Upiorna kraina - mętna i blotnista
Kobiety pracowały także latem. I była to praca niewiele lżejsza od tej zimą. Choćby budowa drogi przez Ural. Sowieccy inżynierowie wymyślili, że pociągną ją przez mokradła. "To była jakaś upiorna kraina. Mętna, błotnista i bulgocząca woda sięgała po horyzont, tylko co pewien czas wystawały z niej kępy traw. Aby nie zatonąć w mule, należało przemieszczać się po niewielkich suchych wysepkach. Nasza praca polegała na tym, żeby zasypywać tę wodę żwirem i kamieniami".
Podobnie wyglądały wszystkie lata spędzone w łagrze. Dekada wypełniona bezmiarem cierpienia. W końcu powoli zbliżał się rok 1955. "Mijały tymczasem ostatnie dni mojego wyroku. Zabrano mnie do baraku, w którym przygotowywano więźniarki do wyjścia na wolność. Nad ranem zaczęli nas wywoływać pojedynczo do kancelarii, gdzie pokazywano nam różne dokumenty i tłumaczono poszczególne paragrafy. Po tych objaśnieniach urzędnik podsunął mi do podpisania pismo, które stwierdzało, że po wyroku zostanę na terenie Workuty jako obywatelka Związku Sowieckiego. Na wieczne osiedlenie. Powiedziałam, że czegoś takiego nigdy nie podpiszę. Byli bardzo zdziwieni i powiedzieli, że w takim razie zabiorą mnie z powrotem do obozu i mogę dostać drugi wyrok. Ich groźba okazała się prawdziwa. Cofnęli mnie do łagru. Po tygodniu wezwano mnie ponownie do kancelarii. Okazało się, że wszystko było blefem, że chcieli mnie złamać. Nadeszła więc ta upragniona chwila. Koniec łagru. Kiedy otworzyła się brama i przekroczyłam jej próg z małym
pakunkiem w dłoni, zobaczyłam, że czeka na mnie Janeczka, jedna z koleżanek, która wcześniej wyszła na wolność" - czytamy.
Fragmenty książki "Dziewczyny z Syberii" autorstwa Anny Herbich wykorzystano dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak Horyzont.
(evak)