Przemoc seksualna w Polsce to norma. Cierpi ponad 90 proc. Polek
• Jak wynika z raportu "Przełamać tabu", zaledwie 8,7 proc. respondentek nigdy nie doświadczyło przemocy seksualnej
• Ofiary zazwyczaj nie zgłaszają przestępstw
• Seksuolog: kobiety muszą udowadniać, że nie sprowokowały mężczyzny do gwałtu czy innej czynności seksualnej. Ofiary kolejny raz stają się ofiarami
• Jak wynika z raportu, w absolutnej większości przypadków mężczyźni dopuszczający się przemocy seksualnej pozostają całkowicie bezkarni
17.08.2016 | aktual.: 05.06.2018 15:58
"Nazywam to gwałtem. I to jest klasyczny gwałt: kiedy na kanapie w dużym pokoju ktoś mnie siłą ciągnie, ktoś mi wkłada rękę do majtek, ktoś rwie na mnie bieliznę. I odbywa ze mną stosunek, którego ja nie chcę, wyrywam się, płaczę. No to co to jest? Spełnienie obowiązku małżeńskiego? A wysłuchanie tych wszystkich zniewag – tak zniewag – 'A co, a dlaczego nie?' [...] Ja mówię 'Nie, nie, nie' i najpierw jest miło: 'A co już mnie nie kochasz, nie chcesz?'. A potem to jest po prostu fizyczna przemoc. [...] Ja to nazywam gwałtem. Tak jak powiedziałam, że ktoś mnie przewala, używa siły, bo ma metr dziewięćdziesiąt sześć, a ja półtora metra, w porywach, no to co to jest? Że mi wykręca ręce? To co to jest? To nie jest gwałt? To jest gwałt. To jest klasyczny gwałt [...] Z mojego punktu widzenia zawsze, kiedy dochodzi do kontaktu seksualnego, którego ja nie chcę, niezależnie od tego, z kim on jest i co nas ze sobą łączy – święty węzeł małżeński, czy też cokolwiek, czy jesteśmy w związku partnerskim – dla mnie jest to
gwałt. Bo czuję się tak samo zbrukana, tak samo upodlona, tak samo upokorzona i tak samo pozbawiona wolności. I tak samo jest to ingerencja w moją fizyczność, jakby to było stereotypowe wyobrażenie o gwałcie, który się wydarza w bramie" - opowiada 55-letnia Beata. Jest jedną z wielu, które podzieliły się swoją historią z autorkami raportu "Przełamać tabu".
87 proc. badanych kobiet spotkało się w swoim życiu z jakąś formą molestowania seksualnego. 37 proc. uczestniczyło w aktywności seksualnej wbrew swojej woli. 23 proc. doświadczyło próby gwałtu, a 22 proc. gwałtu. Zaledwie 8,7 proc. kobiet nie doświadczyło żadnej formy przemocy seksualnej. Dane mówią same za siebie.
"Jak ona mogła dać się zgwałcić?"
Magdalena Grabowska oraz Agnieszka Grzybek, autorki raportu o przemocy seksualnej "Przełamać tabu", przebadały 451 kobiet, które były dobierane tak, by odzwierciedlały strukturę demograficzną w społeczeństwie - wiek, wielkość miejscowości, w której mieszkają i wykształcenie. - Obowiązywała zasada, że ankieterka nie ma prawa znać respondentki. Do badania nie dobierałyśmy też kobiet, o których wiedziałyśmy, że doświadczyły przemocy seksualnej. Zależało nam przede wszystkim na tym, by poznać prawdziwą skalę zjawiska - zaznacza w rozmowie z Wirtualną Agnieszka Grzybek. Inspiracją dla autorek były badania przeprowadzone przez Agencję Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Wynikało z nich, że Polska, na tle innych państw europejskich, wypada bardzo korzystnie.
- Stwierdzono, że w naszym kraju odsetek kobiet doświadczających przemocy jest dość niski. Jednak miałyśmy zastrzeżenia do metodologii tego badania, ponieważ została ona opracowana przez jedną z firm skandynawskich, która nie uwzględniała zróżnicowania kontekstu kulturowego. Na przykład faktu, że w Polsce jest niski poziom sprawozdawczości, co oznacza, że przypadków przemocy seksualnej nie zgłasza się na policję - mówi Grzybek. - Miałyśmy poczucie, że mamy deficyt badań i wiarygodnych danych dotyczących tego problemu. Stąd pomysł na stworzenie tego raportu - dodaje.
- Często ludzie zadają sobie pytanie: jak ona mogła się dać zgwałcić? Takie podejście pojawia się u człowieka, który nigdy nie doznał takiej krzywdy. Wydaje mu się, że to niemożliwe, bo przecież my, kobiety, jesteśmy tak ostrożne, rozważne. Wówczas zaczyna doszukiwać się winy w pokrzywdzonej. Jeżeli nie spotkamy się oko w oko z ofiarą przemocy seksualnej, myślimy sobie, że nas to nie dotyczy i jest poza nami - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską seksuolog Katarzyna Klimko-Damska, zajmująca się terapią ofiar i sprawców przemocy seksualnej.
Wtórna wiktymizacja
Dostępne statystyki policyjne dotyczące przestępstwa zgwałcenia opierają się na liczbie zgłoszonych i wszczętych postępowań w tej sprawie. Przykładowo, w 2014 roku Komenda Główna Policji zarejestrowała 2444 postępowania wszczęte na podstawie art. 197 Kodeksu karnego, 1329 przestępstw stwierdzonych i 1060 przestępstw wykrytych. Jednak zarejestrowane przez policję przypadki przemocy seksualnej to jedynie ułamek rzeczywistej skali tego zjawiska. Dane dotyczące sprawozdawczości w różnych kontekstach społeczno-kulturowych pokazują, że zaledwie od 15 do 30 proc. przypadków zgwałceń jest zgłaszanych na policję.
- Podstawowym powodem, dla którego kobiety nie zgłaszają swojej krzywdy, jest niechęć do przechodzenia przez to kolejny raz. To tak zwana wtórna wiktymizacja. Kobiety muszą udowadniać, że nie sprowokowały mężczyzny do gwałtu czy innej czynności seksualnej. Ofiary kolejny raz stają się ofiarami. Tym razem ostracyzmu społecznego. Nie wszystkie kobiety chcą przez to przechodzić - opowiada Klimko-Damska. Problem pojawia się także wówczas, gdy sprawcą przemocy seksualnej jest bliska osoba, posiadająca w towarzystwie duży autorytet. - Kobieta ze strachu przed tym, że nikt jej nie uwierzy albo że po ujawnieniu sprawy spotkają ją konsekwencje, stara się o tym nie mówić. Pojawia się w niej także lęk przed tym, że będzie musiała udowadniać, iż w żaden sposób nie przyczyniła się do tego przestępstwa. A jak ma to zrobić? Dlatego sprawca często pozostaje bezkarny - dodaje seksuolog.
W raporcie "Przełamać tabu", badania ilościowe zostały uzupełnione badaniami jakościowymi. Narracje kobiet, które zgodziły się opowiedzieć swoje historie, stanowią kluczowy element. - Pokazują konkretne, bolesne doświadczenia, które kryją się za danymi liczbowymi. Obraz ten uzupełniają działania monitorujące – zbadanie skali postępowań prokuratorskich dotyczących przestępstwa zgwałcenia, ich przebiegu i zakończenia oraz wywiady pogłębione z policjantkami, policjantami i prokuratorami - mówi Grzybek.
