Przed ZUSem i podatkami uciekli do Wielkiej Brytanii. Fiskus zabrał się za bieda-przedsiębiorców
Właśnie trwa obława na polskich przedsiębiorców, którzy dla niskich składek ZUS zdecydowali się zarejestrować firmę w Wielkiej Brytanii. Ten kraj to najbliższy raj podatkowy dla małych firm z Polski. Wystarczyło zarejestrować własną spółkę w Londynie by mieć nawet 40 tys. złotych nieopodatkowanego dochodu.
06.11.2017 18:44
Patent był prosty i powielany przez tysiące osób. Był, bo doradca podatkowy Przemysław Antas właśnie ujawnił, że uszczelnienie systemu podatkowego dosięga nawet tych drobnych przedsiębiorców. Fiskus wzywa przedsiębiorców na rozmowę i chce wyjaśnień. Tym, którzy polegną w krzyżowym ogniu pytań urzędników grozi wymierzenie podatku według polskich stawek, odsetki i kary.
Założenie spółki Ltd (odpowiednik polskiej z o.o.) w Wielkiej Brytanii było postrzegane jako łatwy i tani sposób na uniknięcie podatku dochodowego i ZUS w Polsce. Popularność tego typu rozwiązania polegała na tym, że w Wielkiej Brytanii obowiązuje znacznie wyższa kwota wolna od osobistego podatku dochodowego oraz od składek na ubezpieczenie społeczne. - Zasadniczo zarobki do kwoty 8 164 funtów rocznie są tam zwolnione z ZUS i PIT. Jest to znacznie więcej niż kwota wolna od PIT w Polsce, nie licząc zryczałtowanego ZUS, który musi płacić polski przedsiębiorca bez względu na uzyskiwane dochody - opowiada Przemysław Antas, ekspert podatkowy.
Na tym patencie wyrosło mnóstwo internetowych serwisów pomagających w założeniu firmy w Wielkiej Brytanii. W zamian za niewielki abonament (np. 100 funtów rocznie) oferowały uwolnienie od naszego ZUSu i podatków. Oczywiście tylko na niby, bo przedsiębiorca nadal prowadził biznes w Polsce. Wszelkie przepływy pieniężne odbywały się przez rachunek spółki założony w naszym banku. Spółka osiągała dochody, a dyrektor wypłacał sobie z nich wynagrodzenie, które było raportowane brytyjskiemu fiskusowi jako nieprzekraczające (w całości lub części) kwoty wolnej od podatku w tym kraju. Można dyskutować czy korzystający z patentu "na Brytyjczyka" byli bezwzględnymi cwaniakami czy też "bieda-przedsiębiorcami", których życie zmusiło do kombinowania.
- Oczywiście trudno nie odmówić racji urzędnikom, którzy postrzegają wyżej opisane przepuszczanie dochodów przez brytyjskie spółki jako formę uchylania się od opodatkowania. Warto pamiętać, że mówimy o osobach osiągających relatywnie niewielkie dochody, które wydają zarobione przez siebie pieniądze głównie w Polsce - komentuje Przemysław Antas. Dodaje, że samo założenie spółki w Wielkiej Brytanii nie narusza oczywiście prawa, ale uchylanie się od podatku, który zgodnie z przepisami, należy się jednak polskiemu fiskusowi, już tak.
Zjawisko przybrało na tyle masową skalę, że urzędnicy fiskusa zaczęli się interesować rosnącą liczbą brytyjskich przedsiębiorców. Wtedy też okazało się jak krótkie nogi ma to kłamstwo. Wystarczyło sprawdzić dane z transakcji na koncie, a okazało się, że niejeden "dyrektor z Londynu" nie wypłacił nawet 5 funtów z tamtejszego bankomatu. Nie zatrudnia księgowej, nie wynajmuje biura, nie jeździ metrem, ani też nie posiada samochodu z kierownicą po prawej stronie.
W czerwcu tego roku Ministerstwo Finansów opublikowało ostrzeżenie na ten temat. Przekonując że wbrew zapewnieniom niektórych „doradców” samo założenie spółki w UK nie oznacza automatycznie, że będziemy płacili tylko podatki obowiązujące w Wielkiej Brytanii. Jak oparzony wrzątkiem z obsługi zagranicznych kont wycofał się jeden z wiodących polskich banków. Następnie część firm oferujących usługi zwinęło interes. Na lodzie pozostali jedynie "bieda-przedsiębiorcy".