PolskaProtest ratowników. Zemsta na autach łamistrajków, którzy wzięli 9 zł podwyżki

Protest ratowników. Zemsta na autach łamistrajków, którzy wzięli 9 zł podwyżki

Zaostrzają się emocje wokół protestu ratowników medycznych. W Białymstoku dwukrotnie podziurawiono opony samochodu należącego do ratownika, który podpisał nowy kontrakt ze stacją pogotowia, zgadzając się na niewielką podwyżkę. Przed zaparkowanym autem innego ratownika, który przyszedł na dyżur, rozsypano ostre śruby i szkło.

Białystok. Strajk ratowników idzie na ostro. Pocięte opony, szkło pod kołami
Białystok. Strajk ratowników idzie na ostro. Pocięte opony, szkło pod kołami
Źródło zdjęć: © Materiały WP | Adobe
Tomasz Molga

- Jestem zszokowany skalą konfliktu, jaki pojawił się przy proteście ratowników. Trudno mi uwierzyć, że potencjalny sprawca pracował czy pracuje w naszym zespole. Nie będziemy milczeć i podejmiemy wszelkie działania, aby ustalić sprawców tego incydentów - mówi WP Bogdan Kalicki, dyrektor Wojewódzkiej Stacja Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku.

Jak poinformował, 1 września i dzień później przebijane były opony w aucie ratownika medycznego, który zgodził się na podjęcie pracy w ramach nowego kontraktu. Pod autem innego ratownika rozsypano szkło i zaostrzone śruby. Do incydentów doszło w garażu pogotowia.

- Akty zniszczenia mienia wiążemy z protestem. Szykany, wyzwiska i groźby dotyczą osób, które zgodziły się podjąć pracę - podkreśla oburzony dyrektor pogotowia.

Protest ratowników przełamany. Jednak zebrano obsadę karetek

W sierpniu 140 białostockich ratowników na 155 pracujących na kontraktach złożyło wypowiedzenia. Wówczas dyrektor ogłosił nowy nabór, w którym zaproponował podwyżkę stawki godzinowej na dyżurze z 36 zł do 45-46 zł.

Jednak na zamkniętym forum internetowym pracowników pogotowia pojawiły się wpisy kierowane do potencjalnych oferentów: "Niech się żadna k... czy ch... nie waży złożyć oferty" oraz "wiemy, gdzie mieszkasz, nie wychodź wieczorem na zakupy".

Jak mówi Kalicki, na nową ofertę odpowiedziało 30 osób, które wcześniej złożyły wypowiedzenia. Sześciu ratowników zatrudniono z prywatnych szpitali, dziewięciu zostało przeniesionych z działu transportu szpitalnego. 189 pracowników etatowych pogotowia ma wstrzymane urlopy i dni wolne.

W ten sposób pogotowie skleciło 24 zespoły, które pracują obecnie w karetkach. Mimo protestu ratowników pogotowie jest w stanie obsłużyć 80 wezwań dziennie bez opóźnień. Brakuje, tylko jednego zespołu do karetki pracującej nocą, w godzinach od 19 do 7.

Białystok. Pocięte opony w aucie ratownika

Jeden z protestujących ratowników, którym rozmawiała WP, odcina się osób, którzy miały dopuścić się gróźb i przebicia opon. - Nie znam nikogo, kto mógłby to zrobić. Konflikt spowodował sam dyrektor, który postanowił iść z nami na ostro. Uznał, że znajdzie osoby, które przyjdą do pracy, bo da im 9 złotych podwyżki. Liczy, że nas to złamie. Taka sytuacja i tak nie utrzyma się długo, bo ile czasu ci zastępcy dadzą radę pracować bez wypoczynku? - mówi ratownik.

- Sednem protestu, który rozgorzał w całej Polsce, jest skandal wokół finansowania ratownictwa. Nie może być on rozwiązany na poziomie dyrektorów stacji, tylko przez Ministerstwo Zdrowia i NFZ, który ostatecznie płaci na dobę pracy karetki. Z tej kwoty opłacana jest praca ratownika na kontrakcie - dodaje.

Emocje w Białymstoku wcale nie stygną. W czwartek wicedyrektor białostockiej stacji pogotowia we wpisie na Facebooku oskarżył szefa lokalnego związku ratowników o piętnowanie i szczucie pracowników, którzy "postępują inaczej", czyli przychodzą do pracy i skarżą się na groźby. Załączył screen obraźliwego wpisu z forum pracowników białostockiego pogotowia.

"Gardzę osobami, które nie mają szacunku do osób i mienia osób obcych. Nie posiadam informacji o sytuacjach opisanych powyżej, a jeśli bym takie informacje powziął, zgłosiłbym to niezwłocznie odpowiednim służbom. (...) Ponadto, Facebook to nie miejsce na wyjaśnianie pomówień wynikających z niewiedzy osób przekazujących zrzuty ekranu z grup zamkniętych" - odpisał szef związku ratowników w Białymstoku.

Tymczasem w Warszawie dochodzi do kryzysowych sytuacji. Dziś śmigłowiec LPR lądował na jezdni na pl. Konstytucji.

Wojewoda mazowiecki zwrócił się do Ministerstwa Obrony Narodowej w wysłanie na zastępstwo wyszkolonych żołnierzy, którzy będą w stanie przejąć obowiązki medyków nieobecnych w pracy z powodu protestu.

Protest ratowników rozlał się na całą Polskę, a zaczął się od składania wymówień kontraktów, w oparciu o które ratownicy świadczą swoje usługi. W Łomży zrobiło tak 45 osób na 58 pracujących. Warszawie nie pracuje 45 załóg - połowa obsady karetek.

We Wrocławiu 70 ratowników jest na zwolnieniu lekarskim lub odeszło z pracy. W Bydgoszczy zrezygnowali z pracy wszyscy kontraktowi, czyli 86 osób.

Warszawie toczyły się rozmowy Piotra Dymona, przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych z wiceministrem zdrowia Waldemarem Kraską. Dotyczą one podniesienia stawki finansowania doby pracy karetki. Według oczekiwań ratowników z obecnych około 3-4 tys. złotych powinna ona wynosić dwukrotnie więcej, co wpłynie na wzrost wynagrodzenie dyżurujących ratowników.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (465)