"Grupa ryzyka" to mit
Autorki raportu zdecydowały, że respondentek poszukają w przestrzeni publicznej: na ulicach, w kolejce do lekarza czy kawiarniach. - Byłam bardzo sceptyczna. Wydawało mi się, że nie znajdziemy chętnych, że kobiety nie będą chciały o tym mówić. Dlatego ważne było przygotowanie ankieterek, które były odpowiednio przeszkolone i znały problematykę. Kobiety, gdy zgodziły się już na rozmowę, mówiły chętnie. Dla wielu z nich ankieterka była pierwszą osobą, z którą podzieliły się traumatycznym doświadczeniem. Zgadzały się na przeprowadzenie ankiety także dlatego, że wiedziały, iż tylko raz porozmawiają z ankieterką i nigdy więcej jej nie spotkają. To była możliwość otworzenia się, podzielenia się swoim doświadczeniem i wyrzuceniem z siebie traumy - opowiada Agnieszka Grzybek.
"Przemoc seksualna doznana ze strony mężczyzn jest powszechnym doświadczeniem kobiet. W grupie 451 kobiet, które wzięły udział w badaniu, tylko 8,7 proc. nie doświadczyło żadnej formy przemocy seksualnej, o którą zostały zapytane w ankiecie. Zdecydowana większość (91,3 proc.) przeżyła takie doświadczenie. Żadna zmienna związana z miejscem zamieszkania (wielkością miejscowości), wiekiem czy wykształceniem respondentek nie różnicowała w istotny sposób liczby kobiet, które doznały poszczególnych form przemocy" - czytamy w raporcie "Przełamać tabu".
Dane te zdecydowanie obalają wszelkie mity na temat szczególnych „grup ryzyka” w gronie samych kobiet. Innymi słowy, bez względu na wykształcenie, miejsce zamieszkania czy wiek każda kobieta w takim samym stopniu, wyłącznie ze względu na swoją płeć, narażona jest na przemoc seksualną ze strony mężczyzn.
- Nie pytałyśmy naszych respondentek, czy doświadczyły przemocy seksualnej, zostały zgwałcone lub czy były molestowane. Kobiety różnie definiują doświadczenia, dlatego w pytaniach wymieniałyśmy konkretne typy sytuacji, np. "Czy mężczyzna robił obraźliwe uwagi dotyczące pani ciała lub seksualności (również za pomocą maili, sms-ów i w internecie" lub "Czy odbyła pani stosunek seksualny, którego Pani nie chciała, ponieważ była pani przytłoczona ciągłym naciskiem i presją ze strony mężczyzny" - opowiada Grzybek.
Nie znaczy nie
Jak wynika z raportu, w absolutnej większości przypadków mężczyźni dopuszczający się przemocy seksualnej pozostają całkowicie bezkarni. 43 proc. kobiet wie, że gwałt ścigany jest z urzędu, ponad 66 proc. nie zna takiej procedury lub nie wie nic na ten temat. Wydaje się jednak, że podstawowym problemem nie jest wykorzystanie procedur ścigania przestępstwa zgwałcenia z urzędu, lecz przełamanie tabu i milczenia wokół przemocy seksualnej, której mężczyźni dopuszczają się wobec kobiet.
- By ofiary chciały mówić i zgłaszać takie sytuacje, musi zostać z nich zdjęta odpowiedzialność. To, że kobieta się upiła, albo założyła wyzywającą sukienkę, nie ma najmniejszego znaczenia. Jeśli mówi nie, to oznacza dokładnie to samo - nie. Rozwiązaniem może być także choć najmniejszy wyrok skazujący. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla ofiar jest on często śmieszny. Ale nich to będzie dwa lata więzienia, a nie pięć lat w zawieszeniu. W ten sposób można zdyscyplinować sprawcę -mówi w rozmowie z Wirtualną Polską seksuolog Katarzyna Klimko-Damska. - Dopóki nie zaczniemy mówić, że za przemoc seksualną, niezależnie od tego, czy kobieta wyglądała seksownie czy nie, odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie sprawca, nic się nie zmieni - dodaje.