Przeżyła piekło przemocy w dzieciństwie. "Pamiętam siniaki, pręgi na skórze i ten wstyd"
"Pamiętam siniaki, pręgi na skórze i ten wstyd", "trzeba było się położyć na boku fotela i się wystawić", "czasami tata nas chronił, pozwalając włożyć w spodnie poduszkę" – to wspomnienia z dzieciństwa ofiary przemocy fizycznej. Mimo upływu lat rodzice wciąż wymierzają swoim dzieciom różne kary fizyczne. 30 kwietnia na całym świecie obchodzony był Dzień Sprzeciwu Wobec Bicia Dzieci. Wiele osób, które doświadczyło przemocy w domu, przeżyło prawdziwe piekło. Dobrze obrazuje to reportaż Kingi Lewandowskiej. Rozmówczynią dziennikarki Wirtualnej Polski była kobieta, która lata temu doświadczyła wielkiego cierpienia ze strony swoich rodziców. Były to m.in. kary cielesne poprzez bicie tzw. nahajką. - Ten straszak wisiał w przedpokoju, miał przypominać, jak dziecko ma się zachowywać. Jeśli wg rodziców dziecko coś przeskrobało, to wtedy mama wymierzała karę, mówiła ile razy dziecko ma dostać, a tata wykonywał ją – opowiedziała rozmówczyni WP, pragnąca zachować anonimowość. Nahajka to porozcinany na 5 pasków skórzany rzemień. Przez lata bohaterka reportażu Kingi Lewandowskiej nie miała możliwości, by powiedzieć komuś o swoim dramacie. "Kiedyś o tym się nie mówiło, a kara musiała zostać wymierzona" – wspominała kobieta. Mimo upływu lat doświadczenia z dzieciństwa pozostawiają wielkie rysy na psychice ofiar przemocy domowej. - Klaps ma dyscyplinować, więc musi być nieprzyjemny. Z badań wynika, że dzieci, które dostają klapsy, mają mniej problemów niż te, które w ogóle nie są karane – przyznał w marcu w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Sławomir Mentzen z Konfederacji. Tak polityk prawicowej partii komentował pomysł nowelizacji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który firmował kilka lat temu. - Chce mi się i płakać i krzyczeć. Nie ma możliwości, by przemoc nie wzbudzała cierpienia i nie powodowała uszczerbku na zdrowiu – zareagowała na słowa Mentzena rozmówczyni WP, dziecięca ofiara przemocy domowej.