15 tracił około 7 milionów złotych rocznie. To realne pieniądze, za które można byłoby przeprowadzić m.in. kampanię wyborczą. Dlatego Paweł Kukiz liczy na PSL, które z subwencji korzysta. To tyle z pozytywów. Takie bowiem warunki przekładają się na sposób startu tego ugrupowania w ramach PSL - Koalicji Polskiej.
Już sama nazwa wiele mówi. "Kukizowcy" będą de facto startowali z list Polskiego Stronnictwa Ludowego. Czyli będą musieli podzielić się miejscami ewentualnie "biorącymi" na listach oraz znów nie dostaną subwencji. Start z list PSL niesie za sobą również ryzyko organizacyjnego i osobowego zmarginalizowania Kukiz'15 i wchłonięcia przez bardziej doświadczonego partnera.
Z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz może mówić o budowie szerokiej formacji, mając na myśli zarówno Kukiz'15, jak i kanapową Unię Europejskich Demokratów. Dla kierowanego przez niego stronnictwa może to być wręcz decyzja kluczowa dla przetrwania, bo nie jest pewne, że PSL samodzielnie przekroczyłoby próg wyborczy. Czyli oprócz efektu komunikacyjnego, możliwy jest jeszcze efekt wyborczy. W tym obszarze mogą zyskać obydwa ugrupowania, ponieważ obecnie znajdują się na granicy progu wyborczego.
Jak wiadomo, elektoraty poszczególnych partii się nigdy w pełni nie sumują, ale dodanie choćby jednego punktu procentowego do notowań PSL pozwala przekroczyć próg. Dlaczego dodawać należy do PSL, a nie do Kukiz'15? Ano dlatego, że elektorat tego drugiego ugrupowania jest bardziej zmienny, nie ugruntowany dłuższą tradycją głosowania, do tego sama partia jest w fazie poszukiwania swojego miejsca na scenie politycznej i część jej działaczy już dawno odeszła, a kilku będzie startować z innych ugrupowań politycznych.
Wielu wyborców Kukiza z 2015 r. zwróci się do PiS
Można założyć, że wielu wyborców Kukiz'15 nie odda głosu na to ugrupowanie lub nie odda go wcale, co oznacza, że będzie ich mniej niż wyborców PSL. Kluczowe zatem staje się pytanie, ilu ich będzie. Tym bardziej, że znów o jakiejś spójności programowej, poza kilkoma postulatami, w których politycy obu ugrupowań się zgadzają, mówić nie można. Z pewnością wiele osób popierających Kukiza nie zagłosuje na wspólną listę z Polskim Stronnictwem Ludowym, tak często krytykowanym przez ostatnie lata przez liderów Kukiz'15.
Tacy wyborcy albo w ogóle nie pójdą na głosowanie, albo zwrócą się w kierunku innych ugrupowań, np. Konfederacji czy Prawa i Sprawiedliwości. Paradoksalnie więc Kukiz'15 znajduje się w tym związku na pozycji podobnej do PSL w Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Również jest zagrożony odpływem elektoratu w kierunku Prawa i Sprawiedliwości.
Tak więc decyzja o wspólnym starcie PSL i Kukiz'15 przypomina trochę małżeństwo z rozsądku. Partnerów niewiele łączy, ale oboje mogą odnieść korzyści w postaci większej pewności wejścia do Sejmu i dalszego istnienia na scenie politycznej. Zmienia to również oczywiście obraz przyszłego Sejmu, bo można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wejdą do niego cztery ugrupowania, co osłabia dwa duże bloki wyborcze i daje asumpt do myślenia o przyszłych ewentualnych koalicjach.