"Przykład Izraela jest optymistyczny dla Bliskiego Wschodu"
Amerykański prezydent George W. Bush oświadczył, że 60 lat istnienia państwa Izrael napawa optymizmem co do możliwości demokratycznych przemian na Bliskim Wschodzie.
Co stało się tu, jest możliwe wszędzie - powiedział prezydent w Jerozolimie, gdzie bierze udział w rocznicowych obchodach. Jego bliskowschodnia podróż ma też na celu wznowienie rozmów pokojowych między Izraelem a Palestyńczykami.
Myślę, że gdybyśmy 60 lat temu próbowali zgadnąć, w jakim momencie będzie Izrael dziś, trudno byłoby przewidzieć taki dostatni, obiecujący kraj - zaznaczył w czasie spotkania z prezydentem Izraela Szimonem Peresem.
Bush ponownie wyraził nadzieję, że porozumienie pokojowe da się osiągnąć przed końcem jego kadencji w styczniu 2009 roku. Poparł go Peres. Odseparowanie Palestyńczyków jest tragedią i dla nich, i dla nas - podkreślił.
Tymczasem kilka godzin przed przylotem amerykańskiego gościa izraelski wicepremier i minister przemysłu, handlu i pracy Elijahu Iszai powiedział, że premier Ehud Olmert zgodził się na budowę setek domów dla żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu Jordanu. Według rzecznika Olmerta Marka Regewa żadna decyzja jeszcze nie zapadła.
Plany budowy osiedli były krytykowane m.in. przez Kwartet Bliskowschodni i administrację Busha.
W czasie wizyty Busha na centrum handlowe w izraelskim mieście Aszkelon spadła wystrzelona z terytorium Strefy Gazy rakieta. Rannych zostało 14 osób.
Olmert oświadczył po tym ataku, że pracuje na rzecz pokoju, włączając zawieszenie broni z rządzącym Strefą Hamasem, ale ostrzegł bojowników z Gazy, że odpowiedź Izraela może być zdecydowana, jeśli ostrzał będzie kontynuowany.
Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli wystąpić przeciwko Hamasowi, używając takiej siły militarnej, jakiej Izrael nie zaczął jeszcze na poważnie stosować dla powstrzymania go - ostrzegł izraelski premier.
Bush zapewnił ponadto o poparciu dla rządu libańskiego premiera Fuada Siniory. Oskarżył też szyicki Hezbollah o podniesienie ręki na Libańczyków.
Hezbollah, który jest samozwańczym obrońcą Libańczyków przed Izraelem, teraz zwrócił się przeciwko swemu własnemu narodowi - oświadczył Bush.
W ocenie Busha Hezbollah ma poparcie Iranu, któremu zależy na zdestabilizowaniu "młodej demokracji" libańskiej. Zapewnił, że Waszyngton stanie po stronie Izraela wobec "egzystencjalnego zagrożenia" w postaci mającego broń nuklearną Iranu.
Premier Ehud Olmert podzielił zdanie, że Iran jest "w sposób oczywisty zamieszany" w kryzys w Libanie.
Walki między zwolennikami antysyryjskiej większości i opozycji w Bejrucie kosztowały od 7 maja życie co najmniej 65 osób.