Ostry niczym Trump. Pierwsze słowa Niemca i już afera na pograniczu
Lider zwycięskiej partii w Niemczech Friedrich Merz zapowiedział, że pierwszego dnia urzędowania jako kanclerz wprowadzi stałe kontrole na granicach ze wszystkimi sąsiadami. Polacy z pogranicza polsko-niemieckiego domagają się bardziej stanowczych działań rządu i premiera Donalda Tuska. "Jest winien swoim obywatelom znacznie więcej aktywności" - słyszymy.
"Jeśli zostanę wybrany na kanclerza Republiki Federalnej Niemiec, pierwszego dnia mojej kadencji poleciłbym Federalnemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, aby na stałe kontrolowało granice Niemiec ze wszystkimi naszymi sąsiadami i bez wyjątku odrzucało wszelkie próby nielegalnego wjazdu" - zapowiedział w pierwszym wywiadzie Friedrich Merz, lider zwycięskiej partii CDU/CSU w wyborach do Bundestagu.
Jasno określił priorytety nowego rządu. Niemieckie media komentują, że "swoim naciskiem na politykę migracyjną kandydat na kanclerza przypomina prezydenta USA Donalda Trumpa zarówno pod względem treści, jak i języka".
Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie odpowiedziało WP, czy taka deklaracja niemieckiego polityka spotkała się z reakcją. Ostatnie stanowisko polskiego rządu w sprawie niemieckich kontroli pochodzi z początku lutego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Generał ocenił sytuację w Ukrainie. Mówi o "punkcie kulminacyjnym"
Co rząd robi w sprawie niemieckich kontroli? Telefon Tuska do Scholza
MSZ udzieliło wówczas odpowiedzi na interpelację poselską Marty Stożek (Razem) z Wrocławia, która działając w imieniu mieszkańców polsko-niemieckiego pogranicza zażądała wyjaśnień.
"Niezależnie od wewnętrznych uwarunkowań na niemieckiej scenie politycznej, rząd RP będzie konsekwentnie podnosił tę kwestię. Do czasu odstąpienia władz RFN od jednostronnych kontroli granicznych, temat będzie priorytetem w agendzie rozmów polsko-niemieckich" - odpisał Władysław Teofil Bartoszewski z MSZ.
Wskazał, że "10 września 2024 r. premier Donald Tusk stanowczo skrytykował wprowadzenie kontroli granicznych przez rząd RFN", "działania są nie do zaakceptowania". MSZ twierdzi, że "słowa premiera odbiły się w Niemczech szerokim echem", a trzy dni później doszło do rozmowy telefonicznej premiera Tuska z kanclerzem Olafem Scholzem. Z kolejnych akapitów wynika (tu pełna treść odpowiedzi), że polscy urzędnicy wiedzą, iż decyzja Niemców jest bezpodstawna, szkodliwa, uciążliwa dla Polaków. Jednak niewiele da się zrobić, ponieważ decyzja wynika z uwarunkowań kampanii wyborczej.
Bartoszewski zasugerował, że kontrole graniczne, migracja i azyle to działka MSWiA i oni też mogliby się bardziej postarać w przekonywaniu Niemców. "Trudno spodziewać się szybkiego odstąpienia od procederu realizacji kontroli granicznych przez stronę niemiecką, zwłaszcza, że federalna minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser zapowiedziała, że rząd RFN będzie dążył do ich przedłużenia" - pada w podsumowaniu.
Mieszkańcy pogranicza rozczarowani. Wychodzi "niedasizm"
- Doceniam fakt, że posłanka Stożek zainteresowała się sprawą, ale odpowiedź rządu to klasyczny przykład "niedasizmu". Czekanie na to, że Niemcy same zmienią zdanie, jest stratą czasu. Oczywiście, że Niemcy będą bronić swojej polityki i nie zmienią jej od samego narzekania polskiego rządu - komentuje dla WP Jakub Woliński, Polak, który mieszka w niemieckim Gorlitz, ale część życiowych spraw załatwia w Zgorzelcu.
Opisywaliśmy, że podczas kontroli doświadczył złośliwości i upokorzeń ze strony niemieckich policjantów. Postanowił wystąpić do sądu w pozwie przeciwko władzom niemieckim. Domaga się stwierdzenia bezprawności kontroli. Niemiecki sąd nadał bieg tej sprawie.
Zdaniem Wolińskiego, Polska powinna podjąć bardziej stanowcze kroki, w tym wesprzeć skargę Luksemburga do Trybunału Sprawiedliwości UE. - Jesteśmy przeciwni kontrolom na wewnętrznych granicach UE - powiedział minister spraw wewnętrznych Luksemburga Leon Gloden. Już trzy tygodnie temu oprotestował pomysły kontroli granic, zgłoszone w kampanii Friedricha Merza.
Jakub Woliński nie kryje rozczarowania stanowiskiem MSZ: - Wskazywanie, że premier Tusk jednorazowo zabrał głos w tej sprawie, niemal pół roku temu jest świadectwem niskiego rzeczywistego priorytetu tej sprawy dla polskich władz - mówi WP.
Uważam, że polski rząd jest winien swoim obywatelom znacznie więcej aktywności w tej sprawie oraz widocznego pokazania, że nie zgadzamy się na działania Niemiec. Sąsiadom z Republiki Federalnej winien jest powiedzenia trudnej, ale uczciwej prawdy w twarz, że kontrole przynoszą więcej negatywnych niż pozytywnych skutków.
Jak już informowaliśmy, Niemcy wprowadzili kontrole na granicach lądowych w połowie września 2024 r. Wcześniej, czyli od październiku 2023 r. z różnym natężeniem prowadzono je na granicach z Polską, Czechami i Szwajcarią. Politycznym celem jest ograniczenie wjazdu do Niemiec migrantów, którzy zdołali pokonać zewnętrzną granicę.
"Mieszkańcy Zgorzelca i Gorlitz odczuwają to jako rażące nadużycie władzy, które nie znajduje żadnego uzasadnienia w obowiązujących zasadach praworządności" - napisała w interpelacji do MSZ posłanka Marta Stożek.
"Informacje od mieszkańców tych regionów wskazują, że kontrole są wykorzystywane przez niemieckie władze jako instrument polityki wewnętrznej, co prowadzi do problemów, takich jak chroniczne korki na autostradzie A4 oraz ograniczenia w dostępie do służb ratunkowych. Te działania nie mają realnego uzasadnienia w kontekście bezpieczeństwa publicznego, a jedynie prowadzą do frustracji i poczucia niesprawiedliwości wśród obywateli" - wskazała polityk.
Kodeks graniczny strefy Schengen, do której należą Niemcy i kraje sąsiadujące, nie przewiduje kontroli granic. Dozwolone są tylko przez określony czas. Informując o kolejnym przedłużeniu kontroli granicznych, Niemcy powołali się na 47 tys. przypadków odesłania migrantów z granicy od czasu wprowadzenia kontroli. Ponadto w 2024 r. liczba wniosków o azyl spadła o jedną trzecią w porównaniu z rokiem poprzednim. Zatrzymano też 1,9 tys. przemytników ludzi.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski