Psim zaprzęgiem do ślubu
Takiego ślubu w Łodzi jeszcze nie było - para młoda Ewa Kwiecińska i Dominik Kotwasiński odjechała psim zaprzęgiem spod Urzędu Stanu Cywilnego na Bałutach! Ceremonię rozpoczęło odtwarzane z magnetofonu wycie wilków. Szczekanie psów husky słychać było sprzed budynku.
03.09.2007 | aktual.: 03.09.2007 09:30
Po części oficjalnej goście składali nowożeńcom życzenia, wręczając im zamiast kwiatów ciętych pokaźne tuje w donicach i miniaturowe bonsai. Wśród zaproszonych na uroczystość był artysta śpiewak Kazimierz Kowalski, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego, w którym pracuje panna młoda. Po ceremonii było gromkie sto lat, które, ku radości gości, odśpiewał też artysta. Przed gmachem urzędu czekał na młodych zaprzęg z czterema psami. Powożący pan młody z małżonką wybrał się na krótką przejażdżkę po okolicy. Zaskoczeni przechodnie przystawali, a kierowcy zwalniali, by zobaczyć parę w niecodziennym pojeździe.
Kochamy psy - wyjaśnia Ewa Kwiecińska. Mamy 10 husky. Nasza 14-letnia znajomość z Dominikiem jest związana z psią pasją. Obydwoje należymy do "Watahy", klubu przyjaciół wilków i psów Północy. Koledzy chcieli nam zrobić przyjemność i wymyślili psi zaprzęg.
A skąd pomysł na rośliny w doniczkach?
Ślub miał być skromny, bo nie jesteśmy miłośnikami urzędowych ceremonii - opowiadają nowożeńcy. Chcieliśmy, żeby odbył się w lesie, bo bliska nam jest ekologia. Niestety, urzędniczka twierdziła, że taka uroczystość jest możliwa tylko, gdy ktoś jest ciężko chory. Wymyśliliśmy, że w takim razie las przyjdzie do USC. A przy okazji rośliny będziemy mogli posadzić przed naszym domem na wsi - dodali.