Przeszły piekło na Syberii
Łagry i zesłanie ich nie złamały
Walenie kolbami w drzwi, kilka chwil na spakowanie rzeczy, płacz i wagony bydlęce
"Zostałam przegrana w karty. Miało to miejsce w sowieckim łagrze w republice Komi. Razem z więźniami politycznymi więziono tam kryminalnych, tak zwanych urków. Byli to zdeprawowani, pozbawieni skrupułów przestępcy, którzy terroryzowali współwięźniów.
Całymi dniami grali w karty, ale nie o pieniądze - których nie mieli - ale o ludzi. Wybierali sobie jakiegoś przypadkowego więźnia i zakładali się o jego życie. Pech chciał, że podczas jednej z rozgrywek zobaczyli, jak przechodzę pod oknem ich baraku. Wygrał mnie w karty jakiś morderca. Zgodnie z przestępczym 'prawem' mógł zrobić ze mną, co chciał. Zabić, zgwałcić, poćwiartować, udusić. Wszystko" - opowiada pani Stefania.
- Kobiety mają mnóstwo siły w sobie i naprawdę w wielu sytuacjach zachowują się o wiele dzielniej i mężniej od mężczyzn - mówi Anna Herbich, autorka "Dziewczyn z Syberii". Jej nowa książka to historie 10 kobiet, które przeszły przez łagry, kołchozy, zesłanie, jednak nic nie było w stanie ich złamać. Wszystkie pamiętają to samo: walenie kolbami w drzwi, kilka chwil na spakowanie rzeczy, płacz, wagony bydlęce i trzask ryglowanych drzwi. Kilka tysięcy kilometrów podróży w nieznane. Czekały je niewolnicza praca w sowieckich łagrach, walka o życie swoje i bliskich, głód, choroby i straszliwe syberyjskie mrozy. Doświadczyły niewyobrażalnego cierpienia, jednak nic nie było w stanie ich pokonać.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak Horyzont przedstawiamy fragmenty "Dziewczyn z Syberii". Poznaj wstrząsającą historię pani Stefanii, jednej z bohaterek książki.
(evak)
Na zdjęciu: Stefania w Landwarowie koło Wilna, 1942 rok.