Przykuci łańcuchami pod siedzibą prezydenta
Osiem osób przykuło się do parkanu okalającego siedzibę prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki w Kijowie, protestując przeciwko - jak podali uczestnicy protestu - niewywiązywaniu się władz z obietnic.
31.10.2005 18:00
W akcji pod hasłem "Władza bez parkanów", która odbyła się w rocznicę pierwszej tury wyborów prezydenckich, wzięło udział około 50 osób. Byli wśród nich deputowani rad rejonowych oraz członkowie partii Juszczenki - Sojuszu Ludowego Nasza Ukraina.
Uczestnicy akcji poinformowali dziennikarzy, że popierali obecnego prezydenta podczas "pomarańczowej rewolucji", potem wstąpili do jego partii, lecz teraz zawieszają swe członkostwo w "Naszej Ukrainie". Protestujący uważają, że władze nie realizują swych obietnic: nie ukarano dotychczas osób, które fałszowały w ubiegłym roku wyniki wyborów prezydenckich, nie wyjaśniono także, dlaczego prezydent Juszczenko podpisał memorandum o współpracy z opozycją.
Podpisał je m.in. lider Partii Regionów, były premier i rywal Juszczenki w walce o fotel prezydenta, Wiktor Janukowycz. Krok ten umożliwił uzyskanie poparcia Partii Regionów w głosowaniu w parlamencie nad zatwierdzeniem kandydatury Jurija Jechanurowa na premiera. Zastąpił on na tym stanowisku Julię Tymoszenko, zdymisjonowaną na początku września przez Juszczenkę.
Protestujący przed siedzibą prezydenta przy ulicy Bankowej w Kijowie domagali się usunięcia ogrodzenia. W oświadczeniu przekazanym pracownikom administracji prezydenta podkreślili, że podczas "pomarańczowej rewolucji" w Kijowie stały dwa ogrodzenia, symbolizujące przestępczość, korupcję i podział między władzą a społeczeństwem. Były to płotki okalające Centralną Komisję Wyborczą i tymczasowe ogrodzenie wokół administracji byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy - czytamy.
Uczestnicy akcji zaznaczyli też, że likwidacja wysokiego ogrodzenia wokół siedziby prezydenta spotka się z pozytywną oceną społeczeństwa, a władza będzie miała okazję udowodnić, że chce odnowy i głębokich zmian.
Nie chcemy zmieniać władzy, chcemy, by władza się zmieniła - głosił jeden z transparentów, które przyniesiono pod administrację prezydenta.
Jarosław Junko