Przełomowy wyrok w USA. Sąd Najwyższy zniósł konstytucyjne prawo do aborcji
Sąd Najwyższy USA orzekł w piątek, że amerykańska konstytucja nie gwarantuje prawa do aborcji, a sprawa regulacji aborcji leży w gestii władz stanowych. Sąd odwrócił tym samym dotychczasowy stan prawny obowiązujący od 1973 roku i precedensowej decyzji w sprawie Roe przeciwko Wade.
24.06.2022 | aktual.: 24.06.2022 17:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W długo oczekiwanej opinii SN postanowił że "konstytucja nie przyznaje prawa do aborcji", a wyroki w precedensowych sprawach Roe kontra Wade i Casey kontra Planned Parenthood zostają uchylone. Wyroki te ustanowiły konstytucyjne prawo do aborcji dokonywanych w początkowym okresie ciąży przed uzyskaniem przez płodu przeżywalności.
"Uprawnienia do regulacji aborcji zostają zwrócone narodowi i jego wybranym przedstawicielom" - napisano w orzeczeniu.
"(Decyzja w sprawie) Roe była rażąco błędna od początku. Jej uzasadnienie było wyjątkowo słabe, a decyzja miała szkodliwe konsekwencje. Zamiast narodowego rozstrzygnięcia kwestii aborcji, Roe i Casey zaogniły debatę i pogłębiły podziały" - napisał w opinii większości sędziów sędzia Samuel Alito. Stwierdził, że konstytucja USA nie mówi nic na temat prawa do aborcji, wobec czego Sąd Najwyższy nie powinien był w sprawie Roe uznać je za konstytucyjne prawo.
Alito dodał też, że wyrok nie wpływa na inne wyroki dotyczące praw niewyrażonych bezpośrednio w konstytucji. Mimo to sędzia Clarence Thomas stwierdził w swojej opinii, że SN powinien ponownie rozważyć sprawy, które ustanowiły legalność małżeństw homoseksualnych i prawo do antykoncepcji.
Wyrok poparło sześciu sędziów uznawanych za konserwatywnych, zaś troje liberalnych było przeciwko, ostro krytykując wyrok.
"(Piątkowy wyrok) mówi, że od samego momentu zapłodnienia nie ma żadnych praw (...), państwo będzie mogło narzucać swój moralny wybór kobiecie i zmusić ją do urodzenia dziecka" - napisali liberałowie w zdaniu odrębnym. "Jeden rezultat dzisiejszej decyzji jest pewny: ograniczenie praw kobiet i ich statusu jako wolnych i równych obywateli" - dodano.
W praktyce decyzja oznacza, że regulacje w sprawie aborcji leżą w gestii poszczególnych stanów lub Kongresu, jeśli ten przyjmie ogólnonarodowe prawo w tej sprawie. W oczekiwaniu na decyzję - spodziewaną od dawna - władze części stanów rządzonych przez Republikanów wprowadziły przepisy zaostrzające ograniczenia dotyczące aborcji, które miały wejść w życie tuż po ogłoszeniu wyroku znoszącego precedens w sprawie Roe.
Choć decyzja była spodziewana od tygodni, m.in. dzięki wyciekowi projektu orzeczenia do prasy, sprawa budzi wielkie kontrowersje i może przyczynić się do społecznych niepokojów. Już przed ogłoszeniem wyroku przed gmachem SN zebrał się duży tłum demonstrantów z obu stron; do tłumu dołączyła też część kongresmenów Demokratów.
Resort bezpieczeństwa krajowego ostrzegł w maju, że wyrok może być okazją do niepokojów, zaś aktywiści opowiadający się za prawem do aborcji już wcześniej dopuszczali się ataków na organizacje antyaborcyjne. Jeszcze przed wyrokiem w Waszyngtonie pojawiły się plakaty wzywające do zamieszek, zaś specjalne środki bezpieczeństwa wprowadzono m.in. w części kościołów.
Stany zakazują aborcji
W praktyce decyzja Sądu Najwyższego oznacza, że aborcja natychmiastowo zostanie zakazana w 13 amerykańskich stanach. Pierwszym stanem, który zdecydował o zakazaniu aborcji jest Missouri.
Według Instytutu Guttmachera pierwsze ograniczenia wejdą w życie w stanach: Arkansas, Idaho, Kentucky, Luizjana, Missisipi, Dakota Północna, Oklahoma, Dakota Południowa, Tennessee, Teksas, Utah i Wyoming
Dotychczasowy zapis pochodził z 1973 roku. Zalegalizowało wówczas aborcję w całym kraju. Sąd uznał, że każda kobieta ma prawo do dokonania aborcji i wynika to z praw do prywatności i wolności gwarantowanych przez 14. poprawkę do konstytucji. Zgodnie z tą decyzją, stany miały prawo ograniczać prawo kobiet do aborcji w 2 i 3 trymestrze ciąży.
Decyzję Sądy Najwyższego skomentował były prezydent USA Barack Obama. "(Sąd - red.) zdegradował najbardziej osobistą decyzję, jaką ktoś może podjąć, na kaprysy polityków i ideologów, atakując podstawowe wolności milionów Amerykanów" - podkreślił na Twitterze.
Z kolei radości nie kryją działacze prolife. - Przez prawie pięćdziesiąt lat Sąd Najwyższy narzucał naszemu narodowi niepopularną i skrajną politykę aborcyjną (...). Dzisiaj możliwość decydowania, czy i kiedy należy ograniczyć aborcję, została przywrócona Amerykanom - stwierdziła Jeanne Mancini, prezes "March for Life", cytowana przez "The Guardian".
Czytaj też: