Panie profesorze, dzieci wracają najpierw do przedszkoli i do żłobków, ale może za tydzień również do szkół, w maju
może wszyscy. To jest dobry plan na teraz i to jest dobra perspektywa na najbliższe tygodnie? Czy to jest decyzja zbyt pochopna?
Raczej tak, raczej tak. Taką rzecz zaproponowaliśmy i uzgodniliśmy jako Rada panu
ministrowi i premierowi, no i określeni decydenci podjęli w tej sprawie określone działania.
Ale panie profesorze, mówi pan "raczej tak", czyli nie "na pewno tak"?
Wie pan co, no już kilkakrotnie pod wpływem różnych sił, wrzasków
i demonstracji otwieraliśmy pewne rzeczy i kończyło się katastrofą, a szczególnie ostatnio, prawda.
To co jest w kwietniu była katastrofa z tymi weselami i tym otwarciem, no i teraz mieliśmy gwałtowny wzrost zakażeń i
zgonów. No jesteśmy, absolutnie jest kompletna zapaść służby zdrowia w niektórych województwach - za szczęście nie we wszystkich. I być
może te poluzowania trzeba będzie robić tak trochę niesymetrycznie. No tam gdzie jest mniejsza zapadalność, prawda, śmiertelność,
obłożenie odpuścić pewne rzeczy, a w pewnych utrzymywać. No no nie da rady, przezcież gdzieś pacjentów trzeba
hospitalizować i ktoś musi się tym zajmować. Nie można ich kłaść na ziemi.
Panie profesorze, czyli na dziś powiedzieliście: przedszkola i
żłobki tak. Ale myśli pan...
Szansa jest niewielka na przeniesienie stamtąd, niewielka jest na szerzenie się zakażenia
w tych grupach ludzi.
Ale myśli pan profesorze, że powiecie również "tak", żeby do szkół uczniowie wrócili w kwietniu?
Wie pan, nie wiem jak będzie przebiegała epidemia. No to trzeba po prostu poobserwować. Na razie mamy pełne
szpitale jako takie. Jednak starsze dzieci, prawda, częściej to przenoszą w jakiś sposób, prawda.
I też chorują przy tym wariancie brytyjskim jednak w większym stopniu niż małe dzieci. Choć jego jest oczywiście
niewiele. Ale przenoszą.
Panie profesorze, ja pytam oczywiście, no bo rodzice pytają. A może maj?
Maj to może być w miesiąc otwierania szkoły?
Wie pan, otwierania szkoły i zamykania, bo w czerwcu się kończy szkoła jako takie. Chyba, że Ministerstwo przedłuży - ja tego nie wiem. Ale ja nie
sądzę, że tak gwałtownie spacyfikujemy epidemię w ciągu tych dwóch, trzech tygodni. Jest to chyba niemożliwe.
No właśnie, to może powiedzmy sobie wprost, od razu - że tego roku szkolnego już nie będzie.
Ja nie podejmuję takich decyzji, jestem jednym z doradców i uważnie
obserwuję tylko, co się dzieje. Na razie mamy absolutną katastrofę, jeśli chodzi o przebieg epidemii w Polsce i z
trzeba z tym wszystkimi metodami, przyzwoitym metodami walczyć. Ale oczywiście społeczeństwo i biznesmeni i wszyscy muszą być informowani
wcześniej o takich czy innych posunięciach. Wie pan, bo to najgorzej nie informować, prawda, i nagle coś spowodować, co
powoduje katastrofę organizacyjną. Na razie jest stan taki, jaki jest.
Ale z drugiej strony, panie profesorze, apetyt rośnie...
Otwieramy przedszkola.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i skoro z jednej strony mówimy, że otwieramy przedszkola i żłobki, to pojawiają się pytania, kiedy kolejne
miejsca otwieramy. A z drugiej strony wszyscy mówią, że sytuacja jest jeszcze zła lub dramatycznie zła.
No dramatycznie. Wie pan, można by było otworzyć, jakby byli wszyscy zaszczepieni na przykład nauczyciele, cała obsługa
tych szkół i tak dalej, i tak dalej. To oczywiście jest jakiś już argument, prawda, pozytyw, gdzie można bezpiecznie tą
obsługę sprawować. No ale uczniowie będą między sobą wymieniali zakażenie. No musimy nad tym
w jaki sposób panować. Jest 700 zgonów, 500, dziennie, panie redaktorze, zlitujcie się państwo, nie naciskajcie na wszystkich,
na ekspertów i na rząd, czy ktoś lubi go, czy nie lubi, bo to zupełnie drugorzędna sprawa. Bo jest katastrofa.
Ale właśnie panie profesorze, ja naciskam nawet w drugą stronę i pytam: może trzeba od razu sobie powiedzieć, że ten lockdown musi trwać dłużej. Że
wszyscy oczekują, że z tygodnia na tydzień sytuacja się poprawi, a może trzeba powiedzieć...
Nie poprawi się, to jest niemożliwe. Stopniowo,
wie pan. Będzie też cieplej, będzie słońce świeciło, będzie niszczyło tego wirusa, proszę pana, na tych powietrznych, na jednej
drodze przenoszenia. Więc sytuacja się poprawia. Ale z drugiej strony mamy ten szczep bardziej zaraźliwy brytyjski, dominujący
w wielu miejscach w kraju, prawda, albo w ogóle dominujący i on szerzy się łatwiej. To znaczy nie jest bardziej patogenny, ale przy
tej skali ma pan całą grupę ludzi, którzy ciężko chorują i umierają.