Przemoc domowa częstsza w związkach nieformalnych? To nie takie proste
W małżeństwach rzadziej dochodzi do przemocy domowej - twierdzą eksperci Ordo Iuris, uzasadniając konieczność wprowadzenia międzynarodowej konwencji rodziny, alternatywy dla konwencji antyprzemocowej. Poparcie dla projektu zapowiada MSZ. Problem w tym, że dane i wiedza ekspertów nie potwierdzają tez OI.
17.08.2018 | aktual.: 17.08.2018 16:01
O spotkaniu autorów projektu nowej konwencji z szefem polskiej dyplomacji Jackiem Czaputowiczem pisała w poniedziałek "Rzeczpospolita". Proponowany przez stowarzyszenie Ordo Iuris tekst nowej umowy międzynarodowej jest przeciwwagą dla obowiązującej konwencji antyprzemocowej (zwanej też konwencją stambulską), której prawica zarzuca promowanie teorii gender, definiującej płeć jako "społecznie skonstruowane role". Promowana przez stowarzyszenie umowa ma przywrócić tradycyjną, biologiczną definicję płci, podkreślać rolę małżeństw i bronić rodziny od zbytniej ingerencji państwa. MSZ obiecał inicjatywie dyplomatyczne wsparcie.
- Konwencja przewiduje oparcie rodziny na trwałym i stabilnym związku małżeńskim, brak nieproporcjonalnej ingerencji państwa w funkcjonowanie rodzin oraz przeciwdziałanie przemocy, która znacznie częściej występuje w gospodarstwach domowych nieopartych na związku małżeńskim - stwierdził cytowany przez "Rzeczpospolitą" dr Tymoteusz Zych z Ordo Iuris.
Co mówią statystyki
Teza zawarta w tym uzasadnieniu budzi jednak wątpliwości osób zajmujących się badaniem przemocy domowej. Już wcześniej, w styczniowym wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" to samo stwierdzenie wygłosił premier Mateusz Morawiecki, mówiąc, że "przemoc pojawia się częściej w związkach nieformalnych, a nie tych usankcjonowanych prawnie". Środowisko specjalistów zaprotestowało wówczas na łamach listu otwartego. W liście cytowany jest m.in. dokument Ministerstwa Sprawiedliwości, który referuje wyniki badania przeprowadzonego w 2013 roku na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (niestety podany w cytowaniu link już nie działa). Wykazało ono, że prawie 50 procent osób doświadczających przemocy domowej to osoby w związkach formalnych, podczas gdy w nieformalnych tylko 14 procent.
Czy to oznacza, że przemoc w małżeństwach jest częściej spotykana niż w związkach nieformalnych? Niekoniecznie, bo do stwierdzenia tego potrzebna byłaby wiedza o tym, jak wiele osób żyje w małżeństwach, a ile w innych związkach. Dopiero wówczas możliwe byłoby miarodajne porównanie. Co więcej, badania przeprowadzane w USA jeszcze na przełomie wieków stwierdzały systematycznie wyższe wskaźniki przemocy w parach kohabitację niż w małżeństwach. Naukowcy różnią się jednak w wytłumaczeniu takich wyników. Jedni mówią o tym, że małżeństwo zapewnia większe bezpieczeństwo (alternatywnie: małżeństwo wybierają ludzie mniej podatni na przemoc), drudzy wskazują, że przemoc w małżeństwach jest rzadziej zgłaszana. Jednoznaczne wskazanie odpowiedzi utrudnia dodatkowo fakt, że badania przemocy domowej stosunkowo rzadko biorą pod uwagę typ związku jako kryterium.
- Jak rozumiem, stanowisko Ordo Iuris jest takie, że w małżeństwach katolickich nie dochodzi do przemocy, a w innych formach dochodzi. Rzeczywistość nie potwierdza tej tezy. Oczywiście, są czynniki chroniące w małżeństwie, ale są też zagrażające - tłumaczy w rozmowie z WP Renata Durda, kierowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". - Można powiedzieć, że przestrzeganie zasad wiary może pomóc, bo jeśli ktoś nie czyni złego bliźniemu, to pewnie nie będzie stosował przemocy. Ale równie dobrze wiemy, że może być to zagrożenie, bo ci, którzy uważają związek małżeński za nierozwiązywalny, będą dłużej się godzić na złe traktowanie - mówi.
Jak dodaje, swoje przewagi i zagrożenia mają również związki nieformalne.
- Konia z rzędem temu, kto potrafi to jednoznacznie rozstrzygnąć. Stawianie tez takich jak Ordo Iuris ma więcej wspólnego ze światopoglądem, a nie nauką - uważa Durda.
Konwencja istnieje tylko teoretycznie
Ale wątpliwości budzą nie tylko takie tezy. Durda wskazuje również na postulat ochrony rodzin przed nadmierną ingerencją państwa w ich życie. Jak zaznacza, jeśli chodzi o kwestię przeciwdziałania przemocy w rodzinie, problem jest raczej odwrotny: państwo jest zbyt mało aktywne.
- My stanowczo uważamy, że ingerencja państwa jest za mała. To, że w Polsce wciąż zdarzają się przypadki śmierci w rodzinie. Co roku mamy nawet do kilkudziesięciu przypadków dzieci zakatowanych przez rodziców czy opiekunów i nawet ponad 100 przypadków śmierci dorosłych, głównie kobiet. Jak możemy w takiej sytuacji mówić o zbyt dużej ingerencji państwa? - pyta ekspertka. - Zwykle jest tak, że państwo interweniuje za późno. W wielu przypadkach jest tak, że ludzie wcześniej wzywali pomoc, a przemoc jest długotrwała - dodaje.
W rozwiązaniu tego problemu miało pomóc ratyfikowanie przez Polskę konwencji antyprzemocowej Rady Europy w 2015 roku. Od tego czasu dokument był w Polsce jednak w dużej mierze martwym prawem. Dotychczas zrealizowano tylko część z rozwiązań zapisanych w konwencji: ściganie gwałtów z urzędu oraz uruchomienie całodobowej "niebieskiej linii", gdzie zgłaszać się mogą ofiary przemocy domowej. Inne postanowienia są ignorowane. Chodzi np. o ochronę kobiet przed byłymi partnerami. W takich przypadkach w Polsce nie obowiązują przepisy o tzw. niebieskiej karcie, a pokrzywdzone kobiety muszą zgłaszać nękanie na drodze powództwa cywilnego. Innym przykładem martwego przepisu jest ten nakazujący służbom umożliwienie wydania nakazu opuszczenia mieszkania przez znęcającego się partnera z domu. Obecnie jest to możliwe dopiero po złożeniu donosu do prokuratury i rozpoczęciu sprawy karnej przeciwko niemu.
- Obecne władze publicznie mówią wprost, że tej konwencji nie należy przestrzegać, lub wręcz należy się z niej wycofać. Dlatego w sprawie dalszego wdrażania nie dzieje się nic - podsumowuje Durda.
Zobacz również: Oświadczenie Andrzeja Dudy ws. ordynacji do PE
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl