Kordon policji przed domem Kaczyńskiego. Tłum: "Będziesz siedział"
- To wszystko przypomina mi sytuację stalinowskiego dygnitarza, którego trzeba było trzymać z daleka od ludzi, któremu trzeba było drukować specjalne gazety - mówiła przed domem Jarosława Kaczyńskiego liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Marta Lempart.
Spotkanie nieopodal domu Jarosława Kaczyńskiego odbyło się w poniedziałek pod hasłem #ParasolkąwKaczyńskiego.
Manifestację rozpoczęła od krótkiego przemówienia liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Marta Lempart. - Spotykamy się po tym, jak Jarosław Kaczyński powiedział, że "nie rozumie, co się wydarzyło". To mi przypomina stalinowskiego dygnitarza, którego trzeba było trzymać z daleka od ludzi, któremu trzeba było drukować specjalne gazety - mówiła Lempart.
Liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet stwierdziła też, że skoro protestujący są przed jego domem, to polityk "musiał zostać w siedzibie partii na Nowogrodzkiej".
Wielu protestujących przyszło na Żoliborz z transparentami krytykującymi Kaczyńskiego i politykę rządu. Nie zabrakło też akcentów w tęczowych barwach. Wśród haseł, które można było zobaczyć na afiszach, dominowały pytania skierowane do lidera PiS, nie brakowało też plakatów z wizerunkiem polityka.
Bożena Przyłuska z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet mówiła o tym, że wiele osób "zostało zaszczutych". Przyznała, "że nie chciałaby czuć nienawiści do Kaczyńskiego, ale nie jest w stanie".
- Ten człowiek zdemolował kraj i odbiera mi prawa, zabija mi siostry i rozbija rodzinę. Nie potrafię w takiej chwili nie czuć nienawiści - mówiła Przyłuska.
Pełne emocji przemówienia przerywały co jakiś czas okrzyki manifestujących. W pewnym momencie tłum skandował też hasło: "będziesz siedział".
Protest na Żoliborzu. "Jarek wyjdź"
Protest na Żoliborzu to bezpośrednia odpowiedź na słowa prezesa PiS wypowiedziane na spotkaniu z mieszkańcami Ełku na początku listopada. Kaczyński był pytany m.in. o dalsze wsparcie dla rodzin. Odpowiadając, wyraził przekonanie, że młode Polki obecnie nie rodzą dzieci, bo "dają w szyję". Pod domem lidera PiS pojawili się protestujący z transparentami o treści: "Jarek wyjdź, damy w szyję".
W czasie poniedziałkowej konferencji prasowej lider PiS był pytany, czy planuje wysłuchać kobiet, które będą dzisiaj protestowały przed jego domem.
"Zupełnie nie rozumiem"
Polityk odpowiedział dziennikarzom, że w czasie protestu nie będzie go w domu, "bo o tej porze będzie w pracy tak, jak zwykle bywa".
- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w rocznicę uzyskania przez Polskę praw obywatelskich mają się odbywać demonstracje pod moim domem. Zawsze byłem zwolennikiem pełnego równouprawnienia kobiet. Zupełnie tego nie rozumiem i dlatego też nie ma o czym rozmawiać - stwierdził prezes PiS.
Nieprzypadkowa data
Protesty organizowane w kilku miastach w kraju, zaplanowano na poniedziałek nieprzypadkowo.
28 listopada przypada rocznica wywalczenia przez Polki praw wyborczych. Oprócz Warszawy manifestacje miały odbyć się też w Krakowie, Sieradzu, Głogowie i Zielonej Górze.
W Warszawie zgromadzenie rozwiązano około godziny 19. Nie doszło do żadnych incydentów.