Przedwyborcze wpadki z podwójnymi posłami
Niektórzy działacze mają tak wielką chrapkę
na poselski mandat, że zabiegają o miejsca na listach wyborczych
kilku partii naraz - pisze "Życie Warszawy". Szanse na zasiadanie
w Sejmie znacznie zwiększa zajęcie czołowej pozycji na liście
wyborczej.
Część kandydatów, by wytargować jak najwyższe miejsce, rozmawia w tajemnicy z kilkoma partiami. Dlatego ich nazwiska figurują na listach różnych ugrupowań.
Nazwiska dublują się m.in. na listach SLD i PSL. Obie partie wymieniają jako "swojego" wójta ze Śląska - Mariana Szczerbaka. U ludowców jest on na trzecim miejscu, w Sojuszu - na piątym. Niemożliwe! Lewica ma bałagan w papierach- komentuje Władysław Serafin, działacz PSL. Kogo w takim razie będzie reprezentował Szczerbak? Po ujawnieniu przez gazetę sprawy wójt zapowiedział, że ze względu na stan zdrowia wycofa się z wyborów.
Ludowcy najwyraźniej nie mają szczęścia do kandydatów. Sądzili, że poseł SLD Jan Klimek również wystartuje z ich listy. Już z nim rozmawialiśmy, dostanie prawdopodobnie drugie miejsce na liście w okręgu katowickim - mówi nam Zygmunt Wilk, szef PSL w Bytomiu. Tymczasem Klimek jest też na czwartej pozycji w SLD. Skąd ostatecznie wystartuje?- pyta dziennik. Z listy Sojuszu - twierdzi poseł. I przyznaje zarazem, że rozmawiał z ludowcami o kandydowaniu z ich listy.
O wyborze partii przez polityka często decydują sondaże. PSL balansuje na granicy progu wyborczego, a SLD może liczyć już na 14% poparcia. Bywa też i tak, że dwie partie zabiegają o kandydatów o tym samym nazwisku - informuje "Życie Warszawy". (PAP)