Proputinowska partia w Polsce? Na jej czele były wiceminister z rządu PiS
Do sądu wpłynął wniosek o rejestrację partii politycznej Front. Na jej czele stoi Krzysztof Tołwiński, w przeszłości wiceminister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych ostrzega, że w tym przypadku mamy do czynienia z organizacją jawnie prorosyjską i antyukraińską.
Aby zarejestrować partię polityczną w Polsce, należy zebrać podpisy co najmniej 1000 obywateli polskich, którzy ukończyli 18 lat i mają pełną zdolność do czynności prawnych. Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że działacze odpowiedzialni za Front dostarczyli do warszawskiego sądu okręgowego wniosek z 1200 podpisami.
Na liście widnieją nazwiska trzech osób dotychczas związane z Frontem, w tym Krzysztofa Tołwińskiego. To były wiceminister skarbu państwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w trakcie pierwszych rządów PiS i były wicemarszałek podlaski.
Proputinowska partia w Polsce? Na jej czele były wiceminister z rządu PiS
Na siedzibę partii Front wskazano Jasionówkę. To mała wieś w województwie podlaskim, gdzie mieszka Tołwiński i prowadzi gospodarstwo rolne. "Instruktaż co do dalszego postępowania w naszym środowisku w najbliższym czasie" - napisał polityk w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przed organizacją ostrzega natomiast Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Określa on środowisko, na czele którego stanął Tołwiński, jako "prorosyjskie" i "jawnie antyukraińskie". "Nasz Ośrodek posiada dowody na to, że liderzy tego ugrupowania już po napaści Rosji na Ukrainę kontaktowali się z przedstawicielami zbrodniczego reżimu białoruskiego w tym również związanymi z KGB" - przekazała organizacja.
Zdaniem OMZRiK, członkowie Frontu od jakiegoś czasu lobbują m.in. za ograniczeniem embarga związanego z zakazem sprowadzania białoruskich nawozów.
W ostatnich miesiącach członkowie Frontu mieli też publikować w mediach społecznościowych "treści zgodnie z putinowską propagandą i prześladowali osoby pochodzenia ukraińskiego", dlatego też przeciwko tym osobom toczą się postępowania prokuratorskie. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych o próbie zarejestrowania proputinowskiej partii w Polsce poinformował już ABW.
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że Tołwiński zaczął zbierać podpisy potrzebne do rejestracji Frontu wiosną ubiegłego roku, tuż po rozpoczęciu wojny w Ukrainie. "Otaczające nas warunki i wyzwania determinują jacy jesteśmy i co powinniśmy robić. Maszerujesz, manifestujesz, trawisz czas, energię i środki a kończy się to, że zdezorientowany i durny stajesz u urny. Później narzekasz i zaczyna się to od nowa" - pisał w mediach społecznościowych były wiceminister w rządzie PiS.
W jednym z nagrań Tołwiński mówił też, że obecnie wszystkie partie polityczne w Polsce są "przejęte" przez służby specjalne. Dlatego wykluczył możliwość współpracy Frontu z jakąkolwiek z formacji. - Nie możemy za bardzo się wychylać, żyjemy w systemie totalitarnym, ademokracji i potężnego wynarodowienia dziadostwa narodu. Dlatego musimy być bardzo przemyślni i inteligentni - mówił polityk.
Tołwiński z wizytami na Białorusi
Krzysztof Tołwiński został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego we wrześniu 2007 roku. Następnie bez powodzenia kandydował do Sejmu z listy PiS. Mandat posła objął w maju 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej, zastępując w ławach poselskich tragicznie zmarłego Krzysztofa Putrę. Wtedy też został członkiem PiS. Później trafił do Konfederacji, z którą ostatnio się rozstał.
Po tym jak Rosja zaatakowała Ukrainę, co najmniej dwukrotnie pojawiał się na Białorusi i spotykał się z przedstawicielami reżimu Alaksandra Łukaszenki. Mówił, że Białoruś to jedno z "najlepiej zarządzanych państw", a miński dyktator to "mąż stanu, prawdziwy polityk".
źródło: Gazeta Wyborcza
Czytaj także: