Prowokatorzy amatorzy
Po spotkaniu z marszałkiem Komorowskim podpułkownik Leszek Tobiasz spotkał się z pułkownikiem L. i podobno zaproponował mu 500 tys. złotych za dotarcie do aneksu – twierdzą informatorzy „Gazety Polskiej”. Według nich była to zaplanowana prowokacja, która miała skompromitować Komisję Weryfikacyjną. L. miał być, podobnie jak dziennikarz Sumliński, „mięsem armatnim”.
24.09.2008 | aktual.: 24.09.2008 09:05
Z zeznań Bronisława Komorowskiego w prokuraturze wynika, że marszałek spotkał się z ppłk. Tobiaszem po rozmowie z posłanką PO Jadwigą Zakrzewską. Miała ona stwierdzić, że Tobiasz, który jest jej sąsiadem, wyraził chęć spotkania z Komorowskim. Tymczasem w programie „Misja specjalna” w TVP 1 z 16 września br. Zakrzewska zaprzeczyła, jakoby był jej sąsiadem. Skąd ta rozbieżność?
Jeszcze jeden pośrednik?
Sprawa dotyczy głośnego zatrzymania dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i płk. Aleksandra L., byłego oficera WSW, którym prokuratura postawiła zarzut płatnej protekcji. Obaj mieli obiecywać ppłk. Leszkowi Tobiaszowi, oficerowi byłych WSI, w zamian za 200 tys. zł pozytywną weryfikację w komisji Macierewicza.
Ze śledztwa „GP” wynika jednak, że prawdopodobnie płatnej protekcji nie było, natomiast miała miejsce prowokacja, której celem było dotarcie do aneksu i skompromitowanie komisji. Uczestniczyć w niej mieli płk L. i ppłk Tobiasz. Jak twierdzą informatorzy „GP”, inna osoba zainteresowana pozyskaniem aneksu do raportu o WSI próbowała dotrzeć do tajnego dokumentu poprzez przedsiębiorcę z branży elektronicznej i teleinformatycznej, która prowadzi interesy z wojskiem i ma szerokie kontakty w kręgach MON. Jest to były współpracownik Zarządu III WSI.
Sprawą tą zajmuje się delegatura ABW w Katowicach – mówią nasi informatorzy. Jak się okazało w śledztwie, L. i Tobiasz przed akcją ABW odwiedzili w biurze poselskim marszałka Komorowskiego.
Zastanawia zgoda Komorowskiego na spotkanie z L., kojarzonym, jak stwierdził w prokuraturze marszałek, z gen. Bułą, o którym mówiło się, że może mieć kontakty z rosyjskimi służbami. Obu zaś marszałek kojarzy ze sprawą niszczenia akt WSW. Na konferencji prasowej Komorowski powiedział, że gdy L. zaproponował mu, że dotrze do aneksu, uznał, że zachodzi obawa wycieku tajnych dokumentów do obcych służb. I oto marszałek spotyka się z człowiekiem, do którego wyrzucenia z pracy sam jako minister obrony się przyczynił, podejrzewanym o niszczenie akt i być może kontakty z rosyjskimi służbami, i to nie w sytuacji zaskoczenia nagłą wizytą. Były to spotkania umówione przez gen. Józefa Buczyńskiego.
Mięso armatnie
Cała ta historia jest coraz bardziej mętna, niejasna jest też w niej rola Bronisława Komorowskiego.
Przypomnijmy – dwa dni po spotkaniu płk. L. z marszałkiem Komorowskim, na którym kusił go on ofertą dotarcia do aneksu do raportu o WSI, 21 listopada 2007 r. odwiedził marszałka ppłk Tobiasz i powiedział, jak zeznał marszałek, że ma dowody na korupcyjną działalność L. i Komisji Weryfikacyjnej. Dowody te – taśmy z nagraniami m.in. swojej rozmowy z L. – Tobiasz przyniósł jednak dopiero na następne spotkanie z marszałkiem, 3 grudnia 2007 r. Według informatorów „GP” Tobiasz mógł nagrać te rozmowy już po wizycie 21 listopada u marszałka. A jeśli, jak zeznał Komorowski, nagrał je wcześniej, zastanawia, z jakiego powodu u Tobiasza pojawił się nagły przypływ troski o możliwość wycieku tajnych informacji z aneksu, skłaniając go do podjęcia prywatnej inicjatywy zapobiegnięcia temu z zastosowaniem technik operacyjnych specsłużb. I druga wątpliwość – skoro zaczął współpracować w tej sprawie z ABW dopiero dwa tygodnie po drugim spotkaniu z Komorowskim, jak zeznał marszałek, to kto dał mu zgodę na organizowanie wcześniej
prowokacji wobec L. i członka Komisji Weryfikacyjnej, historyka Leszka Pietrzaka? Zastanawiające jest też, że Komorowski poinformował Pawła Grasia i szefa SKW Grzegorza Reszkę z ABW o spotkaniu z Tobiaszem, nie poinformował ich jednak, jak wynika z zeznań marszałka, o spotkaniu z L. Dlaczego? Przecież to L., a nie Tobiasz, miał pośredniczyć w wycieku tajemnicy państwowej, więc on przede wszystkim powinien być w kręgu zainteresowania ABW.
Tobiasz spotkał się z płk. L. i podobno zaproponował mu 500 tys. zł za aneks– twierdzą informatorzy „GP”. Wówczas L. zaczął gorączkowo szukać dojścia do komisji– dodają.
Według nich propozycja Tobiasza dla L. była zaplanowaną prowokacją. Chodziło o dotarcie do aneksu, zarazem skompromitowanie Komisji Weryfikacyjnej. L. miał być, podobnie jak Sumliński, „mięsem armatnim”.
Kto kogo korumpował?
Jeśli L. udałoby się dotrzeć do supertajnego dokumentu, komisja przestałaby być wiarygodna. Ale dziennikarz Wojciech Sumliński, poprzez którego L. chciał dotrzeć do komisji, nie skontaktował go z ludźmi Macierewicza. Prowokacja ppłk. Tobiasza z aneksem wobec L. nie powiodła się. Próbował on więc skompromitować komisję w inny sposób. Zaoferował jej członkowi, Leszkowi Pietrzakowi, „kwity” na ministra Radosława Sikorskiego, licząc, że w rozmowie Pietrzak powie jedno zdanie za dużo, które rzuci cień na komisję. To jednak również się nie powiodło, gdyż Pietrzak powiedział mu, żeby się zgłosił formalnie przed komisję. To dowodzi, że intencją działania Tobiasza nie była obywatelska postawa, by zapobiec ujawnieniu przez L. tajemnicy państwowej, lecz zaplanowana prowokacja przeciwko komisji, obojętnie w jaki sposób. Powstaje pytanie, czy Tobiasz działał z własnych pobudek, czy był inspirowany, a jeśli tak, to przez kogo?
Jeśli informacje naszych źródeł byłyby prawdziwe, oznaczałoby to, że było odwrotnie, niż twierdzi prokuratura. To nie płk L. chciał skorumpować Tobiasza (w związku z czym siedzi teraz w areszcie), próbując wyłudzić od niego w zmowie z Sumlińskim 200 tys. zł w zamian za pozytywną ocenę Komisji Weryfikacyjnej. To Tobiasz chciał prowokacyjnie skorumpować płk. L., zresztą swojego znajomego. I jego celem było nie szczęśliwe przejście przez sito pytań ludzi Macierewicza, ale zdobycie aneksu. Chyba że obaj korumpowali się wzajemnie? Według naszych informatorów L. zawiódł organizatorów prowokacji, dlatego znalazł się w areszcie. Teraz próbuje go ratować z opałów jego syn, kapitan polskiej armii, który podobno zgłosił się do prokuratury, by złożyć zeznania w sprawie ojca. Może nie tylko Tobiasz nagrywał L., ale także L. Tobiasza? Czyżby syn L. miał nagrania tych fragmentów rozmów z Komorowskim lub Tobiaszem, których nie ma prokuratura?
Prowokatorzy przekombinowali?
Prokuratorzy wciąż badają sprawę. Sprawdzali faktury w TVP – dowody wypłat pieniędzy dla Sumlińskiego, czy nie ma tam dużej kwoty, która mogłaby świadczyć o zapłacie za ujawnienie informacji z aneksu. To nowy wątek, dotychczas bowiem mówiono o sprzedaży aneksu spółce Agora i pod takim zarzutem zatrzymano Sumlińskiego, ale ten wątek z niewiadomych powodów wyciszono. Dziennikarze Polsatu z kolei mają, według naszych informacji, historię rachunku bankowego Leszka Pietrzaka. Jest tam wpłata Sumlińskiego dla Pietrzaka w wysokości 1500 zł za udział w przygotowaniu programu „Oblicza prawdy”. Te fakty wskazują na to, że śledczy sprawdzają, czy nie doszło do ujawnienia aneksu lub jego części za pieniądze. Niezależnie jakie będą ustalenia prokuratorów, akcja płk. L. i ppłk. Tobiasza wyglądała na prowokację. Może się jednak okazać, że to nie ci, którzy w prowokacji mieli być „mięsem armatnim”, popełnili przestępstwo, lecz prowokatorzy, którzy przekombinowali – układając koronkową akcję, sami złamali prawo. (ap)
Leszek Misiak