Przeszłość nieprzeszła
Trzeba nadludzkiej wrażliwości, by napisać taką powieść jak „Austerlitz”.
Historia chłopca o imieniu Austerlitz wydaje się autentyczna. Widzimy go nawet na zdjęciu na okładce. Ale to nie jest dokument. Postać Jacques’a Austerlitza składa się z kilku znanych Sebaldowi osób. Ludzi ocalonych z Zagłady, którzy po wojnie szukają swojej rodzinnej historii. Podobnie jak w powieści „Wyjechali” Sebald mistrzowsko odtwarza przeszłość z drobin pamięci, ale w tej książce przede wszystkim mówi, że ta przeszłość nadal istnieje, towarzyszy nam, dobija się do naszej świadomości.
Dzieciństwo W.G. Sebalda tak jak dzieciństwo jego bohatera upłynęło pod znakiem milczenia – jego ojciec, niemiecki oficer, nigdy nie opowiadał o wojnie. Sebald zaczął pisać późno i nie bardzo w swoje pisarstwo wierzył, dlatego dodatkowo fotografował. Każda jego książka to mozaika powieści, eseju, reportażu i zdjęć. Dla niego pamięć była najważniejsza, ale Niemcy, gdzie żył, oddawały się zapomnieniu. Sebald nie mógł tego znieść i w 1970 roku przeprowadził się do Anglii. Pisał jednak tylko po niemiecku. Wróżono Sebaldowi Nobla. Nie dostał go. Zginął w wypadku samochodowym w 2001 roku. Pozostało niewiele książek, arcydzieł świadczących o jego nadludzko wręcz wytężonej uwadze i wrażliwości. Właśnie w tej powieści dobrze to widać. Trudno bowiem opisać coś tak powszechnego, ale i nieuchwytnego jak intuicja, przeczucie. Skąd wiemy to, czego nam nikt nie powiedział? Skąd ja sama wiedziałam jako dziecko, że w miejscu, w którym mieszkałam (a był to teren getta), wydarzyło się coś strasznego? Przeszłość rzuca cień –
tak mówią. A Sebald zamieniał te cienie w literaturę.
Austerlitz wychowywał się w domu angielskiego pastora i zupełnie nie miał pojęcia, kim jest. Przeszłość bardzo późno zaczęła go ścigać. Miał poczucie, że zna miejsca, których nigdy nie widział. W uzdrowisku Marienbad czuł, że „kiedyś w przeszłości popełnił jakiś błąd i teraz żyje fałszywym życiem”. Idzie więc swoim śladem, dziecka wysłanego w czasie okupacji do Anglii. Droga prowadzi do Pragi, odnajduje swoją praską niańkę, widzi twarz swojej matki na niemieckim filmie, jej postać miga mu nawet, kiedy chodzi po dawnym getcie w Terezinie. Patrzy na paryski dworzec oczami swojego ojca, który stąd był deportowany. Austerlitz dochodzi do wniosku, że czas nie istnieje, są tylko zazębiające się przestrzenie, pomiędzy którymi przemieszczają się żywi i umarli. I dlatego można ich zobaczyć. Jednak poruszenie pamięci odbywa się kosztem choroby. Rozum nie nadąża. Ta cena nie jest jednak najistotniejsza. Momenty, kiedy Austerlitz patrzy na swoich rodziców, młodych, albo czuje muśnięcie dawno minionych wydarzeń, są
skończenie piękne. Tak jak i cała powieść Sebalda.
Justyna Sobolewska
W.G. Sebald „Austerlitz”, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, W.A.B., Warszawa 2007, s. 364, 44,90 zł.