Przestępcy masowo wykorzystują europejskie "prawo do zapomnienia"
Ponad 280 tysięcy osób skorzystało z kontrowersyjnego „prawa do zapomnienia”. Google przyznaje, że skala nadsyłanych zgłoszeń jest masowa – dotąd wpłynęły wnioski o likwidację ponad milion linków – informuje „Daily Mail”. Niestety prawo służy w tym wypadku przestępcom przede wszystkim w ukrywaniu niechlubnej przeszłości. Korzystają z niego głównie zabójcy, gwałciciele i terroryści.
W maju 2014 roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że Google musi usunąć linki do stron internetowych zawierających treści, które są "niewystarczające, nieistotne lub nie są już istotne".
Od tego czasu gigant wyszukiwania otrzymał ponad 281 tysięcy wniosków od osób, które chcą wykasować informacje o sobie. W sumie wnioski z żądaniami usunięcia dotyczyły aż 1,1 miliona stron, z czego Google usunął dotąd 602 tysiące odnośników.
Z prawa najchętniej korzystają Francuzi – aż jedna piąta wszystkich wniosków złożonych w całej Europie pochodzi z Francji. Znacznie mniej skłonni do korzystania z kontrowersyjnego prawa są Brytyjczycy, którzy złożyli zaledwie 35 tys. wniosków. Ponad polowa z wszystkich zgłoszeń została rozpatrzona pozytywnie.
Wiele wniosków pochodzi od zwykłych ludzi, którzy próbują wymazać żenujące czy wstydliwe informacje o sobie, takie jak posty opublikowane na portalach randkowych czy społecznościowych. Najwięcej usuniętych linków dotyczyło Facebooka i YouTuba.
Jednak linki usunięte przez Googla obejmują też szereg artykułów opisujących przestępstwa takie jak morderstwa, a także szpiegostwo, kazirodztwo czy narkotyki.
W ramach Europejskiego orzeczenia, osoby, które zostały skazane za poważne przestępstwa "nie mają prawa do bycia zapomnianym". Jednak inne osoby wymienione w artykułach mogą zażądać usunięcia jakichkolwiek powiązań, które pojawiają się przy wyszukiwaniu informacji o sobie. Oznacza to, że przestępcy mogą wykorzystać kontrowersyjny wyrok poprzez znajomych lub rodziny, o których mowa w tym samym artykule, aby złożyły taki wniosek w ich imieniu.
Google ostro sprzeciwił się prawu do bycia zapomnianym, zanim zostało uchwalone – obecnie wykonuje je zgodnie z prawem. Artykuły nie są usuwane z Internetu, ale nie pojawiają się w wynikach wyszukiwania, w związku z czym ich znalezienie jest bardzo trudne. Napotykając taki link możemy spotkać się z adnotacją na dole strony: „Niektóre wyniki mogły zostać usunięte zgodnie z przepisami dotyczącymi ochrony danych w Europie”.
Prawo dotyczy tylko krajów europejskich, jednak coraz silniejsze są naciski, by prawo do zapomnienia obowiązywało globalnie.