Przemysław Czarnek nie przyszedł. "Pogarda i tchórzostwo"
Podczas połączonych Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Obrony Narodowej posłowie w pierwszym czytaniu zajmowali się rządowym projektem nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, zwanej "lex Czarnek". Projekt został przyjęty. Opowiedziało się za nim 39 posłów, 34 było przeciw. O szczegółach mówiła w programie "Tłit" Wirtualnej Polski Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy. Zwróciła uwagę, że "po raz kolejny na posiedzeniu komisji nie pojawił się autor tej ustawy, czyli minister Czarnek". - To nie tylko obraźliwe i pogardliwe traktowanie członków i członkiń komisji (...), ale przede wszystkim jest to obraźliwe i pogardliwe wobec przedstawicieli wszystkich środowisk oświatowych, którzy także pojawili się na komisji - stwierdziła. - Gdyby minister pofatygował się i przyszedł na komisję, musiałby usłyszeć miażdżące zarzuty ze strony nie tylko posłów i posłanek pozycji, ale przede wszystkim wszystkich środowisk oświatowych - podkreśliła. - Szkoła to miejsce, w którym młodzi ludzie, spędzając 1/3 swojego życia, zasługują na to, żeby ta szkoła była dla nich drugim domem. Szkoła to nie jest prywatny folwark ministra Czarnka, to nie jest miejsce na jego ideologiczne eksperymenty, to nie jest miejsce na indoktrynację partyjną, to jest żywy organizm, to są ludzie. Szkoła nie należy do ministra Czarnka, szkoła powinna należeć do uczniów, do rodziców, do nauczycieli, a dyrektor powinien być dobrym gospodarzem w tym drugim domu dla młodych ludzi. Tymczasem Przemysław Czarnek chce do tego domu wejść z buciorami - tylko po to, by zamurować w nim wszystkie okna na świat - mówiła posłanka. - Zdaniem PiS szkoła ma jedno zadanie - wychować wyborcę PiS. Niestety mam złą wiadomość - to tak nie działa. Tak jak Romanowi Giertychowi nie udało się wychować nowego pokolenia nacjonalistów, tak dziś Czarnkowi nie uda się wychować nowego człowieka na modłę PiS - podsumowała.