Przystanek demoralizacja
"Nasz Dziennik" pisze, że mieszkańcy Gorzowa
i Kostrzyna protestują przeciwko planom zorganizowania przez
Jerzego Owsiaka kolejnej edycji Przystanku Woodstock w Kostrzynie.
Plonem ubiegłorocznego Przystanku były m.in. tragiczna śmierć
młodego człowieka, nieletni upojeni alkoholem, odurzeni
narkotykami, policyjne zatrzymania dilerów narkotyków, burdy,
awantury - wylicza gazeta.
14.07.2005 | aktual.: 14.07.2005 10:04
Tymczasem sam Owsiak wytoczył proces liderce Kostrzyńskiej Grupy Obywatelskiej, która "ośmieliła się" ujawnić na łamach gazet kompromitujące Owsiaka fakty - informuje "Nasz Dziennik". Przystanek Woodstock nie posiada odpowiedniego zabezpieczenia przed przemocą, pijaństwem, rozpowszechnianiem narkotyków, demoralizacją, sektami. Obecna na polu namiotowym przemoc, wulgarne postawy i promocja filozofii obcej kulturze polskiej stanowią zagrożenie dla procesu wychowania dzieci i młodzieży - twierdzi w rozmowie z dziennikiem Mariusz Zbanyszek z Gorzowskiej Grupy, która kategorycznie sprzeciwia się organizowaniu kolejnej, jedenastej już edycji festiwalu.
Zdaniem społeczników z Kostrzyna i Gorzowa, imprezę zabezpieczać będzie zbyt mała liczba profesjonalnych ochroniarzy, zaś tzw. Pokojowe Patrole utworzone przez Owsiaka nie są w stanie w wystarczającym stopniu zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom koncertu. Grupy mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego i Kostrzyna, w którym w ubiegłym roku odbył się X Przystanek Woodstock, apelują do burmistrza tego miasta Andrzeja Kunta, by cofnął wcześniejszą zgodę na zorganizowanie festiwalu - czytamy w "Naszym Dzienniku".
Jerzy Owsiak ogłosił bowiem, że kolejna jego edycja odbędzie się w dniach 5-6 sierpnia bieżącego roku w Kostrzynie. Społecznicy rozpoczęli już akcję zbierania podpisów wśród mieszkańców, licząc, że pod ich wpływem uda się skłonić władze do wydania zakazu. "W myśl wskazań Jana Pawła II wydajemy walkę wszystkiemu, co krzywdzi, poniża, plugawi ludzkie współżycie i obcowanie" - twierdzi Mariusz Zbanyszek na łamach "Naszego Dziennika".
Przez dwa dni ubiegłorocznego festiwalu dziennikarze "Naszego Dziennika" przebywali na polu namiotowym wśród młodych, głównie nieletnich osób. Według gazety, normalny był widok kursującej z częstotliwością co dziesięć minut karetki pogotowia zabierającej z terenu festiwalowego pijanych, poranionych widzów. Sam festiwal, wbrew kreowanemu na użytek mediów hasłu: "Miłość, przyjaźń, muzyka", za sprawą organizatora imprezy zamienił się w festiwal nietolerancji i niechęci do wszystkich, którzy ośmielili się krytykować "guru nastolatków" - podkreśla "Nasz Dziennik". (PAP)