ŚwiatPrzedstawiciel ONZ odwiedził Buczę. "Jestem zszokowany"

Przedstawiciel ONZ odwiedził Buczę. "Jestem zszokowany"

Zastępca sekretarza generalnego ONZ ds. humanitarnych Martin Griffiths odwiedził podkijowską Buczy. Oglądał tam masowy grób, w którym pochowane są osoby zabite przez wyparte z tego miasta kilka dni temu wojska rosyjskie. - Jestem zszokowany - powiedział.

Masakra w Buczy. Przedstawiciel ONZ liczy na międzynarodowe śledztwo.
Masakra w Buczy. Przedstawiciel ONZ liczy na międzynarodowe śledztwo.
Źródło zdjęć: © East News | RONALDO SCHEMIDT

Martin Griffiths, koordynator pomocy w sytuacjach nadzwyczajnych ONZ, zakończył w czwartek dwudniową wizytę na Ukrainie. Był m.in. w Buczy, gdzie spotkał się z miejscowymi władzami i oglądał masowy grób przy Cerkwi św. Andrzeja i Wszystkich Świętych, w którym pochowane są osoby zabite przez wojska rosyjskie.

Przedstawiciele lokalnych wład, opowiedzieli Griffithsowi, że część z tych ludzi leżała długo na ulicach, aż w końcu Rosjanie zgodzili się na grób "gdzieś w centrum". Pochowano tu około 300 osób. Przedstawicielowi ONZ pokazano też nagrany telefonem film z rozkopywania grobu, na którym było widać, że cześć ofiar miała powypalane papierosami oczy.

Masakra w Buczy. Przedstawiciel ONZ liczy na międzynarodowe śledztwo

Wśród opowiadających Griffithsowi o zdarzeniach z okresu rosyjskiej okupacji Buczy był człowiek, który zajmował się roznoszeniem leków po domach. Miał on zostać pochwycony przez Rosjan, związano my z tyłu ręce, zawiązano oczy, zabrano telefon. Myślał już, że zostanie rozstrzelany, ale z jakiegoś powodu to nie nastąpiło, choć ze związanymi na plecach rękami leżał na ulicy bardzo długo.

Przedstawiciel ONZ powiedział, że jest "zszokowany" i potrzebne będzie międzynarodowe śledztwo w tej sprawie. Wyraził nadzieję, że reprezentanci lokalnej społeczności będą zeznawać jako świadkowie.

Wizytę zastępcy sekretarza generalnego ONZ obserwował też starszy mężczyzna. Powiedział on PAP, że gdy Rosjanie weszli do Buczy, był z żoną i synem w domu. Syn akurat do nich przyjechał, bo miał kłopoty z pracą. Gdy Rosjanie weszli do ich mieszkania, od razu stwierdzili, że syn jest na pewno wojskowym i go gdzieś wyprowadzili. Co się z synem potem stało, nie wie. W czwartek postanowił po raz pierwszy od odejścia Rosjan przyjść pod masowy grób przy cerkwi św. Andrzeja - akurat miejsce to wizytowała delegacja ONZ.

Czytaj także:

Źródło: PAP

Wybrane dla Ciebie