Cios znienacka zadany
"Pewnego dnia przerwałam na chwilę pracę, żeby rozprostować nogi i plecy. Wszystko straszliwie mnie bolało. Obok, w odległości kilku kroków, stała kryminalistka. Była bardzo piękną dziewczyną i, co ciekawe, podobno pochodziła z arystokracji. Nagle podbiegła do nas inna Rosjanka z siekierą uniesioną nad głową i z całej siły uderzyła moją sąsiadkę w głowę. Cios był zadany znienacka, ofiara nawet nie zdążyła się zasłonić. Głowa pękła na pół, na biały śnieg chlusnęła gęsta, purpurowa krew. Stałam jak oniemiała. Podczas służby w Armii Krajowej widziałam różne rzeczy, rozmaite paskudne rany, ale nigdy czegoś takiego. Przypuszczałam, że obie te kobiety podzielił jakiś zażarty spór, i byłam świadkiem bestialskiego aktu wendety.
Potem dowiedziałam się, że chodziło o coś zupełnie innego. Otóż morderczyni po prostu chciała wyrwać się z obozu koncentracyjnego. Miała już dosyć straszliwej harówki, mrozu i głodu.
Wiedziała, że jeżeli zabije człowieka, zostanie wysłana do więzienia, będzie toczyło się przeciwko niej długie śledztwo. Przez cały ten czas nie będzie wychodzić na roboty, odpocznie w celi. W ten sposób uratuje życie. Najgorsze w tej historii jest to, że swoją ofiarę wybrała całkowicie przypadkowo. Owa kryminalistka nawinęła jej się akurat pod rękę. A przecież stałam parę kroków dalej..." - czytamy w książce.